Niemiecka prasa o "postprawdzie": niebezpieczny trend
10 grudnia 2016„Neue Osnabrücker Zeitung” z Dolnej Saksonii wskazuje, co grozi światu zdominowanemu przez postprawdę:
„Nastała złota era twórców teorii spiskowych i demagogów takich jak Donald Trump. Do dzisiaj nie dostarczył on dowodu na to, że Barack Obama stworzył terrorystyczną organizację IS. Jednakże pomimo tej czy innych podłości niepowstrzymanie wspinał się w górę. Kiedyś mówiono, że »kłamstwo ma krótkie nogi«. Dzisiaj za pomocą kłamstw można stać się najpotężniejszym człowiekiem świata. Taki trend jest niebezpieczny. Jest on groźny dla demokracji, która rozwija się najlepiej w wyniku otwartego i uczciwego sporu oraz kontroli władzy. Bez faktów nie ma o tym mowy”.
„Wiesbadener Kurier” z Hesji daje wskazówki politykom: „Do czego prowadzi era postprawdy, co zauważyła też Angela Merkel już po przegranej CDU w Berlinie, stało się jasne zarówno w przypadku Brexitu – który znalazł się w tym roku na drugim miejscu w rankingu słów roku – jak i w przypadku wyborów prezydenckich w USA. I należy oczekiwać, że to kolektywne kierowanie się emocjami może wpłynąć na wynik wyborów we Francji i w Holandii. Teraz ma to etykietkę. Przez polityków powinno być to rozumiane jako zachęta, aby wiarygodniej docierać do ludzi na poziomie emocjonalnym i pozytywnie ich zmotywować”.
„Badische Zeitung" z Fryburga chwali wybór tegorocznego słowa roku: „Populiści chętnie stosują strategie oparte na postprawdach: O uczuciach trudno jest dyskutować. Można je tylko spotęgować. Towarzystwo Języka Niemieckiego (GdsS) nie mogło wybrać lepszego słowa roku. W czasie, w którym na portalach społecznościowych roi się od najbardziej absurdalnych podejrzeń i najbardziej podłych wyzwisk na osoby myślące inaczej, wybór »postprawdy« jest strzałem w dziesiątkę”.
„Nordwest-Zeitung” z Nadrenii Północnej-Westfalii krytykuje natomiast wybór słowa roku 2016: „Z ręką na sercu: Czy wiedzieli państwo, o co chodzi w tym słowie roku? W tej postprawdzie? Przecież nie każdy studiuje. Postprawdą określa się myślenie i działania polityczne, które w ogóle nie koncentrują się na faktach. Jako przykład przytacza się chętnie niejakiego pana Trumpa, który w czasie kampanii wyborczej w USA energicznie zabierał głos i przy tym mało obchodziły go fakty. Przecież nie wszyscy wyborcy studiują przed wyborami programy polityków pod surowym nadzorem lingwistów porównując ich zawartość z faktami. Postprawdą stał się w pewnym sensie też wybór słowa roku. Jury obsadzone osobami z tytułami akademickimi wybiera bez wyobraźni najpierw na słowo roku 2015 »uchodźcę« a teraz tak rzadko używane pojęcie. Wieża z kości słoniowej, w której gnieździ się jury, potężnie się rozwija”.
„Passauer Neue Presse” (Bawaria) pisze, jaki może być finał świadomego rozpowszechniania kłamstw:
„Były czasy, kiedy to, co jest »czysto faktograficzne« miało złe karty. Większym uznaniem cieszyła się fantazja, kreatywność, oryginalność. Jednakże jak niewiele wspólnego mają te sympatyczne utopijne emocje á lá Pipi Langstrumpf z bezwzględnymi realiami postprawdy, która została wybrana słowem roku. Postprawda często rozumiana jest jako świat kłamstwa. Wyznawcom postprawdy tak naprawdę nie chodzi o krytykę polityków czy instytucji, lecz o arbitralność. Krytyka inaczej myślących może legitymizować demokrację. Kłamstwo świadomie przedstawiane jako prawda, kiedyś poskutkuje dyktaturą”.
(opr.) Barbara Cöllen