"Trzeba przyzwyczaić się do takich zbrodni jak w Aleppo"
15 grudnia 2016„Volksstimme” z Magdeburga pisze: „Zbliżające się zdobycie Aleppo będzie dla syryjskiego prezydenta Asada jednym z większych triumfów od momentu rozpoczęcia wojny domowej w roku 2011. Jego oddziały mają wolną rękę, nikt nie może ich już powstrzymać. Wschodnia część Aleppo zamieniła się w piekło, z którego nie zdołają wydostać się dziesiątki tysięcy ludzi. Apele o przyjście im z pomocą przechodzą bez echa, Rada Bezpieczeństwa ONZ jest gremium godnym pożałowania a Zachód się skompromitował. A przecież Baszar al-Asad i jego armia byłyby niczym bez wojskowego wsparcia ze strony Rosji i Iranu. Tylko te dwie siły byłyby w stanie pohamować syryjskiego prezydenta. Ale nie robią tego we własnym interesie. Już teraz wytyczane są strefy wpływu, jakie w przyszłości obowiązywać będą w Syrii czy tam, gdzie coś po niej pozostanie. Nikt już właściwie nie wierzy, że po wojnie domowej znowu powstanie spójne syryjskie państwo. Nawet jeżeli Asad akurat jest górą, dużych części kraju nigdy nie będzie on w stanie kontrolować”.
„Stuttgarter Zeitung” podkreśla, że „Przegranym bitwy o Aleppo jest także Zachód. Nic nie da lament, że tak bardzo ponoć kierująca się zasadami moralnymi wspólnota międzynarodowa znowu zdradziła swoje wartości jak człowieczeństwo, demokracja i wolność. To hańba! Ale pójdzie to tak samo szybko w niepamięć jak masakra sprzed trzech lat w Homs, którą Zachód już dawno wyparł z pamięci”.
„Landeszeitung” z Lüneburga uważa: „Będziemy musieli przyzwyczaić się do takich zbrodni wojennych jak w Aleppo. Tak długo jak Putin będzie chronił swoich despotów, Rada Bezpieczeństwa ONZ będzie bezzębnym tygrysem. Chiny nie są jeszcze w stanie interweniować jako strzegące porządku i ładu mocarstwo. Stany Zjednoczone pod przywództwem Donalda Trumpa nie mają zamiaru przyczepić sobie na piersi gwiazdy globalnego szeryfa. Jest to idealny czas, aby mogli wyszaleć się sadystyczni mordercy w warunkach nieludzkiej wojny religijnej”.
„Die Zeit” zaznacza: „Niektórzy zachodni politycy najchętniej domknęliby teraz Syrii wieko trumny i napisali na nagrobku ‘Niestety nie możemy nic zrobić'. Ale tak prosto Europa i Niemcy nie wykręcą się z tego. W Syrii wciąż jeszcze duże obszary kraju są w rękach opozycji. Wciąż jeszcze 36 miejscowości z prawie milionem mieszkańców jest oblężonych, a gdzie indziej też spadają bomby rozpryskowe. A na stole są jeszcze wszystkie te opcje, po które przez tchórzostwo nikt do tej pory nie sięgnął: mosty powietrzne z transportami pomocy, sankcje przeciwko syryjskim i rosyjskim odpowiedzialnym za zbrodnie wojenne a nawet groźba interwencji militarnej, by zapobiec bombardowaniom ludności cywilnej. Rewolucja jest może przegrana, ale wciąż jeszcze można uratować setki tysięcy ludzi”.
„Die Welt” pisze: „Aleppo oznacza coś więcej niż miasto umierające w wojnie domowej. Aleppo, podobnie jak Sarajewo, stało się synonimem grozy. Jest to synonim masowych zbrodni, rzezi, zagłodzenia i śmierci ludzi, i to nie gdzieś w utajnieniu, tylko na oczach całej światowej opinii publicznej. Do tej pory wojna w Syrii pochłonęła 400 tysięcy ofiar. W samym Aleppo jest ich szacunkowo ponad 30 tysięcy i liczby te będą dalej rosły”.
Opr.: Małgorzata Matzke