1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecki łowca talentów szuka ich wśród azylantów

opr. Alexandra Jarecka16 marca 2015

Niejednokrotnie uchodźcy przybywający do Niemiec posiadali w swoim kraju wysokie kwalifikacje zawodowe. W Kolonii pierwszy w Niemczech łowca talentów zawodowych wyszukuje takie osoby, by zasilić rodzimy rynek pracy.

Deutschland Asylbewerber aus dem Kosovo in Sigmaringen
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/F. Kästle

49-letni Michael Strucken ma nietypowe zadanie. Jako pośrednik pracy wyszukuje wśród uchodźców osoby z kwalifikacjami zawodowymi. W ten sposób chce zapewnić im nie tylko możliwość zarobienia własnych pieniędzy, lecz wprowadzić struktury w codzienne życie oraz pomóc w zadomowieniu się w aktualnym miejscu zamieszkania. Przy tym klienci Michaela Struckena nie stwarzają zagrożenia dla Niemców i nie zabierają im miejsca pracy. W ciągu pierwszych 15 miesięcy mogą ubiegać się jedynie o te, na które nie ma chętnych ani wśród Niemców, ani wśród mieszkańców innych krajów Unii.

Pionier w branży

Zajęcie, jako łowca talentów zawodowych Michael Strucken wykonuje od roku. To praca prawdziwie pionierska, będąca przykładem zmian w nastawieniu do uchodźców w Niemczech, choćby w porównaniu z latami 90-ymi. Również wtedy napływały ich tysiące. Jednak władze zaprzątało głównie pytanie, jak tę falę powstrzymać. Tymczasem głównie z kręgów zrzeszeń zawodowych zaczęły padać pierwsze pytania o potencjał zawodowy azylantów.

Niewyczerpany potencjał

Uchodźcy to niejednokrotnie niewyczerpany potencjał możliwościZdjęcie: picture-alliance/dpa/M. Tirl

Od kilku lat zrzeszenia zabiegały o wykorzystanie potencjału uchodźców na rodzimym rynku pracy. Przed rokiem pierwszą inicjatywę w tym kierunku podjęły agencje pracy. W tym samym czasie otwartość na tę problematykę zamanifestowały także rządy landowe m.in. Nadrenii Północnej-Westfalii. Aktualnie planuje on otwarcie oprócz Kolonii kolejnych trzech projektów z łowcami talentów zawodowych, tym razem w Detmold, Dortmundzie oraz Monastyrze. Wg wyliczeń landowego ministerstwa spraw wewnętrznych w 2015 r. oczekuje się w tym regionie około 50 tys. uchodźców, a w całych Niemczech około 300 tysięcy. I jeśli nawet tylko co 20 uchodźca posiadać będzie odpowiednie kwalifikacje zawodowe, oznaczałoby to, że rynek pracy w Niemczech pozyskałby dodatkowo 15 tys. wykwalifikowanych pracowników.

Żmudna droga do celu

Projekt jest skierowany wyłącznie do uchodźców z 9 krajów, w tym Syrii, Iraku, Iranu, Afganistanu i Egiptu. Na początek Michael Strucken pyta o świadectwa szkolne, wykształcenie, doświadczenie zawodowe oraz znajomość języków. Kandydaci muszą przedłożyć też dowody na podawane w rozmowach wstępnych kwalifikacje. Pierwsze trudności pojawiają się przy sprowadzeniu zaświadczeń z ojczystego kraju. Korespondencja z krewnymi, z tamtejszymi urzędami czy szkołami ciągnie się niejednokrotnie miesiącami. Wprawdzie niektóre kwalifikacje, jak te w przypadku budowy maszyn można w Niemczech sprawdzić testami kompetencyjnymi, ale lista oczekujących na nie jest bardzo długa. Podobnie skomplikowana jest sytuacja z kursami językowymi. Jest ich zbyt mało, ponieważ Nadrenia Północna –Westfalia finansuje je w niewystarczającym stopniu. Nic więc dziwnego, że łowca talentów Michael Strucken może na palcach policzyć przypadki, które zakończyły się sukcesem. W ciągu 15 miesięcy objął programem kształcenia 150 uchodźców, z czego tylko 4 osoby znalazły regularną pracę. Jednak łowca talentów nie poddaje się i do dalszego działania napędza go świadomość, że trwająca miesiącami bezczynność i apatia w przepełnionych domach azylanta pcha szczególnie młodych mężczyzn na drogę występku. W domach tych w okolicach Kolonii aż 80 procent uchodźców to właśnie oni, z czego 74 procent nie ma nawet 30 lat.

dpa/opr. Alexandra Jarecka