1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka prasa: rozpoczyna się wojna handlowa USA-Chiny

6 lipca 2018

Niemieckie gazety komentują w piątek (6.07.18) m. in. wojnę handlową między USA a Chinami i UE.

Deutschland Autos Export
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/I. Wagner

"Amerykański prezydent Donald Trump dotrzymuje swoich obietnic" – pisze "Frankfurter Allgemeine Zeitung". "Dlatego w ten piątek rozpoczyna się na dobre wojna handlowa między Stanami Zjednoczonymi a Chinami. Trump nie rozróżnia między przyjacielem a wrogiem. Nie należy przeceniać jego notorycznej retoryki, według której amerykański deficyt w bilansach handlowych z większością krajów świata to dowód amerykańskiej słabości i zagranicznej przebiegłości, wykorzystującej tę słabość. Trump udowodnił, że albo nie rozumie powodów powstania takiego bilansu handlowego albo uważa to za nieistotne. Trump wierzy w to, że siła nabywcza Stanów Zjednoczonych jest tak wielka, że koniec końców wszyscy partnerzy handlowi poddadzą się. Jak dotąd nic nie było w stanie odwieść go od tego przekonania".

Zdaniem komentatora regionalnego dziennika "Neue Osnabrücker Zeitung" prezydent USA "łączy impulsywność furiata ze zdolnością do koncentracji małego dziecka. Ale czasem też wie, co robi. Wojny handlowe można łatwo wygrać – twierdził przed miesiącami Trump. W konflikcie z Pekinem być może ma rację. Patrząc na liczby staje się jasne, kto ma w ręku większe atuty. USA zakupiły w 2017 r. w Chinach towary o wartości ponad 500 mld dolarów. W odwrotnym kierunku wartość towarów wyniosła 130 mld. I nawet jeśli liczby to nie wszystko – chińscy producenci mają w tej wojnie celnej więcej do stracenia niż amerykańscy".

Z kolei dziennik "Frankfurter Rundschau" pisze o tym, że ambasador USA w Niemczech Richard Grenell zasugerował przedstawicielom niemieckich koncernów motoryzacyjnych, że Stany Zjednoczone byłyby gotowe znieść cła na samochody. Zdaniem komentatora nie jest to takie proste. "Jeśli jeden kraj obniża cła, musi to dotyczyć wszystkich członków Światowej Organizacji Handlu (WTO). Automatycznie do gry weszliby też producenci z Japonii i Chin. Bilateralna umowa o handlu musiałaby dotyczyć większego pakietu towarów, a nie tylko poszczególnych kategorii produktów. Europejczycy proponują USA już od dłuższego czasu negocjacje na temat takiego porozumienia. Tego jednak Trump nie chce, ponieważ musiałby ze swojej strony pójść na ustępstwa i nie mógłby ograniczyć debaty tylko do samochodów".

Także komentator regionalnej gazety "Volksstimme" z Magdeburga jest sceptyczny. "Wzajemna rezygnacja z ceł byłaby niecodziennym zwrotem – odchudzonym wariantem wolnego handlu bez podstaw traktatowych. Trzeba by najpierw przeanalizować, w jaki sposób da się to pogodzić z regułami Światowej Organizacji Handlu".

Inaczej widzi to komentator dziennika ekonomicznego "Handelsblatt". Jego zdaniem propozycja przekazana przez amerykańskiego ambasadora "to już jest coś". "Po kilku tygodniach gróźb pod adresem Europejczyków w sprawie ceł na samochody, prezydent USA Donald Trump sygnalizuje gotowość Waszyngtonu do rozmów. Ile warta jest ta oferta, to się jeszcze okaże. Po pierwsze nie jest jasne, czy pośrednik rzeczywiście mówi w imieniu prezydenta – tylko wtedy jego propozycje miałyby stosowną uwagę. Z drugiej strony także minister gospodarki Wilbur Ross zaproponował, by zredukować cła na samochody po obu stronach Atlantyku do zera. Unia Europejska byłaby do tego zasadniczo gotowa".

Z kolei komentator innej regionalnej gazety, "Stuttgarter Nachrichten" uważa, że amerykański rząd "chce podzielić Europejczyków, ponieważ będzie mu łatwiej ich rozgrywać. Przeciwko takiemu postępowaniu Europejczycy muszą odpowiedzieć solidarną postawą, a na protekcjonizm Trumpa odpowiedzieć nowymi umowami z innymi partnerami handlowymi, nie zapominając, że nawet wielki przemysł w USA jest po ich stronie".