Niemiecki rząd zapowiada walkę z drożyzną na stacjach benzynowych
21 kwietnia 2012Minister gospodarki RFN, Philipp Rösler, chce nałożyć smycz koncernom paliwowym, donosi tagesschau.de. Z kolei gazeta Süddeutsche Zeitung informuje, że koncerny muszą informować o zmianach cen paliw na stacjach benzynowych. Nieoficjalnie wiadomo, że resort przygotował już projekt ustawy, która jesienią miałaby wejść w życie. Właściciele bez mała 15 tysięcy stacji paliw w Niemczech będą musieli szczegółowo informować o zmianach cen oferowanych paliw. Ponadto będą musieli informować o tym, jakie ilości paliw i za ile gdzie nabyli.
Ustawa w przygotowaniu
Projekt w opinii ministra ma zapewnić większą jawność gry rynkowej, a dane trafią do Federalnego Urzędu Antymonopolowego. Pomysł ten nie jest nowy: niemiecki rząd podjął już decyzję w tej sprawie, że pięć koncernów paliwowych nie może drożej sprzedawać paliwa nie zrzeszonym stacjom benzynowym, niż autoryzowanym dilerom. Projekt ministra gospodarki nie podoba się koncernom paliwowym. Zapewniają one, że nie mają nic do ukrycia. Ich zdaniem nowa regulacja to jedynie mnożenie aparatu biurokracji, za który i tak w efekcie zapłaci podatnik. Wskutek nowej regulacji ceny nie spadną, przeciwnie – mogą nawet wzrosnąć.
Regulacja wywoła wzrost cen
Krytycy pomysłu liberalnego ministra kręcą z niedowierzaniem głową: czy nie wie on, jakim podatkiem obłożone jest paliwo? Prosty rachunek: jeśli na niemieckiej stacji benzynowej Jan Kowalski kupi 55 litrów benzyny płacąc 70 euro, to w tej kwocie same podatki wynoszą 46,80 euro. Podatek od paliw wyniesie 35, 62 euro, a VAT 11,18 euro. Ile kosztuje zatem sama benzyna, obliczyć da się nawet bez liczydła – jakieś 24 euro. Benzyna jest w zasadzie nadal tania. Jej cena rośnie jednak wskutek naliczanych na nią podatków - argumentują koncerny.
Andrzej Paprzyca
red. odp: Bartosz Dudek