1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecki biskup o Karolu Wojtyle: „Nowa epoka”

17 września 2020

„Czuliśmy, że nic nie będzie już tak jak dotychczas. Podział na wrogie obozy, zimna wojna, że to się skończy” - tak dzień wyboru Karola Wojtyły na papieża wspomina arcybiskup Ludwig Schick*.

Arcybiskup Ludwig Schick
Arcybiskup Ludwig SchickZdjęcie: DW/B. Dudek

DW: Jest 16 października 1978 roku. Ksiądz Arcybiskup ma wtedy 27 lat, pisze w Rzymie pracę doktorską, idzie na Plac św. Piotra. Co Ksiądz poczuł, gdy usłyszał to dziwnie brzmiące nazwisko "Wojtyła" z loggii Bazyliki św. Piotra?

Abp Ludwig Schick*: Tak, na początku nie było jasne, kto naprawdę został papieżem. Dopiero po chwili uświadomiliśmy sobie, że papieżem został Polak: Jan Paweł II. I gdy pojawił się w loggi i powiedział swoje pierwsze słowa "Otwórzcie drzwi Chrystusowi", dla Włochów był to szok, ale dla mnie i wielu innych było jasne: to nowy początek. I tak to się stało. To otwarcie drzwi na Jezusa Chrystusa to było wezwanie misyjne. Ale z pewnością było to przesłanie zaadresowane też do Europy Wschodniej, za żelazną kurtynę, za mur berliński. Czuliśmy, że zaczyna się nowa epoka i że nic nie będzie już tak jak dotychczas. Podział na wrogie obozy, zimna wojna, że to się skończy. Nie wiedzieliśmy tylko jeszcze jak. Ale pojawiła się nadzieja i tęsknota.

A rok później, w czerwcu 1979 roku, na Placu Zwycięstwa w Warszawie, Papież modlił się: "Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi". Jak Ksiądz zareagował na te słowa?

- Byłem wtedy w Rzymie i pamiętam to bardzo dobrze. Gdy wyruszał w tę podróż do Polski, baliśmy się o niego. Wprawdzie jechał do swojej ojczyzny, ale do ojczyzny, która pod względem politycznym była dla niego wroga. Baliśmy się, czy nie zostanie zastrzelony albo uwięziony. Śledziliśmy z uwagą wszystkie jego przemówienia - to w Warszawie, z modlitwą do Ducha Świętego, ale i to z  Gniezna, które było bardzo, bardzo ważne. A kiedy wrócił, poszliśmy na Plac św. Piotra. Papież pojawił się w oknie. Wciąż pamiętam, jak mówił: "Myślałem, że w Polsce będzie trochę chłodniej niż w Rzymie, ale myliłem się, było bardziej gorąco niż we Włoszech". Można było wyczuć, że wiedział, że jego podróż była udana. Wiedział, że zawiózł do Polski tego Ducha i że On zadziała.

Rzeczywiście, rok później, w sierpniu 1980 roku, wydawało się, że modlitwa papieża została wysłuchana. W tzw. obozie socjalistycznym pojawiło się coś radykalnie nowego, a mianowicie niezależny od władzy związek zawodowy. To było oczywiście coś więcej niż związek zawodowy, a temu ruchowi społecznemu nadano nazwę, która w polskim brzmieniu zadomowiła się nawet w języku niemieckim: "Solidarność". Jak Ksiądz to wspomina?

- Czułem, że był to wynik jego zaangażowania, a także jego pierwszej podróży do Polski w 1979 roku. Bo dla Jana Pawła II idea solidarności była zawsze bardzo ważna. Wiele mówił o cywilizacji miłości i używał dla niej innych określeń. Ale właściwie wszystkie one były synonimami tej ważnej koncepcji solidarności. Tego pojęcia używał często jeszcze przed powstaniem Solidarności. Powtarzał, że solidarność jest bardzo ważna dla ludzi. I że musi to być zawsze solidarność miłości.

Jednak w grudniu 1981 roku generał Jaruzelski ogłosił stan wojenny. Jak wtedy zareagowało społeczeństwo zachodnioniemieckie?

- Społeczeństwo zachodnioniemieckie było w tych latach bardzo powściągliwe. Polska nie była jeszcze w centrum zainteresowania. To przyszło później, gdy Niemcy naprawdę zaczęli interesować się Polską i angażować w pojednanie. Również w przełamywanie barier, zarówno tych granicznych, żelaznej kurtyny, jak i wewnętrznych barier. To był okres, w którym można było poczuć, że jeśli naprawdę chcemy zjednoczonej Europy, a nie tylko zjednoczonej Europy Zachodniej, to przede wszystkim musimy rozmawiać z Polską, rozpocząć dialog, pojednanie i dążyć do zgody. To początkowo wyszło od społeczeństwa obywatelskiego. Ważną rolę odegrały oba Kościoły, zarówno katolicki, jak i ewangelicki, ale także związki zawodowe. Dopiero potem dołączyli politycy.

W Rzymie poznał Ksiądz polskich księży i biskupów. Niedawno zmarły kardynał Grocholewski był jednym z Księdza profesorów, od 1978 zna Ksiądz także kardynała Dziwisza. Z kolei jako nauczyciel akademicki, Ksiądz miał też polskich studentów i odwiedzał Polskę jeszcze w czasach komunizmu. Co pozostało Księdzu w pamięci z tych spotkań?

- Zawsze byłem bardzo zainteresowany Polską, jeszcze zanim zacząłem studiować. W szkole mieliśmy nauczyciela historii, który opowiadał nam wiele o Polsce, o niemieckiej okupacji. To było bardzo obiektywne i przejmujące. Moja mama i krewni opowiadali mi o polskich robotnikach przymusowowych w okresie nazistowskim. Moja matka zawsze opowiadała mi o pobożności Polaków, której w ten sposób doświadczyła. I zaszczepiła we mnie wielki szacunek dla Polaków.

Abp Schick z kardynałem Dziwiszem (Częstochowa, listopad 2015)Zdjęcie: DW/M. Pedziwol

Gdy jako dorosły spotkałem Polaków, postrzegałem ich jako ludzi o stałych poglądach zakotwiczonych w wierze chrześcijańskiej, bez bigoterii, ale ludzi głęboko wierzących. Ludzi, którzy emanowali nadzieją. W stanie wojennym Polacy doświadczali prześladowań, politycznych morderstw i byli zmuszani do wyjazdów za granicę. Ale wiedzieli, że nadejdzie dzień wyzwolenia i dzień przełomu. Zawsze to z nimi głęboko przeżywałem.

W 1998 roku Jan Paweł II mianował Księdza biskupem, a w 2002 roku arcybiskupem Bambergu. Jest Ksiądz jednym z niewielu niemieckich hierarchów którzy otrzymali honorowe obywatelstwo polskiego miasta. Jak do tego doszło?

Zostałem mianowany arcybiskupem Bambergu dokładnie 900 lat po św. Ottonie, biskupie Bambergu, misjonarzu Pomorza. Jan Paweł II napisał w dekrecie o moim powołaniu na arcybiskupa, że powinienem wziąć go sobie za wzór. Dlatego odbyłem kilka pielgrzymek śladami św. Ottona, także na Pomorze. Jednym z miejsc, gdzie przebywał św. Otton, był Polanów. A w Polanowie znajduje się pustelnia franciszkanów mniejszych i oni chcieli mieć jego relikwię. Przywiozłem im ją. I tak powstała ta relacja, a potem Polanów uczynił mnie honorowym obywatelem i jestem za to wdzięczny, czuję się zaszczycony. Gdy jestem w Polsce, jak tylko mogę, zawsze tam jadę. W przyszłym roku znów złożę oficjalną wizytę w Polanowie.

Co według Księdza Arcybiskupa Niemcy i Europa zawdzięczają tej pokojowej polskiej rewolucji tamtego czasu?

- Był to punkt wyjścia dla europejskiego zjednoczenia tych dwóch płuc: Wschodu i Zachodu, o których często mówił Jan Paweł II. Polska jest w pewnym sensie sercem i centrum Europy, a pojednanie między Niemcami a Polską sprawiło, że to serce rzeczywiście zaczęło bić, tak że stało się sercem, które bije dla Europy.

Uważam, że jest to najważniejszy owoc, a także najważniejsze zadanie: pojednanie, pokój, to bicie serca nie są czymś, z czego można w pewnym momencie zrezygnować. Trzeba to ciągle pielęgnować. To, jak sądzę, jest nasze zadanie, zwłaszcza dla Kościoła: dbać o dobre relacje między Niemcami a Polską, rozwijać je i tym samym tworzyć dobro dla całej Europy, a ostatecznie, powiedziałbym, dla całego świata.

Dziękuję za rozmowę.

*Ludwig Schick (ur. 1949), od 2002 roku arcybiskup Bambergu (Bawaria), od 2006 roku przewodniczący komisji Episkopatu Niemiec ds. kontaktów międzynarodowych.

Wywiad powstał w ramach wspólnego cyklu Deutsche Welle i Newsweek Polska. #CzasSolidarności
Więcej na: www.dw.com/czassolidarnosci

Joachim Gauck; „Językiem wolności w Europie jest polski”

01:43

This browser does not support the video element.

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej