1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niezwykły projekt Polaka z Niemiec. "Auto z zabawkami"

Anna Macioł-Holthausen
3 stycznia 2017

Raz w tygodniu na teren ośrodka dla uchodźców wjeżdża auto wypełnione po brzegi zabawkami. Dla wielu to wielkie święto i sposób na integrację. Autorem projektu jest pochodzący z Polski Szymon Bartoschewicz.

Deutschland Projekt Spielmobil in Bensberg
Zdjęcie: DW/A. Maciol-Holthausen

̶  Marzę o nowym domu i o playstation  ̶  mówi pochodzący z Syrii 12-letni Maksoud Al Ali i swoim plastikowym piłkarzykiem mocno kopie w piłkę. Bawi się z 10-letnim Alim, także uchodźcą z Syrii. Obaj od paru miesięcy mieszkają w schronisku dla uchodźców w Katterbach koło Kolonii. Wtorki to ich ulubiony dzień tygodnia. Kolorowy samochód wypchany po brzegi zabawkami wjeżdża wtedy na teren ośrodka i dzieciaki mogą choć na chwilę zapomnieć o monotonii życia w schronisku.

Inicjatorem pomysłu jest mieszkający w Bergisch Gladbach Polak Szymon Bartoschewicz, wieloletni pracownik socjalny, obecnie dyrektor szkoły podstawowej w Bensberg. Do Niemiec przyjechał jako dziecko i już wtedy wiedział, że pomaganie innym to jego powołanie.  ̶  Czytałem komiksy o Supermanie czy Spidermanie, którzy ratowali świat i chciałem być tacy jak oni  ̶  wspomina Szymon. Choć z wykształcenia jest prawnikiem, w swoim zawodzie nigdy nie pracował.  ̶  Nie umiem się kłócić, umiem pomagać  ̶  żartuje.

Projekt "auta z zabawkami" powstał pierwotnie dla dzieci z rozbitych i biednych rodzin. Następnie samochód zatrzymywał się w okolicach domów przejściowych gdzie mieszkają rodziny imigrantów. Od ubiegłego roku auto swój przystanek ma także w schroniskach dla uchodźców.  ̶  Już pierwszego dnia jak zamykaliśmy samochód i chowaliśmy zabawki podszedł do nas jeden chłopiec i powiedział, że to był najpiękniejszy dzień w jego życiu. Czy można znaleźć lepszą motywację?

Dzięki zabawie uchodźcy choć na chwile mogą zapomnieć o monotonnej codziennościZdjęcie: DW/A. Maciol-Holthausen

Życie w poczekalni

W obozie w Katterbach mieszka 300 osób, w tym około 30 dzieci. Uchodźcy pochodzą z 25 państw, ponad połowa z nich to Syryjczycy. Mieszkańcy zakwaterowani są w 5 wielkich białych namiotach, w środku których urządzono prowizoryczne pokoje. W ciągu dnia dzieci uczęszczają do niemieckiej szkoły, dorośli siedzą bezczynnie. Ich życie jest bezpieczniejsze, bo nikt do nich nie strzela, ale to jak siedzenie w poczekalni. Nie mają spokoju psychicznego – wyjaśnia Szymon.

W najgorszej sytuacji jest młodzież. Nie mogą jeszcze podjąć pracy, ich jedyną rozrywką jest gra w piłkę i telefon komórkowy.  ̶  To wszystko jest do bani  ̶  mówi w oczekiwaniu na azyl 19-letni uchodźca z Palestyny. Dlatego wjazd kolorowego auta na podwórko to także dla nich wielka atrakcja. Wraz z wolontariuszami, którzy wspierają projekt, mogą zagrać w piłkę czy porozmawiać. Niektórzy dobrze mówią po angielsku.

Ponad połowa mieszkańców obozu w Katterbach to młodzi mężczyźniZdjęcie: DW/A. Maciol-Holthausen

Klucz do udanej integracji

Ale Szymon doskonale wie, że to nie wystarczy: ̶  Sam też byłem imigrantem i wiem, jak bardzo ważna jest znajomość języka niemieckiego. Słyszałem, jak ojciec często telefonował i mówił nieskładnie. Ludzie nie traktowali go serio. Jest taka łata, którą się przykleja: ludzie, którzy nie mówią po niemiecku, są głupi  ̶  wspomina swoje dzieciństwo Szymon.

Dlatego też, jego zdaniem, tak ważna jest integracja najmłodszych. Projekt "auta z zabawkami" ma nie tylko na celu zaoferowanie rozrywki, ale też pokazanie, jak funkcjonuje życie w Niemczech. Dzieci wraz z grupą wolontariuszy rozkładają zabawki, a po za kończeniu razem je sprzątają, mają kontakt z osobami spoza obozu.  Uczą się dyscypliny i odpowiedzialności.  ̶  Chciałbym, żeby się odnalazły w społeczeństwo bez strachu i z perspektywami, których ich rodzice już być może nie będą mieli  ̶  stwierdza Szymon.

Dla Szymona Bartoschewicza pomaganie innym to sposób na życieZdjęcie: DW/A. Maciol-Holthausen

To jednak, czy uchodźcy, przybyli do Niemiec w ostatnim czasie, dostaną swoją szansę, leży w gestii władzy i zaangażowania społeczeństwa  ̶  podkreśla Szymon. A z tym jednak jest coraz gorzej, bo wzrastają nastroje antyimigranckie.  ̶  Coraz mniej osób chce pomagać, coraz trudniej uzyskać wsparcie finansowe od władz miasta czy samorządów.  A bez tego nie ma mowy o integracji. I to jest największy sprawdzian, przed jakim stoją dzisiaj Niemcy  ̶  podsumowuje Szymon.

 

Anna Macioł-Holthausen