Niemiecka prasa: szef MON walczy o swoją reputację
11 czerwca 2013„Landeszeitung" z Lüneburga:
„De Maizière będzie musiał się przyzwyczaić do stawiania się przed komisjami. Planowane przez opozycję powołanie parlamentarnej komisji śledczej w sprawie afery Euro Hawk, można by, co prawda, uznać za taktykę w kampanii wyborczej. Ale wątpliwości na temat stosunków panujących w ministerstwie są jak najbardziej wskazane. W ubiegłym tygodniu de Maizière zarzucił swoim pracownikom niewłaściwą politykę informacyjną. Teraz przyznaje: „powinienem był dalej drążyć”. To słowo pozwala na konkluzję, że był jednak poinformowany o fiasku projektu. Ale widocznie nie chce ustąpić ze stanowiska również dlatego, że jest pewny, iż nie pojawi się nic w formie pisemnej”.
„Frankfurter Allgemeine Zeitung":
„Dojście do właściwego wniosku po błędnej procedurze, nie jest powodem do dymisji – powiedział de Maizière. W poniedziałek była to jedna z kilku prób przekonania zebranych, że właściwie jest bez znaczenia kiedy i co wiedział. Najważniejsze, że podjęto w tej sprawie właściwą decyzję. Ale czy opinia publiczna też to tak widzi, zadecyduje kampania wyborcza i kanclerz Angela Merkel”.
„Reutlinger General-Anzeiger":
„Minister obrony Thomas de Maizière przynajmniej na razie wyszedł obronną ręką z fiaska kosztownego projektu Euro Hawk. Jest on piątym ministrem obrony, który zajmował się tym projektem i sprawdza się powiedzenie, że lepszy jest koniec z hukiem niż huk bez końca. Nie da się ukryć, że popełniono błędy; również w ministerstwie i za sprawą samego ministra. De Maizière popełnił je zwłaszcza w polityce informacyjnej”.
„Rheinische Post" z Düsseldorfu:
„Gabinet Angeli Merkel ma wiele światła, zwłaszcza emanującego od niej, ale też wiele cienia. Taką stale żarzącą się lampką był Thomas de Maizière, czy jako szef Urzędu Kanclerskiego, czy jako szef MSW czy też teraz, jako minister obrony i „rezerwowy kanclerz”. Bezsprzecznie wyrobił sobie opinię pruskiego pożeracza akt. Teraz ten tak oceniony i ceniony de Maizière oferuje nam mega-porażkę. W tej kosztownej aferze zdenerwowany minister walczy o swoją reputację; możliwe, że nawet o być, albo nie być”.
„Frankfurter Rundschau":
„Wystąpienie de Maizière’a było żenujące. Postępuje według scenariusza, znanego niektórym jego poprzednikom: najpierw się do niczego nie przyznawać, potem tylko do tego, czemu nie da się zaprzeczyć. Aż wreszcie kanclerz stwierdzi, że to za dużo, żeby zatrzymać cenionego ministra i zmusi go do dymisji”.
Iwona D. Metzner
red. odp.: Bartosz Dudek