Niemiecki rząd przyjął projekt "Widocznego znaku"
19 marca 2008Reklama
Centrum ma być częścią Niemieckiego Muzeum Historycznego. Rząd chce przeznaczyć na ten cel blisko 30 milionów euro. - Powstanie placówka dokumentacyjna w centrum Berlina, w tzw. Niemieckim Domu (Deutschlandhaus), która będzie się składała ze stałej wystawy, uzupełnianej dodatkowymi wystawami. W ramach tej placówki powstanie także centrum badań naukowych, które będzie się zajmowało tematem przymusowych migracji, przesiedleń i wypędzeń w Europie. W centrum uwagi znajdzie się los niemieckich wypędzonych. Dotyczy to 12 do 14 milionów osób, czyli jest to najliczniejsza grupa narodowościowa - powiedział Bernd Neumann, minister stanu w urzędzie kanclerskim, odpowiedzialny za realizację projektu. Dzisiejsze zatwierdzenie planów "Widocznego znaku" przez rząd federalny to konkretna zapowiedż rozpoczęcia prac nad projektem. Brak jest jeszcze dokładnego planu dotyczącego okresu ukończenia prac nad placówką. Na razie wiadomo jedynie, że na jesień odbędzie się międzynarodowa konferencja naukowa z udziałem historyków i specjalistów z wielu krajów, po której rozpoczną się prace nad konkretną koncepcją. Niemcy mają nadzieję, że w konferencji wezmą udział również polscy historycy . Rządowy plan finansowania projektu, który chce przeznaczyć na niego blisko 30 milionów euro, przewiduje finansowanie do roku 2011. Obecnie nikt jednak nie potrafi odpowiedzieć na pytanie dotyczące zakończenia projektu. Na razie konieczny jest bowiem remont Domu Niemieckiego w centrum Berlina, gdzie placówka ma mieć swoją siedzibę. Brak decyzji w sprawie gremium Bez odpowiedzi pozostaje również pytanie, kto dokładnie będzie zasiadał w gremiach centrum dokumentacji "Widocznego znaku". Obserwatorzy są zgodni co do tego, że projekt może zostać zaakceptowany także przez zagranicę, pod warunkiem, że w gremium projektu nie będzie zasiadała Erika Steinbach, przewodnicząca Związku Wypędzonych. Ta jednak pozostawia kwestię własnego osobistego udziału w gremium otwartą. - Od Eriki Steinbach nie oczekuję żadnego gestu w tej kwestii, ale od rządu owszem. Ta sprawa leży w kompetencji kanclerz Merkel, ministra Steinmeiera oraz sekretarza stanu ds. kultury Neumanna. Jestem przekonana, że wszyscy są świadomi swojej odpowiedzialności - stwierdziła pełnomocniczka niemieckiego rządu ds. współpracy polsko-niemieckiej, Gesinne Schwan. Brak decyzji w tej sprawie potwierdził również dzisiaj na konferencji prasowej w Berlinie zastępca rzecznika rządu federalnego Thomas Steg. - Narazie jest za wcześnie na ostateczną odpowiedż w tej sprawie. Zwracam uwagę na sformułowanie w dzisiejszym dokumencie zatwierdzonym przez gabinet rządu. Jest tam mowa o gremium, którego członkami będą przedstawiciele rządu, bundestagu, ważnych grup społecznych oraz przedstawiciele środowisk wypędzonych. Rozumiem to tak, że w koncepcji nie zostały wymienione żadne instytucje, jako takie, lecz jedynie środowiska. Dlatego trudno powiedzieć, jak naprawdę będzie wyglądał skład gremium nadzorującego prace nad placówką - dodał Steg. Steinbach unika odpowiedzi Sama Erika Steinbach na razie mówi jedynie o tym, że oczywisty jest udział jej organizacji w gremium, jednak nie deklaruje ona już w ostatnich wypowiedziach swojego osobistego udziału. Na pytanie o jednoznaczne stanowisko, czy chce osobiście zasiadać w gremium, inicjatorka placówki poświęconej wypędzeniom, na razie unika odpowiedzi. W Berlinie słychać nieoficjalne doniesienia, jakoby Niemcy obiecali polskiemu rządowi, że Steinbach nie będzie osobiście partycypowała w projekcie. Rzecznik rządu nie chciał tego doniesienia ani dementować, ani potwierdzić. Wielu niemieckich i polskich polityków ma nadzieję, że Steinbach wycofa się z projektu, by nie drażnić polskiej i czeskiej strony. Projekt rządowy "Widoczny znak" zakłada prezentację wypędzeń w pełnym kontekście historycznym.
- Całość będzie przedstawiona w odpowiednim kontekście uwzględniającym związek przyczynowo-skutkowy. Wypędzenia były następstwem wywołanej przez Niemcy, przez nazistów drugiej wojny światowej - stwierdził minister Bernd Neumann.
W oświadczeniu prasowym, opublikowanym dziś przez Związek Wypędzonych, Erika Steinbach zapowiada, że jej związek niezależnie od realizacji rządowego projektu, nadal będzie zajmował się pracą badawczą oraz informacyjną na temat wypędzeń.
- Związek BdV może realizować w ramach prywatnych inicjatyw dalsze projekty. Dla rządu jest to jednak bez znaczenia. Z powołaniem rządowej placówki zadanie rządu w tym zakresie zostanie spełnione i nie będzie finansowania dalszych projektów tego typu - skomentował zastępca rządu Thomas Steg. Plany budowy centrum dokumentacji wypędzeń w Berlinie przez wiele lat wywoływały napięcia na osi Berlin - Warszawa -Praga. Dopiero niedawno polski rząd zdecydował się nie protestować przeciwko niemieckim planom. Po bilateralnym spotkaniu w Warszawie na początku lutego, polska strona odrzuciła propozycję bycia partnerem projektu, jednak zadeklarowała wobec niego "życzliwy dystans" i nie wykluczyła udziału polskich historyków. Rząd chce przeznaczyć na powstanie muzeum blisko 30 milionów euro. Koszty utrzymania placówki mogą wynieść 2 miliony 400 tysięcy euro rocznie. Szacuje się, że wypracowanie koncepcji oraz stworzenie placówki potrwa co najmniej kilka lat.Reklama