1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Norymberga 1946: W imieniu narodów

Volker Wagener | Bartosz Dudek
1 października 2016

Był to proces stulecia. 70 lat temu ogłoszono wyroki na czołowych funkcjonariuszy III Rzeszy.

Nürnberger Prozess 1946
Zdjęcie: picture alliance/akg-images

1 października 1946 roku był sądnym dniem w dosłownym znaczeniu tego słowa. Dwunastu z 22 oskarżonych w pierwszym procesie norymberskim skazanych zostaje na śmierć przez powieszenie. Siedmiu dostaje wyrok do odsiadki, trzech zostaje uniewinnionych. Był to nie tylko końcowy akord wielkiego procesu, w trakcie którego przesłuchano 270 świadków i przeanalizowano 2630 dokumentów. Był to rodzaj światowej premiery i godzina triumfu sądownictwa międzynarodowego.

Nigdy przedtem despoci nie liczyli się z tym, że zostaną pociągnięci do odpowiedzialności prawnej. Paladyni Hitlera stanęli przed sądem akurat w Norymberdze – mieście wielkich partyjnych zjazdów i propagandowych spektakli nazistów. Stanęli przed sądem nie dlatego, że przegrali wojnę, lecz dlatego, że ją zaczęli. Pod względem prawnym była to terra incognita. Stało się to możlwe tylko dzięki porozumieniu aliantów, w jaki sposób połączyć różne systemy i tradycje prawne.

Hermann Göring uważał się za niewinnegoZdjęcie: AP

Pionierzy

Uwerturą do procesów norymberskich była tak zwana Karta Londyńska, podpisana 8 sierpnia 1945. Był to międzynarodowy traktat, który ustalał procedury dla osądzania hitlerowskich zbrodniarzy. Trwające sześć tygodni narady były dość chaotyczne – wspominają świadkowie. Ważne były nawet takie szczegóły jak kwadratowy stół, aby żadna z delegacji zwycięskich mocarstw nie prezentowała się liczniej od drugiej.

Pomysł osądzenia przywódców III Rzeszy wyszedł do Amerykanów. To oni jeszcze w czasie trwania wojny posiadali raporty wywiadowcze na temat zbrodni, których Niemcy i ich sprzymierzeńcy dopuścili się w Europie wschodniej. Robert Kempner, jeden z oskarżycieli w procesie norymberskim, na długo przedtem zastanawiał się, czy kiedykolwiek uda się udowodnić te zbrodnie. W Norymberdze okazało się jednak, że nie stanowi to większego problemu, ponieważ Niemcy z biurokratyczną pedanterią dokumentowali swoje zbrodnie. A więc krótki proces i natychmiast pod ścianę? Stalin już w 1943 roku na Konferencji Teherańskiej opowiedział się za takim rozwiązaniem. Stalin, z właściwym sobie cynizmem, proponował wyłapanie 50 tys. najważniejszych nazistów i ich rozstrzelanie.

Na sali sądowej zabrakło najważniejszego zbrodniarza, "wodza" III Rzeszy Adolfa HitleraZdjęcie: AP

Fundament prawa

W końcu jednak zdecydowano się na proces w stylu anglosaskim. Delegacje mocarstw porozumiały się też w Londynie co do centralnych punktów oskarżenia, które obejmowały: planowanie i przeprowadzenie wojny zaczepnej, zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości. Ta ostatnia kategoria narodziła się właśnie w Londynie. Cztery zwycięskie mocarstwa stworzyły tym samym podwaliny nowego prawnego porządku międzynarodowego, który zastąpił obowiązujące dotychczas zasady Pokoju Westfalskiego z 1648 roku, kończącego Wojnę Trzydziestoletnią.

Dotąd niepodległe państwa mogły czynić ze swoimi obywatelami co im się tylko podobało. Mogły też prowadzić wojny, tak długo, jak wystarczało im tylko na to środków. Wraz z podpisaniem Karty Londyńskiej i procesami norymberskimi ta zasada prawna została zarzucona. Robert Jackson, główny amerykański oskarżyciel w Norymberdze, za aprobatą prezydenta USA Harry'ego Trumana, dążył do ustanowienia "porządku świata opartego na fundamencie prawa".

Główny oskarżyciel Robert H. JacksonZdjęcie: 2009 museen der stadt nuernberg

Proces

Nie było gwarancji, że to się powiedzie. Jeszcze w trakcie składania zeznań przed Trybunałem "marszałek Rzeszy" Hermann Göring, najwyższy rangą nazistowski funkcjonariusz na ławie oskarżonych, był przekonany, że pod względem prawnym nie da mu się niczego zarzucić. – To, co się wydarzyło w naszym kraju, nie powinno was obchodzić w najmniejszym stopniu – argumentował.

Na wstępie procesu oświadczył też butnie, że jest niewinny "w świetle tego aktu oskarżenia". Sędziowie nie pozwolili mu jednak na dalsze wynużenia. Hans Frank, osławiony "gubernator generalny" w okupowanej Polsce i jeden z współtwórców "porządku" prawnego III Rzeszy sprowadził ten prawniczy dylemat do jednego punktu – jest to jakoby niemożliwe, by "ująć hitleryzm w kategoriach prawnych". Hitler postawił się bowiem poza wszelkim porządkiem prawnym – argumentował pewny siebie Frank.

Ale nie tylko pod względem prawnym oskarżeni czuli się bezpiecznie. Prawie wszystkie ich zeznania łączyła próba relatywizacji własnej winy i chowanie się za Hitlerem. Ta stosowana na początku strategia załamała się jednak w trakcie procesu po wysłuchaniu zeznań świadków o potwornościach zbrodni i funkcjonowaniu machiny zagłady. 

Konfrontacja z tym, co się stało nie przeszła jednak bez śladu – Albert Speer, minister zbrojeń Hitlera zdecydował się na kooperację z Trybunałem i napisał list do Jacksona. Hans Frank, kat Polski, nawrócił się w swojej celi na chrześcijaństwo i przyjął chrzest. Rudolf Hess, zastępca Hitlera, udawał, że stracił pamięć. Natomiast  Hermann Göring grał swoją rolę konsekwentnie do końca – W wielkopańskim stylu, bez śladu skruchy, arogancko. Na koniec uniknął stryczka popełniając w swojej celi samobójstwo.

Od Norymbergi do Hagi

1 października 1946 roku brytyjski sędzia lord Geoffrey Lawrence zakończył odczytywanie wyroków – bez słowa końcowego. Ówcześni karniści i specjalisci od prawa międzynarodowego byli pewni, że pod względem prawnym świat jest dobrze przygotowany na przyszłość. Okazało się to jednak ułudą ze względu na rozpoczętą zimną wojnę. Zmieniło się to dopiero w latach 1989-1991.

Zbrodnie na ludności cywilnej w Jugosławi i Rwandzie sprawiły, że ponownie odżyła idea międzynarodowego wymiaru sprawiedliwości za masowe zbrodnie. W Hadze powstały trybunały dla byłej Jugosławii i Rwandy, podpisano też konwencję o utworzeniu Międzynarodowego Trybunału Karnego ICC. Jednak ciągle jeszcze jest wiele państw, w tym USA, Chiny i Izrael, które wzbraniają się przed jej ratyfikacją.

Z tego powodu nie jest pewne, czy wyroki ICC będą kiedykolwiek oceniane tak pozytywnie jak wyroki z Norymbergi. Abstrahując nawet od strony prawnej, stwierdził historyk Karl Dietrich Erdman, wśród społeczności międzynarodowej istniała jednomyślność co do tego, że Norymberga była triumfem wymiaru sprawiedliwości.

Volker Wagener, Bartosz Dudek