Niemieckie związki zawodowe: cicha solidarność z Solidarnością
29 sierpnia 2010 Narodziny niezależnego, samodzielnego związku zawodowego w samym centrum bloku wschodniego nie pasowały do koncepcji nowej „Ostpolitik” rządzących w RFN socjaldemokratów. Wtedy, inaczej niż dzisiaj, układały się też polsko-niemieckie relacje. W Polsce niemiecki straszak wykorzystywano przy każdej nadarzającej się okazji, jako narzędzie komunistycznej propagandy. Tym wszystkim były podyktowane działania Niemieckiej Federacji Związków Zawodowych DGB (w 1981 roku 7,9 mln członków). Zarząd DGB był politycznie związany z SPD. Ocena postawy kierownictwa DGB, któremu zarzuca się wstrzemięźliwość i obojętność, wypada nieco inaczej po zapoznaniu się z dokumentami archiwalnymi z tamtych czasów. Niemieccy związkowcy niewątpliwie najbardziej wsparli NSZZ Solidarność środkami technicznymi. Rugany za nikłe poparcie dla rodzącego się ruchu solidarnościowego zarząd DGB, jak można przeczytać w dokumentach, na które powołują się autorzy licznych w międzyczasie opracowań, stosował w swych działaniach strategię dyskretnej pomocy materialnej i technicznej – cichej solidarności z Solidarnością. Prośby o to, jak się okazało po latach, kierowały do DGB nie tylko SPD i niemiecki MSZ, ale także sami działacze NSZZ Solidarność.
Poparcie DGB dla strajków 25 sierpnia 1980 roku
Pierwsze reakcje
Kluczową rolę w związkowej akcji pomocy dla rodzącej się, a potem zdelegalizowanej po 13 grudnia 1981 roku Solidarności odegrali Erwin Kristoffersen, szef działu zagranicznego Niemieckiej Federacji Związków Zawodowych (DGB) oraz jej przewodniczący Heine Oskar Vetter. Już w lutym 1980 roku, w sprawozdaniu sporządzonym po wizycie w Polsce, Erwin Kristoffersen prognozował wybuch niezadowolenia Polaków z pogłębiającego się kryzysu gospodarczego i zaopatrzeniowego. 27 sierpnia 1980 r. DGB opublikowała pierwszy komunikat, w którym oświadczyła, że obserwuje strajki w Polsce „z niepokojem i uwagą”. W późniejszym oświadczeniu wydanym na początku września federacja związków zawodowych w RFN oficjalnie wyraziła poparcie dla NSZZ Solidarność: „To jest logiczną konsekwencją społecznych zasad wyznawanych przez DGB. Jeśli rzeczywiście dojdzie do powstania niezależnego związku, to jest oczywiste, że DGB zaoferuje pomoc”, napisano. Erwin Kristoffersen już 15 września 1980 udał się do Gdańska. Władze PRL ukarały go za to, odmową wydania wizy.
"Dyskretne, lecz stałe kontakty"
Od tej pory DGB wspierała ruch solidarnościowy ze szczególną ostrożnością. Także związkowcy z innych krajów wskazywali po rozmowach z działaczami NSZZ Solidarność i Lechem Wałęsą, że nagłaśnianie kontaktów z Zachodem władze PRL mogłyby odebrać jako prowokację. Mołłoby to też zdyskredytować działaczy Solidarności. Norweski dziennikarz Charles Kassman, reprezentujący Międzynarodowe Zrzeszenie Wolnych Związków Zawodowych (IBFG) pisał w notatce o spotkaniu z Lechem Wałęsą (16. września 1980 roku), że NSZZ Solidarność zależało w pierwszej kolejności na wspieraniu jej poza granicami Polski i na „dyskretnych, lecz stałych kontaktach z zachodnimi organizacjami”. Kassman wskazywał, że polscy związkowcy są zainteresowani w pierwszej kolejności pomocą techniczną: drukarkami, powielaczami, kopiarkami i dostawami papieru – to wszystko dostawali od DGB. Erich Kristofferson mówił kilkanaście lat później, że DGB starała się działać „nie rzucając się w oczy, aby nie dodatkowo polsko-niemieckich stosunków. Rzecznik prasowy Ambasady RFN w Warszawie, Klaus Reiff wtedy sugerował wręcz szefowi działu zagranicznego DGB, żeby „wstrzemięźliwie informować” niemieckie media o kontaktach DGB z działaczami Solidarności i niesionej pomocy, „a jeszcze lepiej nie przekazywać takich informacji prasie”. Przewodniczący DGB H. O. Vetter, napisał w okólniku wewnętrznym ze stycznia 1981 roku, żeby „unikać prywatnych kontaktów z działaczami Solidarności i tylko dalej odbywać stałe konsultacje”. W sprawie zaopatrzenia technicznego NSZZ Solidarność przez DGB, Vetter zarządził, żeby zgodnie z ustaleni Międzynarodowego Zrzeszenia Wolnych Związków Zawodowych „pomoc techniczna i finansowa płynęła do Polski, jeśli to możliwe, tylko szwedzkim kanałem”. Przez Szwecję i Danię przerzucano z Niemiec ciężki sprzęt poligraficzny dla polskiego podziemia.
Niedoszła wizyta
W styczniu 1981 roku H.O. Vetter zaprosił Lecha Wałęsę do odwiedzenia RFN. Lider Solidarności zaproszenie przyjął, lecz termin wizyty wyznaczono pół roku później na styczeń 1982 roku. W tym samym czasie wystosowano zaproszenie do NSZZ Solidarność region Mazowsze. Zaproszenie przekazał rzecznik ambasady RFN Klaus Reiff. Za jego pośrednictwem przekazano zamówienie do DGB na pomoc techniczną: powielacze, kserokopiarki, maszyny drukarskie, powielacze itp.
Najżywsze kontakty zarząd DGB miał ze Zbigniewem Bujakiem w regionie Mazowsze i Markiem Chlebowiczem, dziennikarzem radiowym. Chlebowicz był producentem audycji NSZZ Solidarność dla radiowęzłów zakładowych w całym kraju. Zbigniew Bujak kierował delegacją, która przyjechała w dniach 24-31 października 1981 roku do Niemiec, aby przygotować wizytę Lecha Wałęsy. O wizycie działaczy Solidarności wiedział polski MSZ. Delegację witali i żegnali pracownicy polskiej placówki dyplomatycznej z Kolonii. Kierownictwo DGB zaoferowało przeszkolenie działaczy Solidarności w zakresie działalności związkowej. Przekazało też Radia Solidarność urządzenie do kopiowania kaset magnetofonowych z audycjami dla radiowęzłów zakładowych. Stan wojenny uniemożliwił dostarczenie studia do nagrywania audycji. Do 18 września 1981 roku zarząd DGB przeznaczył na pomoc techniczną dla NSZZ Solidarność 18.946,03 DM. Do stanu wojennego 25 tysięcy DM.
Reakcje na stan wojenny
Na ogłoszenie stanu wojennego w Polsce Niemiecka Federacja Związków Zawodowych DGB zareagowała 14 grudnia 81 roku ostrym sprzeciwem i natychmiastową akcją pomocy. Powołano stowarzyszenie „Solidarność z Polską – DGB e.V.” z siedzibą w Düsseldorfie. Była to organizacja pożytku publicznego, która mogła wydawać zaświadczenia dla urzędu skarbowego o wartości przekazanej darowizny. Powołano też rzecznika ds. Polski, którym został Gerhard Schmidt, członek zarządu DGB. Zrzeszonym w federacji związkom branżowym polecono przelać sumę w wysokości 0,06 DM za każdego członka. Zebrano w ten sposób na pomoc pierwsze pół miliona DM.
Po ogłoszeniu stanu wojennego DGB szybko zarzuciła pomysł, aby dostarczać paczki bezpośrednio do rodzin internowanych działaczy solidarnościowych. Przebywający wtedy w Niemczech aktywiści NSZZ Solidarność doradzali, aby oddać sprawy przekazywania pomocy do Polski w ręce organizacji charytatywnych. W tej sprawie odbyła się w Rzymie rozmowa kierownictwa DGB, Heinza O. Vettera i Erwina Kristoffersona z Janem Pawłem II i biskupem Czesławem Dominem z katowickiej parafii. Zawiązane przez niemieckich związkowców stowarzyszenie „Solidarność z Polską” istniało do 1992 roku i zebrało dary dla Polski o łącznej wartości blisko 3,5 mln DM. Część pieniędzy przekazano Amnesty International.
Demonstracje poparcia
Do największych demonstracji posolidarnościowych w całych Niemczech doszło 30 stycznia 1982 roku. To był dzień „Solidarności z Solidarnością”. Pod takim hasłem DGB zorganizowało wielką demonstrację w Mühlheim an der Ruhr w Nadrenii Północnej-Westfalii. W pro solidarnościową działalność włączała się też związkowa fundacja im. Böcklera. Żeby zebrać pieniądze na pomoc dla Polski sprzedawano znaczki pocztowe i plakietki z logo Solidarności. Wydrukowano 150 tys. plakatów i 3 mln ulotek. Ćwierć miliona marek, które zebrano, przeznaczono na lekarstwa i żywność. Firma, „co op Hamburg” przejęła transporty DGB dla Solidarności, także na Śląsku. Lekarstwa wysłane do Polski przez DGB były w dużej części darem związku pracowników przemysłu chemicznego i rad zakładowych firm farmaceutycznych. Na ten cel zebrano blisko 4 mln DM. Najważniejszym partnerem DGB w niesieniu pomocy dla Polski był w tamtych czasach Prymasowski Komitet Pomocy Ludziom Pozbawionym Wolności w Warszawie.
Na pomoc DGB składały się głównie dary od poszczególnych związków branżowych. Docierały one do Polski różnymi kanałami i bez rozgłosu. Na przykład Niemiecki Związek Dziennikarzy przekazał przez Klausa Reiffa, rzecznika ambasady NRF w Warszawie, 20 tys. DM na pomoc dla polskich dziennikarzy, którzy po wprowadzeniu stanu wojennego stracili pracę. Bardzo zaangażowany w pomoc dla Solidarności był związek pocztowców, ale i przeważnie lokalne oddziały związków branżowych.
Lecz byli też związkowcy niechętni niesieniu pomocy dla Solidarności. W dostępnych opracowaniach wymienia się m.in. związek branżowy Papier i Druk czy związek pracowników przemysłu metalowego IGM. Obawiano się podobno o własne miejsca pracy, dlatego, że w Niemczech przebywało najwięcej uchodźców solidarnościowych.
Biuro NSZZ Solidarność w Bremie
12 grudnia 1981 roku na zaproszenie Izby Robotniczej przybyła do Bremy, do stoczni Wulkan delegacja gdańskiej stoczni im. Lenina. Tam zastał polskich związkowców (12 osób) stan wojenny. Dwie osoby wróciły do domu. Po kontrowersyjnych sporach między partiami politycznymi w bremeńskim senacie, polskim związkowcom zaoferowano, kwatery i biuro informacyjne. Po interwencji Erwina Kristoffersona DGB zobowiązało się pokrywać przez rok koszty biurowe i czynsz.
Biuro informacyjne w Bremie miało mieć pozycję nadrzędną w stosunku do innych grup wspierających polskie podziemie; było uprawnione do występowania w Niemczech w imieniu NSZZ Solidarność. Planowano, że stamtąd miały wyruszać trzynastego dnia każdego miesiąca transporty z lekarstwami i żywnością do Polski. Biuro miało pośredniczyć w akcjach patronatu prowadzonych przez niemieckich związkowców; miało też utrzymywać kontakty z grupami Solidarności za granicą. Aby skoordynować wszystkie działania kilku grup pro solidarnościowych w Niemczech, zorganizowano 13 marca 1982 roku, z inicjatywy ówczesnego premiera Nadrenii Północnej – Westfalli Johannesa Raua (SPD) i szefa działu zagranicznego DGB Erwina Kristoffersona, spotkanie w Düsseldorfie. Obecnych było na nim 27 polskich aktywistów ruchu pro solidarnościowego z Niemiec. Biuro Solidarności w Bremie nie istniało długo. Po roku gdańscy związkowcy zgłosili się do polskiej ambasady, „ujawnili” i wrócili do kraju. Na ich temat krążą różne pogłoski o związkach z tajnymi służbami, przywłaszczeniu pieniędzy i ucieczce z nimi do kraju.
"Sprzeczne postawy"
Holenderski slawista, Idesbald Goddeeris, który analizował postawę europejskich związków zawodowych wobec narodzin NSZZ Solidarność i jego delegalizacji po ogłoszeniu stanu wojennego twierdzi, że była ona „sprzeczna lub zmieniająca się”, „bliższa wahaniom niemieckim niż entuzjazmowi części francuskich, belgijskich i włoskich”. Wiele z nich nie angażowało się w pomoc i poprzestało tylko na werbalnym poparciu. Goddeeris zwraca także uwagę na to, że szef brukselskiego Biura Solidarności, J. Milewski „właściwie pisał częściej o zjawiskach niekorzystnych dla „Solidarności”. Dlatego też brak jest większej liczby źródeł informacji o pozytywnych przykładach wsparcia Solidarności przez związkowców za granicą. Goddeeris pisze, że w wielu krajach Europy Zachodniej panował antyamerykanizm i przekonanie, że „lepiej być czerwonym niż martwym”. Ludzie obawiali się kryzysu ekonomicznego. Walka „Solidarności” była dla nich kwestią drugorzędną. W niektórych państwach stosunek związków zawodowych i całego społeczeństwa do „Solidarności” wydawał się wręcz wrogi (Grecja i szczególnie Finlandia są wymieniane wśród krajów najbardziej nieprzyjaźnie nastawionych do ruchu solidarnościowego w Polsce). Nawet wspólnie przyłączyły się one potem do niemieckiego protestu przeciw przystąpieniu „Solidarności” do ETUC100 (Europejskiej Konfederacji Związków Zawodowych), ale same „nie wykazywały się żadną aktywnością” – zauważa holenderski badacz. Protest niemieckich związkowców Goddeeris tłumaczy tym, że postawa DGB „nie brała się z negatywnej opinii o ‘Solidarności’, ale z przekonania, że Konferencja była złym narzędziem do osiągnięcia tego celu”.
Barbara Cöllen
Red.odp: Małgorzata Matzke / du