1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Okresy przejściowe - strata czasu?

13 kwietnia 2011

Dwa tygodnie przed otwarciem rynku pracy w Niemczech trwa debata: Czy imigracja będzie zmorą czy zbawieniem? Czy okres przejściowy był potrzebny? Zdania są podzielone.

Niemcy otwierają rynek pracy jako ostatni w UEZdjęcie: dpa


Przemawiając w gronie niemieckich biznesmenów, dziennikarzy i ekonomistów w Berlinie Ambasador RP w Niemczech, Marek Prawda, nie silił się na dyplomację. „Nie wiem, czy ograniczenia w dostępie do rynku pracy rzeczywiście zmniejszyły, czy raczej napiętrzyły problemy, których w Niemczech się obawiano”, powiedział on.

Gastronomia i hotelarstwo od lat poszukują rąk do pracyZdjęcie: picture-alliance / dpa

Wielu Polaków krytykuje, że debata społeczna na temat zniesienia okresów przejściowych w Niemczech jest zbyt mało wyważona. „Skoro mówimy o dumpingu, to powinniśmy też mówić o ukrytych formach protekcjonizmu”, twierdzi wprost Marek Prawda i dodaje: „Przecież Niemcy też wiedzą, że bariery dostępu do rynku pracy to równocześnie bariery wzrostu gospodarczego.”

Związki straszą

Choć ekonomiści przyznają polskiemu dyplomacie rację, to jednak związki zawodowe przedstawiają zupełnie inne prognozy. Związkowcy żądają przede wszystkim wprowadzenie płac minimalnych. Dotychczas takie ustalenia obowiązują tylko w wybranych branżach. Ustawowe płace minimalne dla wszystkich są od lat w Niemczech niespełnionym postulatem politycznym.

Niemiecka Centrala Związków Zawodowych, (DGB), przygotowała analizę na temat przygotowania Niemiec na otwarcie rynku pracy, z której wynika, że jest ono mizerne. "Nie zrobiono nic, co mogłoby zapobiec dumpingowi płac", zarzucają autorzy i piszą: "Napływ taniej siły roboczej doprowadzi do pogorszenia sytuacji na rynku pracy".

Klaus Zimmermann z Instytutu Badań nad Przyszłością Rynku Pracy (IZO) w BonnZdjęcie: DW

Siedem punktów zbawiennych, ale... nierealnych

W siedmiu punktach związki domagają się oprócz stawek minimalnych na poziomie 8,5 euro za godzinę, m.in. równego wynagrodzenia dla wszystkich, kontroli policji w zakresie pracy na czarno oraz współdecydowania rad zakładowych o zatrudnianiu pracowników za pośrednictwem prywatnych agencji pracy. Szanse na realizację tych postulatów są praktycznie prawie żadne.

Makroekonomiści uspokajają, że imigracja nie doprowadzi do utraty miejsc pracy przez Niemców, lecz wzmocni rynek pracy i pozytywne efekty gospodarcze. "Najbardziej skorzystają na niej regiony najsilniejsze ekonomicznie", twierdzi Hans-Werner Sinn z Instytutu Gospodarczego IFO w Monachium. Ekspert przypomina, że w Wielkiej Brytanii imigracja korzystnie wpłynęła na koniunkturę i ożywiła rynek pracy. Instytut Badań nad Gospodarką w Halle oczekuje, że największym zainteresowaniem wśród Polaków będą się cieszyły trzy regiony: wokół miasta Dusseldorf, północna część Bawarii oraz Berlin.

Branży budowlanej potrzeba głównie dobrze wykwalifikowanych fachowcówZdjęcie: Diagram Lajard

Klaus Zimmermann z Instytutu Badań nad Przyszłością Rynku Pracy w Bonn uważa, że na siedmioletnim okresie przejściowym Niemcy nic nie zyskały. Jego zdaniem to raczej "stracony czas".

Dla każdego coś dobrego

Ekonomiści w Polsce i Niemczech porównują obecnie wpływ imigracji na makro- i mikroekonomię obu krajów. Jak twierdzi Klaus Zimmermann, dla niemieckiej gospodarki imigracja zarobkowa to czyste wpływy z podatków oraz do kas świadczeń socjalnych i emerytalnych.

W Polsce natomiast otwarcie niemieckiego rynku pracy podniesie poziom wynagrodzeń, uważa Tomasz Kalinowski z wydziału ekonomicznego Ambasady RP w Berlinie.

Fachowcy najszybciej znajdą dobrą pracę w NiemczechZdjęcie: picture-alliance/dpa

Ekonomiści przewidują, że otwarcie rynku przyciągnie głównie osoby szukające zatrudnienia w sektorach niskozarobkowych. Tymczasem Niemcy woleliby napływ dobrze wykształconych fachowców.

Dla imigrantów otwarcie rynku jest szansą na pracę, lepsze zarobki oraz poprawę kwalifikacji zawodowych, natomiast dla Niemców wiąże się z większą konkurencją.

Róża Romaniec, Berlin

red. odp. Andrzej Paprzyca