1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecki historyk: "I wojna światowa to ważny sygnał" [WYWIAD]

Alexandra Jarecka 4 sierpnia 2014

Prof. Herfried Münkler jest autorem cenionej monografii o I wojnie światowej.

Symbolbild - Erster Weltkrieg
Zdjęcie: Getty Images

DW: W tym roku obchodzimy 100. rocznicę wybuchu I wojny światowej. Czy prawdziwy zalew publikacji na jej temat należy przypisać tylko tej okrągłej rocznicy, czy też świadczą one o potrzebie zmierzenia się na nowo z "Wielką wojną"?

Herfried Münkler: Te dwie sprawy wcale się nie wykluczają. Takie rocznice często są okazją do ponownego, bliższego zajęcia się w spokoju jakimś tematem. Okazuje się wtedy, że "Wielka wojna", jak I wojnę światową nazywają Brytyjczycy, Francuzi i Włosi, mówi nam wiele o XX wieku zdominowanym przez nagą przemoc. Z jej doświadczeń można się też wiele nauczyć, przede wszystkim tego, czego się robić nie powinno. Biorąc to wszystko pod uwagę, skłonny jestem traktować wszystkie tegoroczne uroczystości upamiętniające wybuch I wojny światowej jako okazję do zastanowienia się nad wiekiem XX po to, aby obecny wiek XXI uczynić trochę lepszym.

Prof. Herfried MünklerZdjęcie: picture-alliance/dpa

W Niemczech wojnę toczoną w latach 1914-1918 nazywa się I wojną światową. Dlaczego więc nadał Pan swojej książce tytuł: "Wielka wojna"?

To pojęcie brzmi trochę obco, ale z drugiej strony tajemniczo i ciekawie i ma, zwłaszcza dla Niemców, coś z sygnału, którego nie powinni zlekceważyć. Ta wojna miała decydujący wpływ na wydarzenia XX wieku w Europie. Można wręcz powiedzieć, że bez niej nie byłoby ani II wojny światowej, ani też narodowego socjalizmu w Niemczech, ani Hitlera i Stalina, ani rewolucji bolszewickiej w Rosji, a później stalinizmu. Określenie "Wielka wojna" bardzo zatem do niej pasuje.

Jeśli I wojna światowa rzeczywiście jest tak ważna, to dlaczego w Niemczech tak mało się o niej mówi? W każdym razie dużo mniej niż o II wojnie światowej?

Chciałbym zwrócić uwagę, że w pamięci zbiorowej u naszych zachodnich sąsiadów, we Francji, Wielkiej Brytanii i we Włoszech, I wojna światowa zapisała się jako "Wielka wojna" i ten temat jest tam wciąż żywy. Wynika to z tego, że straty tych państw w pierwszej wojnie światowej były dużo wyższe niż w drugiej. W Niemczech jest inaczej, ponieważ II wojna światowa kojarzy im się najpierw z wypędzeniami ludności niemieckiej z terenów wschodnich III Rzeszy, następnie ze zniszczeniem niemieckich miast wskutek nalotów dywanowych aliantów zachodnich oraz, po trzecie, z ogromem niemieckiej winy i zbrodni wojennych. Ale jeśli udamy się dalej na wschód, to tam pamięć o wydarzeniach II wojny światowej jest jeszcze żywsza. Można wręcz mówić o swoistej granicy pamięci, dzielącej Europę na Wschód i Zachód.

Okładka książki "Wielka wojna"

W setną rocznicę wybuchu I wojny światowej rozgorzała ponownie dyskusja wokół winnych tego wydarzenia, do czego w dużym stopniu przyczyniła się książka australijskiego historyka Christophera Clarka, w której pisze o mocarstwach europejskich jako "lunatykach", którzy zmierzają ku wojnie wcale tego nie pragnąc. Clark odrzuca tezę o wylącznej winie Niemiec za wybuch wojny. Jakie jest Pana zdanie?

Uważam, że samo pojęcie "winy" jest w tym przypadku mało pomocne. Wina to kategoria moralna, ewentualnie także prawna, bo tak napisano w artykule 231 traktatu wersalskiego, przypisującego "winę za wojnę" wyłącznie Niemcom. Na szczęście jest to dyskusja, której dziś nie musimy kontynuować. Znacznie rozsądniej jest mówić o odpowiedzialności za to, do czego doszło podczas "Wielkiej Wojny" wskutek błędnej oceny sytuacji, braku wyobraźni i błędnych decyzji będących tego następstwem. Wydaje mi się, że ten sposób myślenia jest dziś dla nas bardziej przydatny i pomocny.

A jaką odpowiedzialność ponosiło i jaką rolę odgrywało wtedy Cesarstwo Niemieckie w Europie?

Niemcy nie uświadamiały sobie swojej szczególnej roli w geopolitycznym sercu naszego kontynentu. Można nawet założyć, że ta czy inna wojna w XX wieku nie doszłaby do skutku albo miała inny przebieg, gdyby Niemcy zastanowili się głębiej, co wynika z ich położenia geograficznego. Zamiast tego połączyli po prostu różne konflikty, np. konflikt bałkański ze sporem o Alzację i Lotaryngię albo z uzyskaniem kontroli nad Morzem Północnym, nie zdając sobie sprawy, do czego mogą doprowadzić takie 'fuzje'. Krótko mówiąc był to przykład politycznej ślepoty i zarazem głupoty.

A dlaczego nie udało się zapobiec wybuchowi I wojny światowej na drodze dyplomatycznej? Przecież do roku 1914 w Europie istniały określone sojusze, a przedstawiciele dworów panujących byli ze sobą spokrewnieni. Dlaczego to nie zadziałało?

Fiasko dyplomacji można łatwo wytłumaczyć powszechnie panującym wtedy przekonaniem, że w Europie po prostu nie może dojść do wybuchu wielkiej wojny, bo taka wojna zniszczyłaby wszystko. Zakładano prowadzenie małych i ograniczonych czasowo wojen lokalnych: sztaby generalne planują wojny nastawione na szybkie decydujące bitwy.

Jakie wnioski możemy z tego wyciągnąć dziś?

Najważniejsze wydaje mi się zapobieżenie eskalacji nieufności w stosunkach międzynarodowych poprzez uregulowania prawne i powołanie odpowiednich instytucji. W zasadzie Europejczycy tym dysponują mając Unię Europejską, NATO i OBWE. Po drugie, należy uważać, żeby jakiś konflikt na obrzeżach Europy nie ogarnął całego kontynentu. Tak jak wtedy zamach w Sarajewie i konflikt bałkański. Innymi słowy nie możemy ani tracić z oczu tego co się dzieje na obrzeżach Europy, ani też tego lekceważyć.(...)

Dziś naszym problemem są nie tylko Bałkany, lecz również cały Kaukaz i Bliski Wschód a nawet region Maghrebu.

Czy to znaczy, że istnieje obawa, iż sto lat po wybuchu I wojny światowej nowa wojna zacznie się na Krymie?

Musimy się tym interesować i niepokoić, ale nie z powodu grożącej nam wojny tylko napięć politycznych i możliwych skutków sankcji gospodarczych. Przede wszystkim jednak dlatego, że wydarzenia na Krymie dowiodły, iż siła militarna w dalszym ciągu jest istotnym czynnikiem polityki w Europie, choć co prawda, na jej peryferiach. Z drugiej strony chciałbym podkreślić, że Niemcy nie dały się wciągnąć w ten konflikt i na każdym etapie starały się go osłabić i załagodzić proponując siebie jako mediatora, ale nie dlatego, że dysponują dużą siłą militarną, lecz w związku z gospodarczeym i politycznym znaczeniem Niemiec w Europie i na świecie.

Prof. Herfried Münkler jest politologiem na Uniwersytecie Humboldtów w Berlinie. W roku 2013 opublikował monografię " Der Große Krieg: Die Welt 1914-1918".

Sarah Judith Hofmann / Alexandra Jarecka