Prasa o wyborach połówkowych w USA: Nie są świętem Trumpa
10 listopada 2022„Tak długo, jak prezydent Biden siedzi w Białym Domu, światowe mocarstwo będzie nadal pielęgnować tradycyjne sojusze i dalej podejmować próby powstrzymywania Chin i Rosji” - pisze „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. Głównie korzystają na tym Europejczycy, którzy prawdopodobnie po raz ostatni mają do czynienia z prezydentem starej szkoły transatlantyckiej. Wielką niewiadomą jest nowy Kongres. Jeśli republikanom uda się zdobyć choć jedną z izb, wówczas utrudnią życie Joe Bidenowi. „Dotyczy to głównie trumpistów, których skłonności do izolacjonizmu nasiliła dodatkowo wojna w Ukrainie” - stwierdza dziennik. Dlatego 100 mld euro, które Niemcy inwestują w obronność są dobrze zainwestowane, ale na tym nie koniec. „Żeby nie uzależniać swojego bezpieczeństwa od wyników wyborów w USA Europejczycy powinni trwale zadbać o własną ochronę” - czytamy.
Zdaniem „Sueddeutsche Zeitung" „chodzi o uzyskanie najważniejszej odpowiedzi: jaką rolę w przyszłych wyborach prezydenckich odegra Donald Trump? Czy uda mu się ponownie zmobilizować za sobą kraj? Odpowiedź będzie można wywnioskować z wyników wyborów połówkowych. Trump jest nadal niszczycielem, ale jego władza się kruszy, jego wpływy słabną, a on staje się przestarzałym modelem”.
„W przyszłości każdy republikański prezydent będzie wspierany przez partię, która w dużej mierze podaje w wątpliwość DNA amerykańskiej demokracji” - uważa „Allgemeine Zeitung” z Moguncji. Są to nieodwracalne wpływy trumpizmu, z którymi będą musiały się zmierzyć wszystkie demokracje wolnego świata. A że wybory połówkowe nie zamieniły się w zapowiedziane święto Trumpa, w żadnym wypadku nie odwiedzie go, jako zranionego, od planów odzyskania Białego Domu. „Wręcz przeciwnie: ogłoszenie jego ponownej kandydatury w republikańskich prawyborach za ledwie kilka dni było od dawna przesądzone” - wskazuje dziennik regionalny.
Z kolei „Neue Osnabruecker Zeitung" konstatuje: „Nie udało się republikanom osiągnąć wysokiej wygranej. O większości w Senacie zadecyduje fotograficzny finał. I to jest dobra wiadomość dla rządzącego prezydenta Joe Bidena. Zła wiadomość to ta, że jego demokraci z całym prawdopodobieństwem stracą większość w Izbie Reprezentantów. Dla Bidena oznacza to, że w drugiej połowie kadencji będzie mu trudniej realizować własny program polityczny. Ograniczone zostaną także działania jego rządu w polityce zagranicznej z możliwymi konsekwencjami finansowymi dla pomocy Ukrainie. W okresie poprzedzającym wybory prezydenckie w 2024 roku Biden i jego partia będą mieli trudny czas, by wybić się w swoim kraju”.
„Największym ciosem jest utrata wszystkich mandatów na Florydzie, która pod rządami gubernatora Rona DeSantisa zamieniła się w twierdzę republikanów” – wskazuje „Koelner Stadt-Anzeiger”. Zdaniem komentatora niepokój budzi również to, że w niektórych stanach wybrano kandydatów, którzy otwarcie wątpią w wynik wyborów prezydenckich. Jednocześnie zwolennicy Trumpa zaczynają kwestionować wyniki w wielu miejscach. Ma to małe szanse powodzenia, ale opóźnia proces demokratyczny i dostarcza materiału do teorii spiskowych. „To nie wróży dobrze wyborom prezydenckim w 2024 roku” - czytamy.