1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Prasa: "Prawo do sfery prywatnej nie jest warte nawet funta kłaków"

Malgorzata Matzke25 czerwca 2013

Rozmiary afery z amerykańskim i brytyjskim posłuchem pozwalają wątpić w zagwarantowane obywatelom prawo do sfery prywatnej - twierdzą komentatorzy niemieckiej prasy.

Einbrecher mit einer Taschenlampe sieht durch ein Fenster © imageteam #10661737
Zdjęcie: fotolia/imageteam

"Frankfurter Allgemeine Zeitung":

"Tak jak niejasny jest los Edwarda Snowdena, od którego pochodziły informacje, tak samo niejasne są rozmiary programu szpiegowskiego tajnych służb naszych amerykańskich i brytyjskich przyjaciół. Jeszcze większą tajemnicą okryte jest to, co i kogo szpiegują Chińczycy i Rosjanie - i jakimi środkami. Ale przecież spora część pracy większości służb wywiadowczych polega na analizie jawnych źródeł, a tych jest po dostatkiem. Ponadto obowiązuje zasada, że wszystko, co się dzieje potajemnie, jest automatycznie sprzeczne z prawem. Ale obywatele demokratycznego państwa prawa mogą polegać na tym, że ono będzie trzymać się ustalonych zasad. Istnieje także, i to nawet w skali międzynarodowej, prawo do prywatności i do ochrony głównych dziedzin swojego życia osobistego przed jakimikolwiek samowolnymi zakusami państwa".

"Sueddeutsche Zeitung" uważa, że: "Z przypadku Snowdena można wyciągnąć trzy nauki: Ameryka i kliku jej sojuszników nadzorują zbyt wiele, zbyt wiele zatajają i nie znaleźli jeszcze adekwatnego modelu, jak obchodzić się z tymi, którzy to demaskują. Coś się nie zgadza w tym systemie, kiedy osoby ujawniające skandale zdane są na przychylność Chin lub Korei, by znaleźć potem dla siebie bezpieczną przystań".

"Die Welt" zaznacza, że "W przypadku technologii informacyjnych, jak zresztą w przypadku całej techniki, obowiązuje zasada, że to, co jest możliwe, wcześniej czy później zostanie zrealizowane. I w tym przypadku aparaty władzy muszą, nie tylko ze względów moralnych, lecz także ze względów wydajności, zrobić to, co im przychodzi najtrudniej: zachować umiar. W Stanach Zjednoczonych po 11 września zatracił się cały umiar, który na przykład w Niemczech był nakazem już nawet tylko z powodu braku środków do rejestracji i weryfikacji danych. Ale trzeba pamiętać, że także za czasów ministra finansów Eichela dozwolony był wgląd w prywatne konta obywateli, po to, by tropić ewentualnych terrorystów. Wszystko to skończyło się »ustawą o promowaniu uczciwości podatnika«, tylko po to, by mieć »szklanego obywatela«".

"Mannheimer Morgen" zaznacza, że " Zapisuje się wszystko, co tylko mogą pomieścić twarde dyski. Przed opinią publiczną zataja się wszystko, kiedy trzeba - także kłamiąc. W takiej sytuacji nasuwa się pytanie o granice demokracji. Ponieważ to wszystko, co teraz wyszło na światło dzienne, jawi się jak podwaliny pod państwo totalnego nadzoru, delikatnie powiedziawszy. Istnieje niebezpieczeństwo, że walka z terrorem, za czym nierzadko kryje się najzwyklejsze szpiegostwo gospodarcze, krok po kroku kruszy demokrację. To, co jeszcze wczoraj krytykowano, dziś już uważane jest za normalne. Państwo, które ma gwarantować wolność jednostki jest teraz w trakcie robienia czegoś zupełnie przeciwnego. Gwarantowane przez konstytucję prawo obywateli do prywatności nie jest już nawet warte funta kłaków".

Małgorzata Matzke

red.odp.: Bartosz Dudek