1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka prasa: potrzebne szybko przedterminowe wybory

Bartosz Dudek opracowanie
9 listopada 2024

Niemiecka prasa szeroko komentuje w sobotę (9.11.24) rozpad koalicji rządzącej i perspektywę przedterminowych wyborów.

Olaf Scholz i Christian Lindner przed mikrofonami
Scholz i zdymisjonowany przez niego minister finansów Christian Lindner (od l.)Zdjęcie: Chris Emil Janßen/IMAGO

Komentator dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisze, że niemiecka Ustawa Zasadnicza nie przewidziała jednej rzeczy: "kanclerza, który tak mocno siedzi w siodle, że może się spełnić najgorszy możliwy scenariusz: nie można się go pozbyć.

Olaf Scholz i SPD na to właśnie liczą. Odkładają głosowanie nad wotum zaufania i przedterminowe wybory, aby zyskać na czasie i dotrwać do wyborów landowych w Hamburgu; mieście, w którym Scholz wciąż mógł błyszczeć i które wciąż jest bastionem SPD. Dla opozycji, a zwłaszcza dla CDU/CSU, to opóźnienie oznacza, że przez wiele tygodni będzie mocować się ze swoją bezsilnością. (...)

Scholz, (wicekanclerz) Habeck i rząd mniejszościowy SPD i Zielonych prowadzą Republikę Federalną do politycznego krajobrazu, który bardziej przypomina dżunglę niż zadbany ogródek działkowy. Nie musi tak być, ale służy to tylko osobistym i partyjnym interesom, za które Scholz demonizował Lindnera (zdymisjonowanego lidera koalicyjnych liberałów, red.). On sam nie jest lepszy. Ten manewr nie służy stabilności niemieckiej demokracji, uważanej od dawna za zagrożoną. Do niedawna ludzie myśleli, że rząd federalny jest jeszcze daleko od sytuacji w Turyngii, Saksonii czy Brandenburgii. Teraz, z dnia na dzień, wygląda to tak samo w rządzie federalnym. Można się tylko zgodzić z Scholzem: to dość głupie".

Kanclerz Scholz ogłasza rozpad koalicji rządowej w Berlinie (6.11.24)Zdjęcie: ODD ANDERSEN/AFP/Getty Images

"Nie kiedyś, ale teraz"

Zdaniem komentatora "Süddeutsche Zeitung" byłoby "rażącą nieuczciwością oskarżać Scholza wyłącznie o taktykę partyjną. Oczywiście jest on również strategiem władzy, ale Scholz nie jest hazardzistą i doskonale zdaje sobie sprawę z ciężaru odpowiedzialności, jaki na nim spoczywa. Prawdopodobnie zależy mu przede wszystkim na zyskaniu na czasie, a tym samym na zapewnieniu tego, co Niemcy lubią najbardziej: ciszę i spokój.

Biorąc pod uwagę sytuację na świecie, który nie wykazuje żadnego zainteresowania faktem, że polityczny Berlin jest obecnie niedysponowany, nie jest to bezsensowny pomysł. Jednak spokój nie pomoże w walce z bałaganem. To, co pomoże, to rząd, który jest zdolny do pracy i wciąż ma przed sobą wystarczająco dużo lat rządzenia, aby odważyć się na wdrożenie niepopularnych reform. Taki, który ma wspólny pomysł na to, jak opanować złą sytuację gospodarczą. Który sprawi, że obywatele znów będą mogli uwierzyć: To państwo działa.

Jedno z najostrzejszych zdań, jakie Scholz wypowiedział pod adresem ministra finansów z FDP, brzmiało: „Zbyt często łamał moje zaufanie”. Scholz nie ufał już Lindnerowi i dlatego go zdymisjonował. Ale stawka jest znacznie wyższa, a mianowicie zaufanie obywateli do państwa i demokracji jako takiej. Mniejszościowy rząd Scholza nie będzie rządem, który może przywrócić to zaufanie. Dlatego musi odejść. Nie kiedyś, ale teraz".

Niemcy. Koniec trójpartyjnej koalicji

02:21

This browser does not support the video element.

"Absurdalny pomysł"

Rozpad koalicji komentuje też niemiecka prasa regionalna, np. dziennik "Neue Osnabrücker Zeitung"

"Olaf Scholz nie ma już większości w Bundestagu, kraj czekają tygodnie zastoju. Jeśli kanclerz jest przekonany że może nadal rządzić z mniejszościowym rządem SPD i Zielonych, nie musi nawet występować o wotum zaufania, ale może trzymać się daty wyborów we wrześniu 2025 roku. To absurdalny pomysł. Równie absurdalne jest kontynuacja rządzenia przeciwko skoncentrowanemu oporowi opozycji od CDU/CSU po lewicę i przeciwko większości społeczeństwa, która również uważa, że potrzebne są szybko przedterminowe wybory. Koalicja złożona z socjaldemokratów, Zielonych i liberałów jest od środy już historią, teraz potrzebny jest nowy mandatu od wyborców. Tak szybko, jak to możliwe".

Podobnie widzi to ukazująca się w Ravensburgu (Badenia-Wirtembergia) regionalna "Schwäbische Zeitung":

"Wotum zaufania w listopadzie, następnie rozwiązanie Bundestagu, wybory w połowie stycznia, negocjacje koalicyjne i utworzenie koalicji do końca marca - tak powinien wyglądać harmonogram, aby nowy rząd mógł jak najszybciej rozpocząć pracę.

Pozostanie tajemnicą Olafa Scholza, dlaczego uświadomienie sobie tego zajęło mu aż dwa dni. Kraj potrzebuje właśnie takiego szybkiego, nowego startu, a nie taktyki opóźniania. W niepewnych czasach kraj szybko potrzebuje jasnego przywództwa którego Scholz nigdy nie był w stanie zapewnić. Walka z deindustrializacją, powstrzymanie nieuregulowanej migracji, promowanie cyfryzacji, modernizacja infrastruktury, wzmocnienie Bundeswehry i pomocy dla Ukrainy. Tu nie ma miejsca na czekanie. Zbyt długo brakowało inicjatywy. Federalny komisarz wyborczy potrzebuje 60 dni na przygotowanie się do wyborów do Bundestagu. Z przyzwoitości i szacunku, Scholz powinien szybko wystąpić o wotum zaufania, aby umożliwić przedterminowe wybory już w styczniu".

Chcesz mieć stały dostęp do naszych treści? Dołącz do nas na Facebooku!

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej