1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka prasa o protestach przeciwko ograniczeniom

4 sierpnia 2020

Niemieckie gazety potępiają łamanie zasad bezpieczeństwa przez organizatorów demonstracji podczas pandemii. Podkreślają, że to nie przejaw wolności, a raczej łamanie prawa.

Berlin: demonstracja przeciwników ograniczeń pandemicznych
Berlin: demonstracja przeciwników ograniczeń pandemicznychZdjęcie: Getty Images/M. Hitij

«Neue Presse» z Coburga stwierdza: "Ten, kto nawołuje do demonstracji, by podważyć nakazy mające ograniczyć pandemię i samowolnie zignorować obowiązek zachowania odstępu oraz noszenia masek ochronnych, ten nie wzywa do obrony wolności, lecz do popełnienia przestępstwa. Chce prowokować zamiast informować. Każdy ma prawo demonstrować w swojej sprawie i bronić się przed nieprawnymi działaniami. Także w sposób spektakularny lub zaprzeczający zdrowemu rozsądkowi. Ale ten, kto wzywa do masowego przeciwstawiania się przepisom porządkowym, ten nie ma zapisanego po swojej stronie prawa do wolności. Nie chodzi o pochopnie wydane zakazy, wystarczą ostrzejsze przepisy. Te jednak muszą zostać wprowadzone w życie."

«Augsburger Allgemeine» z kolei zaznacza: "Takie zachowanie w sumie osłabia przekaz samych demonstrantów: Kto jest przeciwny nakazowi noszenia masek ochronnych lub zachowania odstępu, najlepiej okaże to protestując przy zachowaniu właśnie tych zasad. Dzięki temu wyraźnie pokaże, że tu chodzi o sprawę, nie zaś o tanią prowokację."

«Mittelbayerische Zeitung» podobnie zauważa: "To niebezpieczna mieszanka, która dała o sobie znać przy okazji tak zwanych koronawolnościowych demonstracji. W Berlinie przekrój ich uczestników podczas minionego weekendu sięgał od ultraprawicowców po skrajną lewicę. Politycznemu marginesowi chodzi tu w istocie rzeczy o zniszczenie znienawidzonego przezeń systemu, nie bacząc na to, że druga, jeszcze ostrzejsza fala koronawirusa może mieć nawet gorsze skutki gospodarcze. Ten margines w cyniczny sposób uczynił z tego zwykły happening. Temu zjawisku towarzyszy prawdziwa armia, miejmy nadzieję, tylko czasowo pozbawionych rozsądku ludzi, którzy fałszywie pojmując poczucie wspólnoty wzmagają ów duchowy marsz donikąd. Jak bowiem można w inny sposób wyjaśnić upieranie się przy ponad milionie uczestników tego protestu, skoro fakty w oczywisty sposób temu zaprzeczają? Z drugiej strony prawdą jest, że do protestu przyłączyli się tymczasem ludzie mający poważne obawy o swoją egzystencję, którzy swoje troski i lęki mają wypisane na twarzy."

Chcesz skomentować ten artykuł? Dołącz do nas na Facebooku! >>

«Nürnberger Nachrichten» konkluduje: "Nikt w Niemczech nie musi obawiać się utraty podstawowego prawa do zgromadzeń i demonstracji. Jednoznacznie dowodzi tego orzecznictwo sądów administracyjnych i Federalnego Trybunału Konstytucyjnego. W razie wątpliwości sądy orzekają na korzyść demonstrantów. Na przykład budzące naprawdę poważne wątpliwości demonstracje skrajnie prawicowych radykałów są w Niemczech w dalszym ciągu legalne. Ale mamy na nie lekarstwo w postaci kontrdemonstracji. W przeszłości, na przykład w Norymberdze, mieliśmy okazję doświadczyć, po której stronie opowiada się większość społeczeństwa. Na pewno nie po stronie ekstremistów wszelkiej maści, tylko po stronie obywatelek i obywateli stojących na gruncie demokracji.

Berlin: Demonstracja przeciwko polityce rządu wobec pandemii

01:39

This browser does not support the video element.