Niemiecka prasa: Wybór Tuska jest zasłużonym uznaniem dla rozwoju Polski
31 sierpnia 2014"To nie jest zła decyzja, by przewodniczącym Rady Europejskiej uczynić polskiego premiera Donalda Tuska" - pisze "Frankfurter Allgemeine Zeitung". "Odpowiadał wszystkim obozom politycznym; na szczęście nie doszło do powtórki cyrku, jaki towarzyszył nominacji Junckera na szefa Komisji Europejskiej. Kanclerz Merkel nazwała Tuska, z którym łączą ją dobre polityczne i prywatne relacje, 'przekonanym i przekonującym Europejczykiem z pasją'. Przede wszystkim ta siła perswazji będzie mu potrzebna w obecnych trudnych, nieprzejrzystych czasach, gnających Europejczyków od kryzysu do kryzysu. Wybór Tuska jest poza tym zasłużonym uznaniem dla rozwoju, jaki Polska i inne kraje Europy środkowowschodniej przeszły od czasu wejścia do UE w 2004 r. Dobrze, że są teraz na czołowym stanowisku i to nie tylko, by zaspokoić ich potrzebę prestiżu. Także bliskość z Niemcami jest korzystna", pisze FAZ-online.
"Zeit-online" uważa, że "konflikt ukraiński i wybór Polaka Donalda Tuska na szefa RE ukazują, jak przesunęły się akcenty polityczne w Europie.
"Donald Tusk, który od prawie siedmiu lat jest premierem polskiego rządu, reprezentuje jedno z większych państw UE, które pod jego rządami zapisało na swych kartach historię sukcesu politycznego i gospodarczego. Już nawet to odróżnia jego wybór od wielu innych decyzji personalnych, jakie szefowie państw i rządów UE podjęli w przeszłości. Czasami chodziło tylko o to, by znaleźć najmniejszy wspólny mianownik. Tusk natomiast jest politykiem dużego kalibru. Lecz jest jeszcze coś więcej, co nadaje jego wyborowi szczególnego znaczenia, wykraczającego poza to, kto w przyszłości będzie w Brukseli udzielał głosu Angeli Merkel.
Prawie ćwierć wieku minęło od czasu, gdy państwa Europy środkowowschodniej oswobodziły się od komunizmu. Od roku 2004 do UE należy Polska, Węgry, Czechy, Słowenia, Słowacja i trzy kraje bałtyckie; od 2007 Rumunia i Bułgaria. Przez długi czas można było odnosić wrażenie, że w UE jakby tylko je tolerowano, nie traktując ich jak równoprawnych członków. Dopiero w ostatnich tygodniach i miesiącach definitywnie doszlusowały one do UE. I odwrotnie: dopiero od chwili wybuchu kryzysu ukraińskiego także Unia Europejska politycznie, duchowo i mentalnie dotarła na wschód.
A to, że po raz pierwszy akurat Polak wybrany został na jedno z najważniejszych europejskich stanowisk w chwili, gdy Rosja prowadzi na Ukrainie właściwie już nieukrywaną wojnę, nie jest przypadkiem. UE, która przez długi czas była zachodnioeuropejskim klubem, stała się w minionych miesiącach bardziej wschodnia. Wybór Tuska odzwierciedla to przesunięcie.
Nie oznacza to, że unijna polityka - na przykład z konflikcie z Rosją - nagle się zmieni. Zakres władzy szefa Rady Europejskiej jest ograniczony, a Tusk nie jest żadnym bezmyślnym raptusem. Poza tym u swojego boku ma on w osobie szefowej unijnej dyplomacji Federiki Mogherini Włoszkę, która - używając eufemizmu - w stosunku do Moskwy była dość powściągliwa".
"Zeit-online" zaznacza także, że "Europejska świadomość Tuska kształtowała się nie w trakcie studiowania traktatów europejskich ani na wykładach upamiętniających zasługi Jeanna Monneta, tylko w Gdańsku, w walce młodego człowieka o wolność i związkowy ruch Solidarności.(...) Polski przewodniczący Rady Europejskiej uosabia inną część europejskiej historii i będzie opowiadał inne historie, niż mężczyźni, którzy przed nim reprezentowali UE. Historie, z których Unia będzie mogła czerpać siły - pod warunkiem, że inni Europejczycy będą chcieli Polaka słuchać".
"Sueddeutsche Zeitung" pisze, że "Prezydent Rady Europejskiej jest dlatego taki ważny, bo poprzez swoją funkcję mediatora pomiędzy 28 szefami rządów nabywa bardzo głębokiego, wewnętrznego wglądu w narodowe interesy wszystkich państw. Pozycja obarczona takim zaufaniem czyni tę funkcję tym potężniejszą. Do tego dochodzi jeszcze fakt, że polski premier, obejmuje to stanowisko z dużym kredytem zaufania ze strony Angeli Merkel. Niemiecka kanclerz chwaliła go jako Europejczyka z przekonania, cieszącego się szczególnym zaufaniem Niemiec. Za niezawodnego i lojalnego uważa się go także w Londynie i Paryżu".
Zwracając uwagę na słabe strony Donalda Tuska - jego znajomość języków - "Spiegel-online" pisze: "Tusk już od prawie roku podciąga się z angielskiego. Będzie musiał jeszcze mocno przysiąść fałd, by móc tak zgrabnie dyrygować 28 szefami państw i rządów, jak jego poprzednik Van Rompuy. Pomocna będzie mu przy tym bliskość Angeli Merkel, z którą czasami gawędzi po niemiecku. Także Anglosasi cenią sobie polskiego historyka Tuska, który jako student w komunistycznej Polsce mianem swych politycznych wzorców określił Ronalda Reagana i Margaret Thatcher - a jako szef polskiego rządu zawsze pomstował na przesadną biurokrację i zbytnie wpływy państwa. (...) 'Tusk is somebody we can do business with' ('Tusk to ktoś, z kim jest nam po drodze') - powiedział jeden z brytyjskich dyplomatów wysokiego szczebla", zaznacza "Spiegel" w swym komentarzu.
"Die Welt" podkreśla jeszcze, że "wybór Tuska jest sygnałem ze strony UE. Tusk jako przewodniczący Rady Europejskiej wniesie na to stanowisko nie tylko charyzmat, któremu brakowało jego poprzednikowi Van Rompuyowi, ale także polskie główne ukierunkowania: dobre relcje ze Stanami Zjednoczonymi, silne wsparcie dla ukraińskiego rządu i ostrą krytykę Rosji. Jedynym mankamentem jest jego słabiutki angielski i nieznajomość francuskiego. Dobrze, że chociaż mówi po niemiecku".
opr. Małgorzata Matzke
.