Obelgi, groźby i ataki. Samorządowcy rezygnują z polityki
13 kwietnia 2024Znane twarze w terenie – lokalni politycy w Niemczech często stają się obiektami pogróżek, a nawet przemocy fizycznej. Dla prezydenta Niemiec Franka-Waltera Steinmeiera to sygnał alarmowy. Prezydent, wraz z Fundacją im. Körbera, zaprosił w czwartek (11.04.2024) ponad 80 społecznych samorządowców do dyskusji o ich potrzebach i zagrożeniach pod hasłem „Demokracja rodzi się lokalnie".
– Burmistrzowie i radni stronią od kontrowersyjnych tematów, usuwają swoje konta w mediach społecznościowych, a nawet rezygnują z urzędów i mandatów, by chronić siebie i swoje rodziny przed agresją. Gdy społecznicy wycofują się z polityki, z obawy, że staną się celem ataków, demokraci nie mogą się temu biernie przyglądać – apeluje Steinmeier.
Alarmujące liczby
40 procent tzw. społecznych samorządowców (w Niemczech określa się tak polityków pełniących swoje funkcje bez gratyfikacji finansowej – red.), przyznaje, że oni sami bądź ich bliscy byli obrażani, dostawali pogróżki, a nawet byli atakowani fizycznie z powodu swojej pracy politycznej – wynika z reprezentatywnej ankiety instytutu badania opinii publicznej Forsa, na zlecenie Fundacji im. Körbera.
W przypadku samorządowców, wykonujących swoje funkcje zawodowo, liczba ta – według sondażu Forsa z 2021 r. – jest nawet wyższa i wynosi aż 57 procent. Z obawy o bezpieczeństwo swoje i swojej rodziny co czwarty honorowy burmistrz czy radny rozważał już wycofanie się z polityki. Co więcej, prawie dwie trzecie badanych mówi o rosnących nastrojach niezadowolenia wśród mieszkańców ich społeczności.
35 procent postrzega prawicowy ekstremizm jako główne wyzwanie dla społeczności lokalnych w nadchodzących latach. Wzrost zjawisk i zachowań antydemokratycznych zauważa trochę mniej niż jeden na pięciu respondentów, a w Niemczech wschodnich – nawet co czwarty badany. To niepokojący wynik, zwłaszcza w świetle wyborów do parlamentów w trzech wschodnich krajach związkowych we wrześniu br. – w Brandenburgii, Saksonii i Turyngii.
Mogły być ofiary śmiertelne
Socjaldemokrata Michael Müller odczuł zagrożenie na własnej skórze, w rodzinnym mieście Waltershausen w Turyngii. Przed domem lokalnego polityka w lutym br. podłożono ładunek wybuchowy. Müller wciąż nie może się otrząsnąć. Najpierw spłonął samochód przed domem, a następnie zapaliła się fasada. W domu Müllera przebywała wówczas rodzina z dwojgiem dzieci. Na szczęście udało im się uratować. Sądowy rzeczoznawca stwierdził, że zamach był próbą zabójstwa z premedytacją. Obecnie prowadzone jest dochodzenie w sprawie usiłowania zabójstwa.
Müller nie wierzy w przypadek. Zaledwie kilka dni wcześniej wezwał do demonstracji przeciwko brunatnym radykałom. To realne zagrożenie i społecznicy coraz częściej wycofują się z polityki. – Wiele osób rozważa, czy warto poświęcać swój wolny czas dla społeczności, która nam zagraża – twierdzi Müller. – Będzie coraz mniej samorządowców, skłonnych do poświęceń, jakim staje się praca radnego, burmistrza czy sołtysa. Będą oni woleli mile spędzić czas z rodziną niż się narażać – komentuje.
Do podobnych wniosków doszli badacze w ramach reprezentatywnej ankiety organizacji Kompetenznetzwerk gegen Hass na temat przemocy w sieci. Im wirtualny świat staje się bardziej brutalny, tych więcej osób wycofuje się z sieci.
Lokalni politycy w Niemczech boją się
Henriette Reker, burmistrz Kolonii, otarła się o śmierć. Dzień przed wyborami w 2015 r. fanatyczny prawicowy ekstremista, zaatakował ją nożem i zranił w szyję. Dwa lata wcześniej burmistrz miasta Altena, Andreas Hollstein, także został dźgnięty nożem w szyję przez hejtera uchodźców.
W 2019 r. Niemcami wstrząsnęło polityczne zabójstwo polityka CDU z Kassel, Waltera Luebkego, który zginął przed domem z rąk prawicowego ekstremisty. Coraz częściej wychodzi na światło dzienne, co musieli znosić niektórzy lokalni politycy. Gdy przed domem ustawiana jest szubienica, w skrzynce na listy lądują zwłoki zwierzęcia albo pocztą przychodzi list z pogróżkami, że znany jest adres domowy polityka czy szkoła jego dzieci.
Nierówna walka
By wytrwać wobec politycznego hejtu, trzeba być zdeterminowanym, jak burmistrzyni Zossen z Brandenburgii Wiebke Şahin-Schwarzweller. Liberalna polityk – w wywiadzie dla DW – przyznała, że już podczas kampanii wyborczej w 2019 r. jej grożono. – Mój mąż pochodzi z Turcji i oboje byliśmy celem oszczerstw. – Nie ma jednak zamiaru rezygnować z polityki – dodaje.
Şahin-Schwarzweller jest jedną z osób, z którymi prezydent Steinmeier jest w stałym kontakcie.
W przeciwieństwie do polityków najwyższego szczebla, samorządowcy nie jeżdżą w opancerzonych limuzynach, nie mają ani ochrony osobistej, ani wielu instrumentów prawnych, by to zmienić. Dlatego starają się pozostawać w kontakcie, by się wzajemnie informować i chronić. Tak powstała sieć i portal Stark im Amt, oferujący pomoc lokalnym politykom. Celem jest też informowanie i uwrażliwianie prokuratury, posterunków policji i władz.
Nowy punkt kontaktowy dla zagrożonych samorządowców
Od dwoch lat rząd Niemiec wdraża plan dziesięciu kroków zwalczania prawicowego ekstremizmu. Jednym z nich jest ochrona przedstawicieli władz, a instrumentem – ogólnokrajowy punkt kontaktowy dla zagrożonych polityków lokalnych. Ma zostać uruchomiony latem br.
Marcus Kober z Niemieckiego Forum Prewencji Przestępczości pracuje nad jego otwarciem. – Politycy nie mogą mieć wrażenia, że muszą sobie radzić sami. To ważny pierwszy krok. Następnie trzeba ustalić, o jakie wykroczenie czy przestępstwo chodzi, który organ jest odpowiedzialny za ściganie oraz co jeszcze możemy zrobić w ramach stosunkowo dobrze rozwiniętego systemu wsparcia.
Dla Marcusa Kobera samorządowcy muszą być lepiej chronieni. Bo to oni ponoszą konsekwencje działań politycznych, podejmowanych na wyższych szczeblach władzy. I są fundamentem demokracji. Bo jeśli lokalnie system będzie niewydolny, to cała demokracja jest zagrożona. To zdanie podziela większość społecznych samorządowców, zaproszonych przez prezydenta Niemiec.