1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Nowa lewica w natarciu

Bartosz Dudek6 lipca 2005

W Niemczech formuje się nowa partia lewicowa. Powstaje z połączenia postkomunistycznej PDS oraz zbuntowanych, głównie zachodnich polityków SPD i działaczy związkowych zrzeszonych w inicjatywie wyborczej „Praca i Sprawiedliwość Społeczna”, w skrócie WASG. Według sondaży przedwyborczych partia ta miałaby szanse stać się trzecią siłą polityczną w Bundestagu.

Były kandydat na kanclerza i przewodniczący SPD Oskar Lafonataine na zjeździe WASG w Kolonii. Wg ostatnich sondaży wspólna partia WASG i PDS mogłaby liczyć na 10 procent wyborców
Były kandydat na kanclerza i przewodniczący SPD Oskar Lafonataine na zjeździe WASG w Kolonii. Wg ostatnich sondaży wspólna partia WASG i PDS mogłaby liczyć na 10 procent wyborcówZdjęcie: AP

Nowa partia nazywać się ma po prostu Nowa Partia Lewicowa (Neue Linkspartei).

Sensacją jest uczestnictwo w tej inicjatywie Oskara Lafontaina, byłego szefa SPD i pierwszego ministra finansów w rządzie Schrödera. Współpraca z PDS - następczynią enerdowskiej partii komunistycznej, choć praktykowana na szczeblu lokalnym bądź regionalnym - długo uchodziła wśród zachodnioniemieckich polityków za absolutny temat tabu.

„Znam program PDS. Jeśli mają Państwo jakieś pytania na ten temat- chętnie na nie odpowiem. Nie widzę tu żadnych merytorycznych sprzeczności. Znam także programy związków zawodowych. Są one identyczne” – mówił Lafontaine po ostatnim spotkaniu z przewodniczącym PDS, Lotharem Bisky’m.

Bezpośrednio przed objęciem władzy przez SPD i Zielonych w Berlinie Oskar Lafontaine był po Schröderze najważniejszym politykiem SPD. Po zwycięstwie wyborczym tej partii w 1998 roku objął tekę ministra finansów. Wkrótce potem zupełnie niespodziewanie zrezygnował z urzędu i wycofał się z życia politycznego. Oficjalnie Lafontaine motywował to chęcią poświęcenia się rodzinie. Nieoficjalnie wiadomo było, że rezygnacja była wynikiem wewnętrznej walki o władzę i znakiem protestu przeciwko polityce Schrödera. Lafontaine uważał, że kanclerz dryfuje na prawo i zdradza ideały socjaldemokracji.

„Przed wyborami mówiono, że utrzymane zostanie współfinansowanie ubezpieczenia chorobowego przez pracodawców. Po wyborach zdecydowano się na wielkie kroki prywatyzacyjne. To jest polityka, której nigdy nie zaakceptujemy. To dowód, że potrzebna jest nowa lewica w niemieckim Bundestagu” – tak Lafontaine uzasadniał potrzebę stworzenia nowej partii. Te słowa kierował przede wszystkim do tych wyborców SPD, którzy rozczarowani są polityką reform kanclerza Schrödera. W swojej retoryce, Lafontaine sięga nie tylko po argumenty, ale i gra na emocjach wyborców.

„To nieprzyzwoite, gdy babci obcina się rentę. I kto dziś jest z tego dumny, że popełnił tę nieprzyzwoitość, ten musi zapytać się samego siebie, dla kogo uprawia politykę” – mówił Lafontaine do działaczy WASG, krytykując cięcia socjalne rządu Schrödera.

Według Lafontaine'a cały Bundestag to „dom wariatów”, który oszukuje obywateli, a to, co robi rząd to „kretynizm ”. Co ciekawe, taka retoryka znajduje poklask nie tylko u tradycyjnie lewicowo nastawionych wyborców. Lafontaine chce złowić głosy także tych niezadowolonych, którzy z protestu wybierali partie skrajnie prawicowe. Stąd też dobór słów. Kiedy Lafontaine mówi o „obcych pracownikach” czyli „Fremdarbeiter”, obeznani z niemiecką historią przecierają oczy. Termin ten używany był bowiem w czasach Trzeciej Rzeszy jako eufemizm - urzędowe określenie robotników przymusowych i taką ma do dziś konotację. „Obcy pracownicy” zabierają według Lafontaine’a pracę Niemcom i zamieszkałym w Niemczech cudzoziemcom. Przy okazji Lafontaine twierdzi, że klasa polityczna zdradziła interesy obywateli.

„Naród nie jest reprezentowany w Bundestagu, dlatego potrzebna jest silna, lewicowa siła w parlamencie” – wołał na jednym z wieców.

Ponieważ na oficjalne zjednoczenie i powołanie do życia nowej partii przed przedterminowymi wyborami brakuje czasu, wybrano rozwiązanie kompromisowe. Działacze WASG kandydować będą na zachodzie kraju na listach wyborczych PDS. Jak dotąd partia ta cieszyła się znaczącym poparciem jedynie na wschodzie Niemiec. W ten sposób postkomuniści mieliby szansę na wyjście z politycznej izolacji i zdobycia – wspólnie z nowymi partnerami do dziesięciu procent głosów w skali ogólnoniemieckiej. Tym samym nowa lewica mogłaby stać się trzecią siłą polityczną w przyszłym parlamencie. Doświadczenie uczy jednak, w trakcie kampanii wyborczej opinia publiczna koncentruje się na wielkich partiach i ich programach. Mniejsi konkurenci zostają z boku. Czy tak będzie i tym razem okaże się być może już we wrześniu. Paradoksalnie jednak sukces nowej lewicy, która odbierze głosy SPD, może być tylko na rękę chadecji, którą obecnie w sondażach popiera niemal połowa wyborców. I tym razem sprawdzi się być może przysłowie o tym trzecim, który korzysta na waśni dwóch pozostałych.