1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka prasa: trucizna dla wielkiej koalicji

Elżbieta Stasik
16 października 2018

Tematem dnia są nadal wybory w Bawarii, a na ich tle kondycja i przyszłość partii koalicyjnych, a tym samym rządu w Berlinie.

Szefowie partii wielkiej koalicji: (od l.) Angela Merkel (CDU), Horst Seehofer (CSU) i Andrea Nahles (SPD)
Szefowie partii wielkiej koalicji: (od l.) Angela Merkel (CDU), Horst Seehofer (CSU) i Andrea Nahles (SPD)Zdjęcie: picture-alliance/AP/M. Sohn

Frankfurter Allgemeine Zeitung” przygląda się sytuacji wprawdzie osłabionej, ale ciągle jeszcze najsilniejszej w Bawarii CSU:

„Wynik tych wyborów nie wpłynął na zmniejszenie się liczby tych w CSU, który wołają «Seehofer musi odejść». Ale Seehofer nie ma zamiaru dać sobie przypiąć łatki winnego za wszystko, którym zresztą nie jest. Nie ustąpi dobrowolnie, jak swego czasu Waigel, może być wyrzucony z dworu tylko na nadzwyczajnym zjeździe partii. Soeder musi najpierw zbudować swoją czarno-czarną koalicję, na co konstytucja daje mu tylko cztery tygodnie. Ale prędzej czy później także on będzie sięgał po przewodnictwo partii. (…) I kto wie, czy w Berlinie wszystko się wkrótce nie rozleci? W przypadku takiej eksplozji minister spraw wewnętrznych byby tylko jedną z wielu ofiar, a w Monachium poniekąd mile widzianą szkodą poboczną. Ale jak mówi Frankończyk: przyjdzie czas, przyjdzie rada”.

CSU jest też tematem komentarza bawarskiego dziennika „Straubinger Tagblatt/Landshuter Zeitung”:

„Analizować i z pokorą przyjąć wynik wyborów. Politycy CSU powtarzają to jak katarynka, przed każdą kamerą i każdemu reporterowi. Dzień po tym, jak CSU uzyskała drugi z najgorszych po wojnie wyników, w CSU krąży fajka pokoju. Żadnych żądań, czy wręcz ofert dymisji. Tak pokazuje się wyborcom pokorę: na zmiany nie ma chwilowo co liczyć”.

Uwagę stołecznego „Die Welt" zaprzątają z kolei socjaldemokraci:

„Uczyć się na błędach – tak brzmiał tytuł stustronnicowej analizy, w której przywództwo SPD rozliczyło się z wynikiem wyborów do Bundestagu 2017. Coś takiego jest jednak owocne tylko wówczas, jeżeli rzeczywiście wyciągnie się wnioski. Reakcja na najnowszą klęskę w wyborach w Bawarii każe w to wątpić. Bo też najważniejsze przesłanie po tej historycznej porażce w landzie brzmiało tym razem: winne jest CSU; spór rozpętany w rządzie federalnym przez chadeków doprowadził do tego, że dobre rezultaty pracy socjaldemokratycznych ministrów nie zostały nawet zauważone. Za pozwoleniem: SPD poradziła sobie sama”.

Zdaniem „Stuttgarter Zeitung":

„Aktualna nędza jest trucizną dla wielkiej koalicji. Czy przetrwa, okaże się za dwa tygodnie, po wyborach w Hesji. W SPD wielu obawia się, że jako mniejszy partner Merkel partia się wykończy. CSU będzie po tej niedzieli jeszcze trudniejszym partnerem, bez względu na to, jak będzie się nazywał szef MSW. A najnowsza klęska na pewno jeszcze tylko przyspieszy zejście ze sceny Merkel”.

„Po meczu jest przed meczem – Bawaria była wczoraj, jutro przyjdzie Hesja” – konstatuje gazeta „Westfälische Nachrichten" (Münster) – „Inaczej niż w Bawarii wybory te zadecydują o przyszłości wielkiej koalicji i obydwu szefowych partii Merkel i Nahles. CDU mianowicie może (inaczej niż CSU w Bawarii) faktycznie utracić urząd premiera. A gdyby SPD też miało się udać tylko poniesienie porażki, Nahles znalazłaby się pod ogromną presją ze strony przeciwników wielkiej koalicji. Możliwe rewolty są zatem tylko odroczone”.