1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Prasa o rozmowach UE z Ukrainą: „symbolika”, „iluzja”

26 czerwca 2024

Dopiero, gdy ucichną działa, okaże się, jak wielka jest gotowość UE do przyjęcia Ukrainy – komentują niemieckie dzienniki.

Flaga Ukrainy i Unii Europejskiej
UE: ruszyły negocjacje akcesyjne z UkrainąZdjęcie: Bogdan Hoyaux/European Union | CC BY 4.0

Rozmowami akcesyjnymi UE oferuje Ukrainie i Mołdawii nie tylko niezbędną perspektywę polityczną – pisze „Frankfurter Rundschau”. Rozpoczyna również maraton negocjacyjny, który nie tylko wymaga od obu krajów wdrożenia reform w niemal wszystkich obszarach życia politycznego i społecznego. UE również będzie musiała się zmienić. Dotyczy to przede wszystkim zasad redystrybucji dotacji, z których Ukraina – według dzisiejszego stanu – otrzymałaby nawet 17 procent. „Każdy, kto pamięta protesty rolników, zdaje sobie sprawę, jak skomplikowane jest to zagadnienie” – komentuje frankfurcki dziennik. UE będzie musiała udowodnić reformami, jak poważnie obok pomocy wojskowej podchodzi do wspierania Ukrainy nie tylko słowami, ale perspektywą akcesji.

„Symbolika całej sprawy jest jasna i zrozumiała” – pisze dziennik „Märkische Oderzeitung” z Frankfurtu nad Odrą. Przekaz dla Ukraińców brzmi: „Należycie do nas”, aby wzmocnić ich morale w walce z rosyjskim agresorem. Nie zastąpi to jednak konkretnej pomocy – na przykład w postaci pieniędzy i dostaw broni. Ale jest też jasne, że kraj w stanie wojny nigdy nie może zostać członkiem UE – dodaje gazeta. „Chwila prawdy dla Europy i Ukrainy nadejdzie zatem wtedy, gdy pewnego dnia – miejmy nadzieję – ucichną działa. Wtedy dopiero okaże się, jak wielka jest gotowość do przyjęcia Ukrainy z jej prawie 40 milionami mieszkańców, dużym sektorem rolnym i jeszcze większą potrzebą finansowania z UE” – czytamy.

Regionalny dziennik „Volksstimme" z Magdeburga stwierdza, że jeżeli prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski chce wiedzieć, jaka przygoda czeka jego kraj, powinien zadzwonić do swojego tureckiego odpowiednika w Ankarze. Turcja kandyduje do UE od 25 lat na podstawie umowy z 1963 roku. „Podczas gdy z Mołdawią Unia będzie mogła sobie poradzić, przystąpienie Ukrainy w perspektywie średnioterminowej to nic innego, jak wielka gospodarcza i społeczna iluzja dla tego 40-milionowego narodu. Chyba, że UE wyrzuci kryteria akcesyjne za burtę i postawi na czynnik psychologiczno-propagandowy w walce z Rosją. Pod przewodnictwem Ursuli von der Leyen jako szefowej Komisji Europejskiej specjalny status byłby możliwy jednym pociągnięciem pióra. W odniesieniu do oczekiwanego rozwiązania pokojowego integracja Ukrainy z Unią Europejską przyniosłaby niezbite korzyści. Kijów byłby zakotwiczony w jednym z najważniejszych zachodnich sojuszy. Dlaczego więc Ukraina musiałaby być koniecznie jeszcze w NATO?” – czytamy.

Lokalny dziennik z Karlsruhe „Badische Neueste Nachrichten" zauważa, że już sam przyjazd Zełenskiego do Brukseli specjalnie na tę okazję pokazuje, jak ważne dla Kijowa jest oficjalne rozpoczęcie rozmów akcesyjnych z UE. „Ale to tylko pierwszy krok na bardzo długiej drodze, która nie prowadzi automatycznie do przystąpienia Ukrainy do Unii. Rząd w Kijowie czeka proces reform, który zajmie wiele lat, jeśli nie dekad. Ostrzegawczym przykładem jest Turcja, która kandyduje od 1999 roku i obecnie jest dalej niż kiedykolwiek wcześniej od dołączenia do ekskluzywnego klubu” – komentuje dziennik.

Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >> 

NATO ocaliło Polskę? Sikorski przypomina kluczowy moment

03:11

This browser does not support the video element.