Ofiary Auschwitz: Niemcy nie chcieli sprawiedliwości
20 kwietnia 2015 Krótko przed 75. rocznicą zakończenia II wojny światowej w miejscowości Lüneburg rozpoczyna się we wtorek, 21.04.2015 kolejny proces, w którym na ławie oskarżonych zasiądzie ponad 90-letni, były strażnik i "księgowy" w obozie zagłady w Auschwitz. Już dziś wiadomo, że mógł być oskarżony 30 lat temu, jednak wtedy interpretacja prawa przez niemieckie sądy nie wystarczyła na postawienie mu zarzutów. Dziś prokuratura zarzuca Oskarowi Gröningowi współudział w zamordowaniu w 300 tys. przypadków.
Bezczynność i brak zainteresowania sprawiedliwością
Zdaniem wiceprzewodniczącego Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego Christopha Heubnera takie procesy, jak obecny, obnażają, jak niewiele niemiecki wymiar sprawiedliwości do tej pory zrobił. - Te procesy powinny się odbyć dawno temu - skrytykował Heubner na konferencji prasowej MKO w przeddzień pierwszego dnia procesu. Dodał: - Krytykujemy wieloletnią bezczynność niemieckiego wymiaru sprawiedliwości oraz brak zainteresowania sprawiedliwością od dziesięcioleci.
Proces w Lüneburgu będzie prawdopodobnie ostatnim, który jest próbą rozliczenia zbrodni w Oświęcimiu. Oskarżonemu 93-latkowi Oskarowi Gröningowi zarzuca się, że dopuścił się pomocnictwa w zamordowaniu 300 tys. osób. Gröning był odpowiedzialny za bagaże deportowanych do Auschwitz, które ci musieli zostawiać przy rampie kolejowej. Oskarżony rejestrował bagaże i pieniądze ofiar. Prokuratura w Hanowerze zarzuca mu, że zacierał ślady masowych zbrodni przez pozbywanie się później bagaży ofiar. Pozew ogranicza się do okresu pomiędzy 16 maja a 11 czerwca 1944 roku, kiedy do Auschwitz deportowano 425 tys. osób z Węgier. Co najmniej 300 tys. zginęło w komorach gazowych.
Pomocnictwo zawsze było przestępstwem, ale interpretacja inna
Adwokaci 53-osobowej grupy oskarżycieli posiłkowych w aktualnym procesie - Thomas Walther i Cornelius Nestler - zarzucają, że pomimo, iż z prawnego punktu widzenia pomocnictwo w zbrodni teoretycznie zawsze było w Niemczech karalne, to niemiecki wymiar sprawiedliwości był bezczynny lub stosował wykładnię prawa, która udaremniała procesy i wyroki.
Sytuacja zmieniła się dopiero w 2011 roku, kiedy sąd w Monachium uznał byłego strażnika obozu zagłady w Sobiborze Johna Demjaniuka winnego zarzucanych mu zbrodni. Od tej pory niemieckie sądy nie nalegają już na udowodnienie bezpośredniego udziału w zbrodniach, lecz dopuszczają procesy o pomocnictwo w zbrodniach. Adwokaci ofiar w obecnym procesie Oskara Gröninga krytykują, że wcześniej wiele śledztw zostało umorzonych, często bez żadnego uzasadnienia.
Przypominają też kompromitujący przykład aktualnego oskarżonego, który już w 1985 roku mógł stanąć przed sądem. Wtedy jednak pozew został odrzucony, a sąd stwierdził, że "strażnicy SS stojący przy rampie nie byli konieczni dla mordowania setek tysięcy Żydów".
Późna sprawiedliwość
Na konferencji prasowej w przeddzień procesu w Lüneburgu najbliżsi ofiar podkreślają, że nie chodzi im o zemstę i karę, lecz o wyrok jako symboliczny akt. - Jest ważne, aby to, co się wydarzyło społeczeństwo przyjęło do wiadomości - powiedziała obecna na spotkaniu z prasą Eva Pusztai-Fahidi z Budapesztu.
Hedy Bohm, była więźniarka Auschwitz, który dziś żyje w Toronto dodała, że "na sprawiedliwość nigdy nie jest za późno - lepiej późno niż wcale". Bohm zależy na tym, aby "dać świadectwo, ponieważ to jest najlepsze, co mogę jeszcze zrobić". Udział w procesie, w którym zobaczy byłego esesmana przed niemieckim sądem, jest dla niej jednym z najważniejszych momentów w życiu.
Zdaniem byłych ofiar i ich najbliższych nawet późne rozliczenie jest lepsze, niż żadne. - Zgroza przechodzi z pokolenia na pokolenie - uznała Judith Kalman, której przyrodnia siostra, jako sześciolatka, została zamordowana w Auschwitz. Dla niej proces jest szansą zrozumienia rodzinnej tragedii. - Zawdzięczam swoje życie zamordowanemu dziecku - powiedziała Kalman - bo mój ojciec nie założyłby drugiej rodziny, gdyby nie stracił pierwszej.
62 oskarżycieli
Christoph Heubner powiedział na konferencji prasowej Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego, że organizacja żąda w imieniu ofiar późnej sprawiedliwości. - 70 lat po zakończeniu cierpień w Auschwitz ofiary oczekują na ten proces z zainteresowaniem i niepokojem - dodał.
W procesie przeciwko Oskarowi Gröningowi mają zamiar zeznawać również ci, którzy przeżyli Auschwitz, jak i ich krewni. Łącznie w procesie bierze udział 62 oskarżycieli posiłkowych
dpa, epd/ Róża Romaniec