1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka strategia na Afganistan: mniej wojny, więcej cywilnej odbudowy, współpraca z talibami

26 stycznia 2010

Nową strategię na ustabilizowanie sytuacji w Afganistanie. kanclerz Merkel określa mianem „cywilno-militarnej”. Wprawdzie zakłada zwiększenie liczby oddziałów Bundeswehry, ale kładzie nacisk na cywilną odbudowę kraju.

Angela Merkel w Afganistanie w 2009 rokuZdjęcie: AP

Na dwa dni przed międzynarodową konferencją poświęconą sytuacji w Afganistanie Niemcy ogłaszają swoje propozycje. Nie są nowe i zaskakujące, ale "tworzą nową jakosć" - podkreślił na konferencji w Berlinie, szef niemieckiej dyplomacji, Guido Westerwelle. Szef berlińskiego MON, von Guttenberg mówił w tym kontekście o "wiarygodnej strategii".

Kanclerz Merkel jest nastawiona na wypracowanie w Londynie wspólnego rozwiązania z partnerami z NATO. Niemiecka strategia wychodzi naprzeciw oczekiwań Waszyngtonu, ale tylko nieznacznie. Prezydent Barack Obama apelował o zwiększenie kontyngentów. I Berlin wyśle dodatkowych wojskowych (850 żołnierzy), ale znacznie poniżej swoich możliwości. Niemiecki kontyngent liczy obecnie 4 500 żołnierzy.

Angela Merkel w AfganistanieZdjęcie: picture-alliance / dpa

Od misji wojskowej do szkoleniowej

Wczoraj (25.01) wieczorem na trwającym prawie trzy godziny spotkaniu w Urzędzie Kanclerskim Angela Merkel z czterema ministrami (spraw zagranicznych, obrony, spraw wewnętrznych i pomocy rozwojowej) zatwierdziła nową niemiecką strategię dla Afganistanu. Narada ministrów była tajna i nie zakończyła się konferencją prasową. Rheinischer Post twierdziła, że politycy doszli do porozumienia, by zwiększyć niemiecki kontyngent o 500 żołnierzy, tak by w sumie liczył 5000 i pozostał trzecim co do wielkości w ramach sił międzynarodowej misji stablizacyjnej ISAF. Część mediów informowała, że rząd bierze pod uwagę wysłanie nawet do 1500 wojskowych więcej. Kanclerz Merkel w czasie popołudniowego spotkania z korpusem dyplomatycznym powiedziała, że niemiecki rząd „stawia z jednej strony na ochronę militarną, a z drugiej na cywilną odbudowę kraju”. Zapowiedziała silniejsze zaangażowanie w organizowaniu szkoleń dla policjantów i funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa. Merkel mówiła tylko o „koniecznej militarnej aktywności”, podreślała potrzebę inwestycji w cywilną odbudowę kraju. Dlatego, jak ogłoszono dzisiaj w południe, kontyngent Bundeswehry w Afganistanie zostanie powiększony jedynie do 850 żołnierzy, z tego 350 pomyślanych jest jako rezerwa do wykorzystania na przykład przy ochronie bezpieczeństwa przebiegu wyborów. 1400 żołnierzy przeprowadzać ma szkolenia (obecnie 280).

Trening: Bundeswehra szkoli afgańskich policjantów.Zdjęcie: AP

Nowa jakość: wojna i pokój

Nowa strategia to połączenie wizji ministra obrony, Karla-Theodora zu Guttenberga i ministra spraw zagranicznych, Guido Westerwellego. Ten pierwszy optował za niewielkim zwiększeniem liczby żołnierzy, tak by mogli realizować takie projekty jak niemiecka szkoła policyjna w Kunduzie, która ruszy od maja. To stanowisko dobrze oceniają wojskowi -

w tym były główny inspektor Bundeswehry, gen. Harald Kujat, który uważa, że Guttenberg „szuka w taki sposób kontaktu z miejscową ludnością, bo nie chce, by niemiecka misja kojarzyła się tylko z walkami”. Natomiast szef niemieckiej dyplomacji, Guido Westerwelle od początku dyskusji nad nowym planem kładł nacisk na pomoc skierowaną bezpośrednio do Afgańczyków. I to jest ta "nowa jakość", o której dzisiaj mówił. Niemcy postawili sobie za cel wyszkolnie w ciągu roku 5000 afgańskich policjantów i w tym celu celu powiększą liczbę osób z 123 do 200, które będą zajmować się tym zadaniem. Rząd w Berlinie nie wymienia daty wycofania Bundeswehry z Afganistanu. Zapowiada jedynie rozpoczęcie przygotowań do tego pod koniec roku i wyraża nadzieję, że przekazanie odpowiedzialności za bezpieczeństwo publiczne w ręce Afgańczyków nastąpi w ciągu 4 lat.

Jednostki Bundeswehry w AfganistanieZdjęcie: picture-alliance/ dpa

Propozycja dla talibów

Westerwelle zgłosił kontrowersyjny program finansowy dla talibów, którzy „zrezygnują z walk i wyrzekną się przemocy”. Nazwał go dzisiaj "programem reintegracji", czyli umożliwieniem powrotu do swoich społeczności i normalnego życia. Berlin zamierza finansowo wspierać ten program, którego pomysłodawcom jest rząd afgański Karzaja. Guido Westerwelle zapowiedział, że niemeicki rząd przekazywać będzie na ten cel przez 5 lat po 10 mln euro rocznie. Suma ta przekazywana będzie na konto międzynarodowego funduszu dla Afganistanu. Na cywilną odbudowę północnej części Afganistanu Berlin zamierza zwiększyć od 2010 pomoc finansową z 220 na 430 mln euro.

Rzecznik ministra spraw zagranicznych, Andreas Peschke, na konferencji prasowej tłumaczył, że propozycja przedstawiona przez Guido Westerwelle jest skierowana przede wszystkim do ludzi, którzy „dołączyli do talibów nie z powodów ideologicznych a materialnych i tkwią teraz w tym środowisku, bo nie mają innych perspektyw na ustabilizowane życie”. Dlatego, jak tłumaczył rzecznik, „rząd Niemiec może ich wesprzeć, by wydobyli się z tego kręgu”.

Centrum Kabulu: po ataku TalibówZdjęcie: AP

Poparcie kościoła

Propozycja Westerwellego niespodziewanie spotkała się z aprobatą niemieckiego kościoła ewangelickiego, który od kilku tygodni intensywnie uczestniczy w afgańskiej debacie. Wiceprzewodniczący Rady Kościoła Ewangelickiego (EKD) w Niemczech, Nikolaus Schneider, powiedział w telewizji SWR, że „warto się zastanowić nad tym, jak ludzi od tego powstrzymać, żeby nie zarabiali na wojnie, albo nie musieli na wojnie zarabiać, ponieważ są tak biedni i najęli się do talibów. To jest rozsądny pomysł”. To pierwsza pozytywna ocena działań rządu ze strony ewangelików. Trzy tygodnie temu przewodnicząca EKD, biskup Margot Käßmann, w noworocznym orędziu ostro skrytykowała udział Bundeswehry w afgańskiej misji. Powiedziała, że „nic nie idzie dobrze w Afganistanie„ i zaapelowała o „więcej fantazji do zaprowadzenia pokoju”. Biskup Käßmann oceniła, że w Afganistanie "bronią nie osiągnie się pokoju". Radziła, by postawić na cywilną pomoc Afgańczykom.

Krytyka ekspertów

Bomby detonujące w KabuluZdjęcie: AP

Wojskowi są sceptyczni wobec planów szefa dyplomacji. Były podpułkownik Bundeswehry, Andreas Timmermann-Levanas, ocenia krytycznie propozycję Westerwellego: „Pozwolę sobie stwierdzić, że wygląda na to, że minister spraw zagranicznych nie poznał jeszcze wielu talibów” - powiedział w telewizji SWR. Także były główny inspektor Bundeswehry, gen. Harald Kujat, nie widzi szans na powodzenie tego projektu. W wieczornym wydaniu programu informacyjnego drugiego kanału telewizji publicznej, ZDF, uznał tę inicjatywę „za prawie niemożliwą do zrealizowania“. Tłumaczył, że „pieniądze nie są atrakcyjne dla talibów, bo je mają”. Doradził, by Bundeswehra działała „aktywniej i kreatywniej”, bo talibowie, jego zdaniem, będą „działać jeszcze bardziej zdecydowanie“.

Kolacja z prezydentem

Prezydent Afganistanu, Hamid Karsai z kanclerz, Angelą Merkel w maju 2009 w BerlinieZdjęcie: AP

Dziś wieczorem (26.01), na dwa dni przed międzynarodową konferencją, kanclerz Merkel zje w Berlinie wspólną kolację z Hamidem Karzajem. Pani kanclerz osobiście przekaże afgańskiemu prezydentowi informację o finansowym i militarnym wsparciu Niemiec dla jego kraju. Ale z pewnością przedstawi też warunki Berlina. Niemcy oczekują od rządu Karzaja zdecydowanej i skutecznej walki z korupcją, a także stopniowego przejmowania przez afgańskie siły kontroli nad krajem. Prezydent Karzaj rozpoczyna dziś oficjalną dwudniową wizytę w Niemczech. Prosto z Berlina odleci do Londynu.

Poparcie opozycji

W środę kanclerz Merkel przedstawi w Bundestagu stanowisko rządu na międzynarodową konferencję. Merkel zależy na szerokim poparciu w parlamencie. Afgańska operacja jest bardzo niepopularna w niemieckim społeczeństwie, więc pani kanclerz próbuje zebrać ponadpartyjne wsparcie dla swojej strategii. Lider opozycji, szef klubu parlamentarnego SPD, były wicekanclerz i szef MSZ, Frank-Walter Steinmeier, zapowiedział poparcie, ale pod kilkoma warunkami. Najważniejszy z nich to data wyjścia z Hindukuszu. Socjaldemokraci chcą, by najpóźniej do roku 2015 niemieccy żołnierze wrócili do domu. Zieloni zapowiedzieli, że nie poprą większego zaangażowania militarnego. A postkomuniści z Lewicy wzywają do natychmiastowego opuszczenia oddziałów Bundeswehry z Afganistanu.

Marcin Antosiewicz/ Barbara Cöllen / du

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej

Dowiedz się więcej

Pokaż więcej na temat