Obama w Europie: starzy partnerzy i nowe wyzwania
23 maja 2011Początek wizyty amerykańskiego prezydenta w Europie będzie bardzo osobisty: pierwszym celem podróży jest bowiem mała wioska Moneygall w Irlandii, gdzie mieszkają dalecy krewni Obamy, potomkowie jego pradziadka ze strony matki. Następnego dnia państwo Obama udadzą się do Londynu, gdzie podejmie ich rodzina królewska, oferując nawet nocleg w Pałacu Buckingham. Pierwszym politycznym wyzwaniem dla prezydenta USA będzie przemówienie przed obydwiema izbami brytyjskiego parlamentu.
Przed Izbą Lordów i Izbą Gmin
Oczekiwane jest ono z napięciem, bo chodzić będzie w nim o wyzwania, jakie czekają Europejczyków i Amerykanów zarówno w Afganistanie jak i w Libii. USA naciskają na Europę, by przejęła w większym stopniu odpowiedzialność w regionach kryzysowych, Wielka Brytania i USA postrzegają siebie w dalszym ciągu jako najbliższych sojuszników, ale w ich stanowiskach zaznaczyły się wyraźne rozbieżności co do trybu wycofywania się z Afganistanu, czy też roli brytyjskiego koncernu petrochemicznego w ekologicznej katastrofie w Zatoce Meksykańskiej.
Wizyta amerykańskiego prezydenta na Wyspach Brytyjskich ma miejsce przed rozpoczynającym się za miesiąc stopniowym wycofywaniem się wojsk z Afganistanu. Barack Obama zaznaczył, że pierwsza redukcja liczebności wojsk będzie bardzo znacząca, ale ciekawe jest, co konkretnie będzie miał on do powiedzenia Europejczykom. Brytyjczycy i Francuzi mają nadzieję usłyszeć szczegóły harmonogramu wycofywania wojsk amerykańskich i oczekują wyjaśnienia kwestii, jak misja NATO ma się przekształcić z bojowej w szkoleniową.
Plan redukcji wojsk brytyjskich w Afganistanie jest już właściwie gotowy; Francuzi rozważają przyspieszenie redukcji swych sił po śmierci Bin Ladena.
W rozmowie w cztery oczy z premierem Davidem Cameronem dominować będą obok misji libijskiej i globalnych problemów gospodarczych takie tematy jak misja afgańska i walka z terroryzmem.
Przyszłość Afryki Północnej
W czwartek obydwaj mężowie stanu spotkają się ponownie na szczycie G8 w Deauville, gdzie amerykański prezydent będzie miał kolejne ważne wystąpienie. Będzie mówił o swojej wizji demokracji i stabilizacji w krajach świata arabskiego. Dyskutować będzie się o tym, jak gospodarczo pomóc Tunezji i Egiptowi, aby nie ustąpić pola ekstremistom i by stworzyć warunki trwałego przejścia do demokracji.
Nie oczekuje się, że na tym szczycie miałby powstać jakiś konkretny plan pomocy, lecz raczej będzie to pierwszy szkic i dyskusja o możliwym wkładzie poszczególnych państw.
Siłą rzeczy na porządku dziennym spotkania znalazła się także kwestia następcy na fotelu szefa MFW, po ustąpieniu Dominika Strauss-Kahna.
Blok wschodni i "arabska wiosna"
W kuluarach szczytu w Deauville planowane jest spotkanie amerykańskiego prezydenta z premierem Japonii Naoto Kanem - pierwsze po marcowym kataklizmie w Japonii - i prezydentem Rosji, Dmitrijem Miedwiediewem. Podczas tego spotkania mowa będzie z pewnością o amerykańskim systemie antyrakietowym instalowanym w krajach Europy Środkowej i Wschodniej.
Ostatnim etapem europejskiej podróży prezydenta USA będzie oczekiwana z napięciem wizyta w Polsce. Służy ona podkreśleniu rosnącego zaangażowania amerykańskiego rządu w krajach byłego Bloku Wschodniego. Obok spotkania z czołowymi politykami, przewidziane jest także spotkanie z Lechem Wałęsą, który powrócił z wizyty w Tunezji. Komentatorzy polityczni mówią o zataczaniu łuku od demokratycznych przełomów w byłych krajach komunistycznych po wybuch "arabskiej wiosny".
Dlaczego omija Niemcy?
Z prostej przyczyny: w obecnej chwili nie ma żadnych palących problemów na linii Waszyngton-Berlin, które wymagałyby osobnych konsultacji. Tym bardziej, że kanclerz Merkel już 7 czerwca udaje się do Waszyngtonu, by odebrać przyznany jej Prezydencki Medal Wolności.
"Rezygnację prezydenta Obamy z wizyty w Berlinie należy postrzegać jako oznakę dobrych i stabilnych stosunków bilateralnych" - zaznaczył Axel Heck, ekspert ds. amerykańskich z Uniwersytetu Gutenberga w Moguncji.
Do przeszłości należy już to, że każde odmienne zdanie Niemców - tak jak obecnie w kwestii Libii - automatycznie prowadziło do zamrożenia stosunków transatlantyckich.
"Proszę mi wierzyć, Niemcy są jednym z naszych najważniejszych partnerów na świecie" - zapewniał ambasador USA w Berlinie Philip Murphy w rozmowie z Deutsche Welle. Każda inna interpretacja agendy europejskiej podróży prezydenta jest "ewidentną stratą czasu".
dapd, D.Scheschkewitz / Małgorzata Matzke
red.odp.:Iwona D. Metzner