Niemiecko-amerykański dialog --- Bezwzględność kapitalistów
5 lutego 2005
Czasy wzajemnych docinków i afrontów już minęły – pisze dziennik Koelner Stadt-Anzeiger. Niemcy i Amerykanie znów starają się o dialog na najwyższym szczeblu. O tym świadczy wczorajsze spotkanie Condoleezzy Rice z kanclerzem Schroederem w Berlinie i nieoczekiwana rozmowa ministra spraw wewnętrznych Niemiec Otto Schilyego z prezydentem Bushem w Waszyngtonie i spodziewany za dwa tygodnie przyjazd amerykańskiego prezydenta do Niemiec.
Amerykański prezydent przysłał swą główną dyplomatkę do Europy z ważnym przesłaniem – pisze Frankfurter Allgemeine Zeitung Jego zdaniem europejskie zabiegi mediacyjne nie są bezskuteczne. Ale przy łagodzeniu najostrzejszego obecnie konfliktu w politycy światowej Amerykanie nie zadowolą się tylko rolą pasywnego obserwatora. Z tego względu dobrze byłoby aby Europejczycy uzgadniali swe zabiegi z Waszyngtonem. Bo pertraktacje z Iranem to nic prostego. Uświadomiły to właśnie irańskie manewry na polu badań nuklearnych. A kto - jak Komisja Europejska - myśli, że Europa odniesie tu sukces bez najważniejszego strategicznego partnera, ten się grubo myli – twierdzi frankfurcka gazeta.
Rozpatrując stan stosunków amerykańsko-niemieckich Sueddeutsche Zeitung pisze, że w pewnym sensie myszką trąci już wizerunek niemiecko-amerykańskiej przyjaźni, jaki jest częścią tożsamości niemieckiej klasy politycznej. Amerykanie i tak nigdy przyjaźni tej nie traktowali tak na serio jak Niemcy. Lecz de facto dla berlińskiej polityki zagranicznej powiązania wewnątrz-europejskie są ważniejsze niż układy transatlantyckie. I vice versa Niemcy postrzegane są przez Stany Zjednoczone jako ważne państwo w Europie ale w żadnym wypadku nie jako państwo z którym utrzymuje się tak szczególne stosunki jak z Wielką Brytanią czy Izraelem. Czego oznaką są nawet tak drobne sprawy, jak fakt, że w monachijskiej konferencji bezpieczeństwa nie uczestniczył nigdy jeszcze żaden minister bushowskiej administracji. Jeżeli jakąś imprezę uznaje się za mało ważną – po prostu się na nią nie idzie – zauważa monachijska gazeta.
Ostre w tonie są natomiast komentarze, jakimi prasa potraktowała decyzję szefostwa Deutsche Bank, które zapowiedziało, że pomimo rekordowej sumy zysków, jakie bank ten wygospodarował w ubiegłym roku – Deutsche Bank zamierza zwolnić prawie 6 i pół tysiąca pracowników.
Nuernberger Nachrichten twierdzi, że kto śrubuje zysk kosztem swoich pracowników, gdzie profit jest najwyższym bóstwem, tam przekraczane są granice moralności i przyzwoitości. Artykuł 14 konstytucji niemieckiej mówi, że majątek zobowiązuje i że korzystanie z niego musi służyć także społeczności. Ale ta społeczność to więcej niż tylko akcjonariusze. Lecz bezwzględnych kapitalistów to nie obchodzi, bo likwidacja miejsc pracy nagradzana jest wzrostem kursu akcji a szefowie Deutsche Bank są ulubieńcami giełdy.
Stuttgarter Zeitung jest zdania, że szef zarządu Deutsche Bank Ackermann rzuca kwestie zatrudnienia na pastwę rynków kapitałowych. A jest to niedopuszczalne, bo konsekwencją byłoby wtedy, że strony umów zbiorowych i rząd mogą właściwie zaniechać wszelkich starań o poprawę sytuacji na rynku pracy.
Weimarska gazeta Thueringer Nachrichten zauważa natomiast, że Deutsche Bank nie walczy przecież o przetrwania. A tylko o to aby zwiększyć zyski i zadowolić swych akcjonariuszy. A taki kurs musi dać politykom do myślenia- nawołuje weimarska gazeta.