Prasa o mycie: gorzka pigułka w kolorowym opakowaniu
1 kwietnia 2017„Rheinpfalz” z Ludwigshafen pisze: „Przy ustawie o wprowadzeniu myta majstrowano prawie cztery lata. Raz na przeszkodzie stała jej Unia Europejska, potem pisano ją od nowa, później zlecano ekspertyzy i wysłuchiwano ekspertów. Na końcu nikt właściwie nie był co do myta przekonany, ani CDU, ani SPD, a już najmniej opozycja. Ale już wkrótce myto będzie zapisane w Dzienniku Ustaw. Chciała je CSU i dostała. Dlaczego realizuje się w ogóle takie zakręcone projekty? Zazwyczaj biorą się one z określonej konstelacji politycznej, potem przypisuje im się wyolbrzymione znaczenie, aby na końcu przybrały prawie formę religijnego wyznania wiary. Podatne na to są przede wszystkim małe partie, które mają ogromną potrzebę zwrócenia na siebie uwagi. Kiedy potem jeszcze jest fuszerka przy ich wykonaniu, powstają ogromne szkody”.
„Neue Osnabruecker Zeitung” uważa: „Zagraniczni kierowcy do tej pory nie płacili za korzystanie z niemieckich autostrad. Natomiast Niemcy w wielu europejskich krajach płacili za korzystanie z autostrad dodatkowo do swojego podatku drogowego w kraju. Ale akurat w państwie leżącym pośrodku jak najbardziej do kosztów utrzymania dróg mogą dołożyć się ci, którzy przejeżdżają przez jego terytorium, nawet się tu nie zatrzymując. Mały ruch graniczny z reguły nie potrzebuje autostrad i opłaty te właściwie go nie dotyczą. (…)
Ryzyka myta są jednak innej natury. Czy utrzyma się prosty i niebiurokratyczny system winiet? Można je kupić, przykleić i jechać. Czy czeka nas raczej totalny nadzór elektroniczny? Czy dokładnie będą rejestrowane przejechane trasy? Kiedy wprowadzony zostanie system precyzyjnej rejestracji miejsca pobytu? Czy będzie się wtedy też nadzorować szybkość i od razu ściągać z konta opłaty parkingowe? Czy kierowcy będą musieli zaopatrzyć się w czytniki, żeby rejestrowano ich podobnie jak ciężarówki? Które z tych danych oddawane będą w ręce prywatnych firm? Zamiast zżymać się na to, że Bawarczycy postawili na swoim, raczej powinno zadawać się takie krytyczne pytania co do formy tego systemu, który może skończyć się totalnym, o ile nie wręcz totalitarnym nadzorem zmotoryzowanego społeczeństwa”.
„Badische Neueste Nachrichten” podkreśla polityczny aspekt przeforsowania myta w Niemczech: „Szef bawarskich chadeków Seehofer może z zadowoleniem poklepać się po ramieniu i już marzyć o następnym zwycięstwie, np. wprowadzeniu górnego limitu przyjmowanych uchodźców, co zdaniem CSU jest nieuniknione. Jak wiadomo, Merkel odrzuca taki limit. Ale szef CSU chyba już tasuje karty dla ewentualnej koalicyjnej rozgrywki pokerowej”.
„Mitteldeutsche Zeitung” z Halle pisze: „Dla niemieckich kierowców jest to gorzka pigułka w kolorowym opakowaniu ulgi w podatku drogowym. Brzmi to jak sprawiedliwa rekompensata. Ale rachunek zgodzi się tylko na papierze. Co stanie się, kiedy coraz więcej samochodów będzie tak przyjaznych dla środowiska, że przyznawana osobom prywatnym ulga podatkowa przewyższy spodziewane wpływy budżetowe z tytułu myta? Żaden minister nie chce mieć dziury w budżecie. W związku z tym, gdzie indziej przykręci się podatkową śrubę. Jest to trochę jak podatek solidarnościowy (na odbudowę wschodnich landów, przyp. red.), uchwalony w historycznym momencie, ale właściwie wprowadzony na wieczność”.
opr.: Małgorzata Matzke