Niemiecka prasa o MON: "Bagno niekompetencji"
7 października 2014„Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisze o minister obrony Ursuli von der Leyen, że „tymczasem już chyba pojęła, dlaczego ludzie jej sprzyjający załamywali ręce na wiadomość, że kanclerz Merkel powierzyła jej resort obrony. I dlaczego jej przeciwnicy w cichości ducha liczyli na to, że ona na tę nominację przystanie. Minister von der Leyen przejęła dział wyposażenia wojska z projektami, które ciągnęły się przez dziesięciolecia, i w których aktach co i rusz krył się jakiś niewypał. Za te historyczne zaszłości obecna minister ponosi odpowiedzialność najwyżej w pośredni sposób, ponieważ wchodziła wtedy w skład gabinetu rządowego. Teraz musi udowodnić, jak poradzi sobie z tymi zaszłościami i nowymi wyzwaniami i wedle tego będzie się ją oceniać. Dobrze, że nawet w takiej sytuacji nie traci fasonu. Kto chce zaprowadzić porządek w resorcie takim jak obrona, ten musi następować na odciski wielu mężczyznom".
„Mittelbayerische Zeitung" pisze: „Bagno niekompetencji i niekonsekwencji, w którym przez dziesięciolecia grzęzło ministerstwo obrony, trzeba radykalnie osuszyć. Na tym polega nowa, niebezpieczna misja minister von der Leyen. Musi dokonać tego, na czym ostro przejechało się już kilku ministrów. Musi zapanować nad zakupami dokonywanymi przez armię za ciężkie miliardy. Jeżeli uda się jej przeciąć ten zagmatwany węzeł, wtedy przed »matką kompanii« będą stały otworem wszystkie drzwi. Jeżeli jej to się nie powiedzie, dołączy do listy ministrów wykatapultowanych z tego stanowiska: Scharpinga, Strucka, Junga, Guttenberga i de Maiziere'a. Ale von der Leyen ma ambicję, by zaprowadzić porządek".
„To, co eksperci wiedzieli już dawno, teraz zespół ekonomistów zagęścił na 1500 stronach bezpardonowego raportu" - zaznacza „Ludwigsburger Kreiszeitung". „Jest to alarmujące zestawienie faktów o stanie faktycznym Bundeswehry, z którym teraz konfrontowana jest minister obrony. Błędem byłoby jednak całą winą za ten stan obarczać minister von der Leyen. Po pierwsze pełni ona ten urząd nawet nie od roku. Po drugie sama zleciła sporządzenie takiego raportu. W ten sposób bardzo różni się od swych poprzedników, którzy w mniejszym czy większym stopniu ponieśli porażki. Także oni zdawali sobie sprawę ze skandalicznej sytuacji, ale byli albo zbyt tchórzliwi albo zbyt wygodni, by próbować rebelii przeciwko ministerialnemu aparatowi, który zdaje się postępować wedle zasady: zawsze tak było, dlaczego ma być inaczej i co to komu przeszkadza".
„Rhein-Zeitung" uważa, że „Najbliższe tygodnie zadecydują o losie potencjalnej następczyni kanclerz Merkel, bo za taką się ją po cichu uznaje. Czy rezolutna była minister rodziny i późniejsza minister pracy też przeżyje takie fiasko, jak cały zastęp poprzednich ministrów obrony? W obliczu problemów z wyposażeniem i procedurami w Bundeswehrze, które wyszły na jaw w ostatnich dniach, nie jest to wykluczone. Ona sama przyznała, przedstawiając ten niepokojący raport ekspertów ekonomii, jak fatalny jest stan projektów zbrojeniowych, że przed nią samą stoją »poważne zadania w zakresie zarządzania«. Mierzyć się będzie ją tym, jak sobie z nimi poradzi."
„Sueddeutsche Zeitung" twierdzi, że „Jeżeli von der Leyen uda się wyprowadzić na prostą sektor zbrojeń, będzie to wybitnym osiągnięciem, na którym skorzysta nie tyle ona sama, co jakiś jej następca. Pierwszy krok powinien polegać na zastanowieniu się nad konsekwencjami tego raportu, sporządzonego na jej zlecenie. Nawet za cenę tego, że w tym czasie przez kilka dni pani minister nie miałaby nic do obwieszczenia".
opr. Małgorzata Matzke