1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Prasa o sprawie Nawalnego: "Rząd RFN nie jest taki bezradny"

7 września 2020

Dzienniki w Niemczech zastanawiają się nad dalszym postępowaniem Niemiec wobec Rosji w sprawie Nawalnego.

Aleksiej Nawalny wciąż leży w śpiączce w berlińskiej klinice, a wokół jego sprawy rozpętała się polityczna burza
Aleksiej Nawalny wciąż leży w śpiączce w berlińskiej klinice, a wokół jego sprawy rozpętała się polityczna burzaZdjęcie: picture-alliance/dpa/C. Soeder

 Zdaniem "Frankfurter Rundschau":

"Kto wszczyna spór, ten powinien wiedzieć, jak go zakończyć. Ta zasada jest coraz bardziej zapominana w przypadku Nawalnego. Zamiast tego prawie wszyscy licytują się żądaniami kar dla rządu Putina. Rosyjski prezydent jest według nich osobiście odpowiedzialny za niegodziwą próbę otrucia opozycjonisty. Możliwe sankcje są uzasadniane nie tylko tym, że Moskwa nie pomaga wyjaśnić zamachu, ale też listą moskiewskich uchybień. To brzmi jak generalne rozliczenie się z Putinem. W jaki sposób ma to pomóc w tym przypadku, niestety ma coraz mniejsze znaczenie. Niewiele słychać – oczywiście przy całej uzasadnionej krytyce wobec niekiedy agresywnej polityki Putina – o tym, jak doszło do tego, że Niemcy oraz inne państwa Unii Europejskiej w tak wielu kwestiach tak bardzo oddaliły się od Rosji. Trudno jest przy tym sobie wyobrazić, jaką politykę Niemcy oraz inne państwa UE będą w przyszłości prowadzić wobec tego wschodniego sąsiada".

Myśl tę rozwija "Frankfurter Allgemeine Zeitung":

"Jeśli minister spraw zagranicznych Heiko Maas zapowiada po próbie otrucia Aleksieja Nawalnego możliwość zmiany stanowiska Niemiec wobec Rosji, jest to mały krok we właściwym kierunku. Ale gdy Maas ponownie uzależnia decyzje rządu w Berlinie od zachowania się Moskwy, równa się to zaproszeniu rosyjskich polityków do kontynuowania przez nich dotychczasowej zabawy w kotka i myszkę, którą wręcz uwielbiają. Wiarygodne i naprawdę ważne byłoby w tej sytuacji tylko udzielenie jasnej odpowiedzi na pytanie, czy gazociąg Nord Stream 2 leży w niemieckim i europejskim interesie. A odpowiedź na to pytanie opiera się na bardzo prostym rozumowaniu: jeżeli tak jest, to reżimowi, który używa przeciwko opozycyjnemu politykowi zabronionego przez konwencje międzynarodowe gazu bojowego, dajemy do ręki wygodny instrument, przy pomocy którego może rozszerzyć na nas swoje wpływy".

"Muenchner Merkur" zauważa:

"Rząd niemiecki najwyraźniej w końcu zrozumiał, że świat Zachodu pragnie silnego głosu, który obroni wartości niesione przez wolność. Ponieważ obecny prezydent USA nie ma kwalifikacji do takiego zadania, a szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen w ogóle nie znajduje posłuchu, sprawę przejął Berlin. Jednak same tylko zdecydowane słowa nie wystarczą. Decydujące jest to, jak konsekwentne będzie działanie po tej linii – nie tylko wobec Rosji, ale też wobec niebezpiecznego grecko-tureckiego sporu o gazociąg przebiegający przez Morze Egejskie.

"Mannheimer Morgen" pisze:

"Rząd Niemiec wcale nie jest taki bezradny wobec Putina w sprawie Nawalnego. Rosja jest na przykład zdana na wpływy ze sprzedaży ropy naftowej i gazu ziemnego. W praktyce oznacza to, że musi bardziej zabiegać o dobre stosunki z Niemcami niż inne państwa eksportujące te paliwa. Co się zaś tyczy spornego gazociągu Nord Stream 2, mógłby on zostać ukończony, ale to nie oznacza wcale, że Niemcy automatycznie muszą być odbiorcą rosyjskiego gazu".

Dziennik "Rheinpfalz" z Ludwigfafen konkluduje:

"Jeszcze pod koniec ubiegłego tygodnia kanclerz Angela Merkel odmawiała połączenia próby otrucia rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego z dokończeniem budowy spornego gazociągu Nord Stream 2 po dnie Bałtyku. Obecnie nie jest to już takie pewne. Jasne jest tylko to, że rząd w Berlinie czuje się przyparty do muru. (...) Widoczne jest także, że – przynajmniej na średnią metę – Niemcy będą potrzebować więcej gazu. Chociażby dlatego, że zwiększone wykorzystanie źródeł energii odnawialnej, z energią wiatrową i słoneczną na czele, trochę obecnie utyka. (...) Prezydent USA Donald Trump w brutalny sposób stara się utrudnić budowę gazociągu Nord Stream 2, aby w ten sposób skłonić Niemcy do nabywania od amerykańskich firm skroplonego gazu ziemnego, droższego od gazu kupowanego od Rosji. Wycofanie się z dokończenia budowy Nord Stream 2 byłoby zatem postrzegane jako spóźniony triumf Trumpa. To zaś najmniej podobałoby się któremukolwiek z niemieckich polityków".

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>

Nord Stream 2 na finiszu, kontrowersje pozostają

02:37

This browser does not support the video element.