1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka prasa: Scholz udaje obrońcę Europy

Bartosz Dudek opracowanie
3 grudnia 2024

Niemieckie dzienniki komentują we wtorek (3.12.24) m. in. wizytę kanclerza Scholza w Kijowie.

Scholz z zapalonym zniczem, obok Zełenski z ukraińską flagą
Kanclerz Scholz i prezydent Zełenski oddają hołd poległym obrońcom UkrainyZdjęcie: Gleb Garanich/REUTERS

Komentator dziennika "Süddeutsche Zeitung" zauważa, że "poniedziałek był dobrym dniem dla kanclerza: pojechał do Kijowa po dwóch i pół roku - i zdążył zwłaszcza przed Friedrichem Merzem (szefem i kandydatem CDU na kanclerza, przyp. red.). Jedną z wielu dyscyplin rywalizacji Scholz-Merz jest podróżowanie do Ukrainy. Po rozpoczęciu wojny w 2022 roku pierwszy był Merz. Teraz, po rozpoczęciu kampanii wyborczej, Scholzowi udało się uniknąć nowego upokorzenia: Szybko wsiadł w niedzielę do nocnego pociągu do Kijowa i uprzedził Merza.

To słuszne, że wojna w Ukrainie powinna stać się tematem niemieckiej kampanii wyborczej: nic nie zmieniło Europy w ostatnim czasie i nie wymagało od Niemiec tak wiele, jak ten konflikt.

Republika Federalna Niemiec, która przez długi czas umiejętnie, a nawet oportunistycznie trzymała się z dala od światowych kryzysów, powinna przejmować się tą wojną. Tym bardziej w kampanii wyborczej: w najlepszym przypadku Niemcy będą mogli wybierać między różnymi odpowiedziami ze spektrum partii demokratycznych.

Niestety, kampania wyborcza szybko zmienia konkurentów w karykatury. Jeśli wierzyć Scholzowi, Merz jest tak samo zdolny do oceny kwestii wojny i pokoju, jak pieniacz podczas gry w rosyjską ruletkę. Z drugiej strony Merz twierdzi, że SPD zawsze oportunistycznie podsycała strach Niemców przed wojną. W obliczu cierpień Ukrainy te przesadne określenia wydają się w najlepszym razie niesmaczne".

FAZ: Scholz się miota

Z kolei komentator dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung" uważa, że wymienianie go przez Wołodymyra Zełenskiego w jego przemówieniu powitalnym w Kijowie jednym ciągiem wraz z Węgrami i USA nie jest zbyt pochlebne dla Olafa Scholza. Nawet jeśli chodzi „tylko” o integrację Ukrainy z NATO, a Scholz może pochwalić się, że robi dla tego kraju więcej niż Wielka Brytania i Francja razem wzięte, oznacza to, że „rozwaga”, z jaką Scholz promuje swoją politykę, jest z punktu widzenia Kijowa odmianą „rozwagi” Donalda Trumpa czy Viktora Orbána. Pomimo wszystkich wysiłków podejmowanych przez niemiecki rząd, zarówno materialnych, jak i psychologicznych, w tym fantazjowania o wojnie światowej, nie opłaciło się politycznie ani Ukrainie, ani Niemcom, to że Scholz miota się między młotem a kowadłem. 

"Mobilizacja strachu" 

Dziennik "Handelsblatt" analizuje:

"Kalkulacja Scholza, by wpisać się w tradycję jego socjaldemokratycznych poprzedników, Willy'ego Brandta i Gerharda Schrödera, jak dotąd się nie sprawdziła. Podczas swojej kadencji ugruntowali oni reputację SPD jako partii pokoju. Dzięki swojej Ostpolitik Brandt stworzył na przykład podstawy do pojednania z Polską, podczas gdy Schröder odrzucił wysłanie niemieckich wojsk na wojnę w Iraku. Jednak SPD nie robi obecnie żadnych postępów w sondażach.

Być może kurs Merza, który w niedzielę odparł, że Scholz gra na strachu Niemców przed wojną, również jest chwytliwy. „Mobilizacja strachu przed wojną jest DNA SPD”, napisał lider CDU w okólniku.

Ukraiński prezydent znajduje się w centrum niemieckiej kampanii wyborczej. Scholz przywiózł do Kijowa pakiet wojskowy o łącznej wartości 650 milionów euro. To dużo pieniędzy. Ale Wołodimir Zełenski chce gwarancji bezpieczeństwa od NATO dla swojego kraju i dostawy pocisków manewrujących Taurus. Od Scholza nie dostanie ani jednego, ani drugiego".

Die Welt: Scholz udaje obrońcę Europy"

Komentator dziennika "Die Welt" ocenia, że w Kijowie "kanclerz udaje obrońcę Europy. Na niemieckich wiecach odgrywa kanclerza pokoju, który ratuje Niemcy przed wojną nuklearną. Ostatecznie odbywa się to kosztem Ukrainy. I kosztem europejskiego bezpieczeństwa".

"Scholz ogłosił, że w grudniu dostarczy broń wartą 650 milionów euro. Ukraina może polegać na Niemczech, podkreślił kanclerz z typowym dla Scholza frazesem: 'Mówimy to, co robimy. I robimy to, co mówimy'. W Kijowie ludzie zagryzają wargi, ponieważ Ukraińcy odczuwają skutki nasilających się rosyjskich bombardowań i wiedzą, czego Scholz nie robi: odmawia dostarczenia rakiet typu Taurus, których pilnie potrzebują", czytamy.

Zamiast tego Scholz po raz kolejny serwuje narrację, że „Niemcy pozostaną najsilniejszym zwolennikiem Ukrainy w Europie”. „Jest to prawdą tylko wtedy, gdy spojrzymy na liczby bezwzględne. W odniesieniu do wyników gospodarczych, Polska i kraje bałtyckie podejmują znacznie większe wysiłki niż Niemcy. Niemniej jednak Scholz poklepuje się po epoletach, co jest możliwe tylko dlatego, że inne 'duże' narody europejskie są jeszcze bardziej niechętne do pomocy niż Niemcy”.

„W przeciwieństwie do Niemiec, Francja i Wielka Brytania dostarczają obecnie pociski manewrujące dalekiego zasięgu. Od lutego 2022 r. strategia Scholza w zakresie wspierania Ukrainy polegała na wygłaszaniu przemówień na temat epokowego zwrotu , za którymi nie szły prawie żadne działania" - pisze gazeta.

 

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej