1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka prasa: Szefa DFB zgubiła chciwość

3 kwietnia 2019

Prasa komentuje ustąpienie prezesa Niemieckiego Związku Piłki Nożnej Grindela na skutek ujawnienia czerpanych korzyści. Ale to nie było wszystko.

Reinhard Grindel
Reinhard Grindel Zdjęcie: picture alliance/dpa/U. Deck

„Co pozostanie po jego trzech latach w DFB? Odpowiedź jest prosta: katastrofalny wizerunek związku”- pisze „Volksstimme” z Magdeburga. „Do czego Grindel, z zawodu dziennikarz, nie przyłożył ręki, to kończyło się katastrofą – czy to w przypadku Mesuta Oezila czy komentarzy ws. wykluczenia z kadry mistrzów świata Hummelsa, Boatenga i Muellera. Teraz doszły do tego pokątne dochody i drogie prezenty. Fakt, że Grindel przyszedł do związku nie ze sportu, tylko z polityki, z pewnością nie ułatwiał mu życia. Próbował on zdobywać punkty na płaszczyźnie politycznej np. walcząc o transparencję w związku, co było potrzebne po skandalu ws. organizacji mundialu w Niemczech w roku 2006. Tym bardziej filmowy jest finisz tego wszystkiego. Grindel potknął się o pieniądze i prezent. Wyleciał z tego stanowiska w największym na świecie związku piłkarskim przez 78 tys. euro i zegarek za 6000. To brzmi jak zły żart, ale jest czystą symboliką”.

"Nuernberger Nachrichten" uważa, że "po zdemaskowaniu jego dochodów i fakcie przyjęcia drogiego zegarka od ukraińskiego działacza zamieszanego w skandale, Grindel sprawiał wrażenie, jakie robili już jego poprzednicy i wielu działaczy piłkarskich: chciwego".

„Rhein-Zeitung” z Koblencji zaznacza, że „w czasie sprawowania przez Grindela tego urzędu nie bardzo można było się zorientować, co go uprawnia do tego, żeby być prezesem Niemieckiego Związku Piłki Nożnej. Teraz byłaby właściwa pora, żeby zacząć dyskusję o tym, jaki powinien być jego następca. Czy nie byłoby np. lepiej postawić na kogoś, komu bliższa jest piłka nożna niż polityka, i komu bardziej chodziłoby o piłkę niż o siebie samego”.

„Stuttgarter Zeitung” podkreśla, że „tego rodzaju potknięcia nie kosztowałyby utraty stanowiska kogoś takiego, jak lubianego powszechnie Wolfganga Niersbacha w roku 2015. Ubolewano, że pożegnał się z DFB. Reinhard  Grindel nie zaskarbił sobie w czasie swoich trzech lat w związku takiego poparcia i sympatii. Dla podwładnych był zbyt arogancki, a zdaniem opinii publicznej nie miał jasnego kursu. Chciał się podobać i klubom amatorskim, i zawodowym. Ale wszystkie je źle reprezentował i nigdy nie pozbył się opinii, że jest tylko prowizorycznym rozwiązaniem, kiedy rozpoczynał swoją pracę w kwietniu 2016.

„Frankfurter Allgemeine Zeitung” uważa, że „przez samo tylko rozstanie się z Grindelem największy na świecie związek piłkarski automatycznie nie odzyska zaufania. W tym celu należałoby także wysłać na księżyc snajperów, którzy wykosili Grindela, celowo lansując kompromitujące detale”.

„Die Welt” zaznacza, że „w szeregach DFB nie bardzo widać kandydatów na następcę Grindela. Alternatywą mógłby być jakiś znany były piłkarz albo ktoś mocny ze świata polityki czy gospodarki. Ktoś pokroju Christiana Seiferta, który przyszedł z koncernu Karstadt i z powodzeniem dowodzi Bundesligą. Kto by to miał nie być, przestrogą będzie mu przypadek Grindela”.