1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka prasa: Obama czeka na decyzję Kongresu

Aleksandra Jarecka1 września 2013

Niemieccy komentatorzy skupiają się w poniedziałek (2.09.2013) na nieoczekiwanej decyzji prezydenta USA Baracka Obamy w sprawie ataku na Syrię.

epa03845348 US President Barack Obama (L) walks in front of US Vice President Joe Biden (R) down the Colonnade to the Rose Garden to deliver remarks on the current situation in Syria and a US response, at the White House in Washington DC, USA, 31 August 2013. Obama said he would seek Congressional approval for a military strike on Syria. EPA/MICHAEL REYNOLDS +++(c) dpa - Bildfunk+++
Barack Obama i Joe BidenZdjęcie: picture-alliance/dpa

"Märkische Allgemeine" z Poczdamu pisze:

„Nagle pośpiech, by zakończyć przestępcze działania Asada, nie jest więcej zalecany. Przerzucenie trudnej decyzji na barki amerykańskiego Kongresu jest równoznaczne z polityczną kapitulacją. W ten sposób Obama zaprzepaścił respekt, jakim darzyła go dotąd władza w Damaszku, mułłowie w Teheranie oraz generałowie z Kairu”.

"Süddeutsche Zeitung" oceniając postępowanie Obamy jest innego zdania:

“Droga przez Kongres nie powinna mu zaszkodzić w ocenie ryzyka, ponieważ zezwalając na atak bez zgody parlamentu Obama znalazłby się pod ogromną presją polityki wewnętrznej i byłby zmuszony zamrozić liczne projekty zaplanowane na resztę kadencji. Obama musi myśleć szczególnie o wielkich scenariuszach związanych z polityką zagraniczną, które mógłby go faktycznie wciągnąć w wojnę, dla której potrzebuje poparcia amerykańskiej opinii publicznej i Kongresu”.

Podobnie widzi to komentator berlińskiego dziennika "Der Tagesspiegel".

„Ponieważ Obama czuje się zmuszony do interwencji, chociaż chciał jej uniknąć, chce ograniczyć ryzyko nieprzewidzialnych następstw. Przy tym jego uwaga koncentruje się bardziej na polityce wewnętrznej niż na Syrii. Republikanie atakują go niezależnie od tego, co robi lub zaprzestaje robić. A głosowaniem w parlamencie zmusi ich do zobowiązań. Niebezpieczeństwo, że parlament odmówi mu poparcia jest nikłe. Krytyka w USA nie dotyczy jego działań mogących spowodować wojnę, lecz tego, że w zbyt małym stopniu wykorzystuje potęgę Ameryki, by wpłynąć na rozwój Wiosny Arabskiej. Jednocześnie Obama zyskuje na czasie i może wybrać się na szczyt G-20 w Moskwie bez obciążania rozmów uprzednią akcją wojskową. Putin musi w najlepszym przypadku pokazać gotowość wyjścia mu naprzeciw”.

"Münchener Merkur" komentuje:

„Misja została potwierdzona, odpowiedzialność przesunięta, kraj osłabiony, ale przynajmniej udało się zachować twarz. Pewnie nikomu nie uda się tak szybko pójść w ślady Baracka Obamy. Długo wydawało się, że USA z sekundy na sekundę zaatakuje i nauczy Asada, co znaczy się bać. I to wszystko mimo nieudowodnionych twierdzeń o użyciu gazów bojowych. A potem Obama laureat Pokojowej Nagrody Nobla nagle nie chce więcej akcji w pojedynkę i szuka poparcia Kongresu. To niebezpieczna gra, bo trudno wykluczyć w niej porażkę”.

"Stuttgarter Zeitung" podsumowuje:

„Tragedia Syrii czyni nas bezradnymi. Rosną wątpliwości i niechęć wobec odwetu na atak reżimu Asada z użyciem gazów bojowych. Nie tylko wiele państw kuli ziemskiej, lecz także liczne zachodnie parlamenty i szefowie państw nie chcą więcej iść za „czerwoną linią” prezydenta Baracka Obamy. Wszyscy są jednomyślni w werbalnym osądzeniu masakry spowodowanej bronią chemiczną, ale w przypadku konsekwencji wobec winnych spoglądają na siebie wzruszając ramionami i zezując w stronę Waszyngtonu. I dlatego Obama chce sobie zapewnić pełnomocnictwo dla działań wojskowych. Słusznie, bo nie da się pogodzić żądzy czynów z bezczynnością”.

Aleksandra Jarecka

red. odp. Bartosz Dudek