Nowy sezon szparagowy to nowe kłopoty rolników
25 kwietnia 2007W roku 2005 prace sezonowe w Niemczech wykonywało 325 000 cudzoziemców, w roku ubiegłym 294 450. Dotychczas, 80 procent z nich stanowili Polacy, a 16 procent Rumuni. W tym roku może być inaczej. Zwiastunem zmian są pierwsze statystyki. Liczba wydanych pozwoleń na tegoroczne wiosenne prace sezonowe dla cudzoziemców na przykład w Północnej Nadrenii - Westfalii spadła w porównaniu z rokiem ubiegłym z 22 300 do 16 500. Diana Appelhof, rzeczniczka Krajowego Urzędu Pośrednictwa Pracy w Düsseldorfie potwierdziła, że na zbiory szparagów przyjechało o wiele mniej Polaków.
Karl-Heinz Mandt zatrudnia co roku do 25 pracowników sezonowych z Polski. W tym roku również i do niego nie przyjadą wszyscy.
- „Większość pracuje u mnie od ponad 10 lat. W tym roku po raz pierwszy odmówiło już dwóch. Moi najlepsi ludzie. Odmówili nie dlatego, że pracują w Danii czy w Anglii. Dostali stałą pracę w Polsce. Wielu moich kolegów zatrudnia coraz więcej pracowników z Rumunii. Ale gdy Mercedes, VW, Audi i inni zaczną tam budować fabryki, to i oni przestaną do nas przyjeżdżać. Zostaną w domu, albo pojadą pracować gdzie indziej, jak Polacy” – mówi rolnik.
Polacy zarabiają przy pracach sezonowych w Niemczech 5,17 Euro na godzinę. W Anglii dostają 3 euro więcej. Niemieccy rolnicy wiedzą o tym, ale twierdzą, że nie mogą podnieść wynagrodzenia ze względu na wysokość składek ZUSu.
- „Z opłaconymi składkami już teraz wychodzi 7 euro, a gdy podliczy się koszty wiktu i zakwaterowania, wyjdzie ponad 8,- euro. To już jest więcej niż możemy płacić”- mówi Karl-Heiz Mandt.
- „Konkurujemy z produktami farmerów z krajów Europy południowej. Zatrudniają Marokańczyków i płacą im prawie tyle, co my w Niemczech płacimy za godzinę. Walka na ceny na rynku żywności w Niemczech jest nieubłagana. Hurtownie pozbywają się każdego dostawcy, który chce za towar o 1 cent więcej. Konsumentów w Niemczech nie interesują wysokie koszty produkcji żywności. Chcą mieć wszystko tanio” – dodaje Karl-Heinz Mandt.
Jolanta i Zbigniew Smigel przyjeżdżają pracować w jego gospodarstwie od 8 lat.
- „Popracuje się tutaj parę miesięcy i wraca do domu z całym zarobkiem. W Polsce nie pracujemy nigdzie, mamy tylko niewielkie gospodarstwo. To, co tu zarobimy, nam wystarczy” – tłumaczą.
Niemieccy rolnicy są sfrustrowani. Obawiają się, że zabraknie im również w tym roku rąk do pracy. Twierdzą, że nie sposób zastąpić pracowników sezonowych z krajów Europy środkowej i wschodniej bezrobotnymi Niemcami. W ubiegłym roku , w całym kraju tylko 1/6 ogólnej liczby bezrobotnych odesłanych do prac sezonowych dotrwała do końca zbiorów, inni nie stawili się do pracy. Wielu farmerów miało kłopoty ze zbiorami. Niemiecki rząd złagodził w tym roku narzuconą rolnikom zasadę zatrudniania przy zbiorach co najmniej 20 procent bezrobotnych Niemców. Urzędy Pośrednictwa Pracy grożą bezrobotnym, jak nigdy, sankcjami i cięciami zasiłków do 30 procent, jeśli odmówią przyjęcia pracy sezonowej lub po jej przyjęciu, nie stawią się do pracy.
Tomas Stender , mówi, że liczyć może tylko na swoich pracowników z Polski i Chorwacji.
- „W ubiegłym roku zgłosiłem zapotrzebowanie na siedmiu bezrobotnych. Przyszły tylko dwie osoby, a po tygodniu i one sobie poszły bez słowa" - opowiada.
Stawka godzinowa dla bezrobotnych wynosi 4,78 euro. Od Urzędów Pośrednictwa Pracy dostają dodatkowo 300 euro. Muszą przepracować przy pracach sezonowych dwa miesiące.
Blokada w wolnym zatrudnianiu Polaków przy pracach sezonowych zostanie zniesiona najwcześniej w roku 2009. Ale przyjazdy do Niemiec przestaną się wtedy opłacać – mówi Zbigniew Smigel.
- „Gdy wejdziemy do strefy euro, to za te pieniądze, które dostajemy za godzinę, nie będzie się opłacało przyjeżdżać tu pracować sezonowo albo na stałe. Nie będzie już żadnych korzyści. A teraz jeszcze, póki jest dobry przelicznik, to się jeszcze opłaca.”- dodaje Polak.