1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Okupowane tereny Ukrainy: „głosowanie” pod lufami karabinów

30 września 2022

Okupanci rosyjscy mówią o rekordowej frekwencji, obserwatorzy ukraińscy – o fałszerstwie. Mieszkańcy tamtejszych miejscowości opowiadają reporterom DW o przebiegu pseudoreferendów.

Przymusowe głosowanie: pseudoreferedum w Doniecku
Przymusowe głosowanie: pseudoreferedum w DonieckuZdjęcie: AA/picture alliance

Rosyjscy okupanci zorganizowali „głosowanie” na ulicach, w zaimprowizowanych lokalach wyborczych i podczas wizyt domowych. Opowiadają o tym mieszkańcy ukraińskich obwodów Ługańska, Doniecka, Zaporoża i Chersonia, które są częściowo okupowane przez Rosję. Od 23 września odbywały się tam pseudoreferenda dotyczące przystąpienia tych obszarów do Federacji Rosyjskiej. Mieszkańcy twierdzą, że odmowa wzięcia udziału w tym przymusowym „głosowaniu” zagrażała życiu, ponieważ przedstawiciele tzw. „komitetów wyborczych” pojawiali się w towarzystwie uzbrojonych żołnierzy rosyjskich.

– Dwie kobiety i trzech żołnierzy rosyjskich z bronią zapytało mnie, czy będę głosować. Gdy zapytałam, czy mam wybór, nic nie odpowiedzieli. Musiałam postawić krzyżyk w miejscu, które pokazali mi lufą karabinu – mówi kobieta, która mieszka w jednej ze wsi niedaleko Melitopola w regionie Zaporoże. Nie chciała głosować, ale zrobiła to z obawy, że w przeciwnym razie jej 35-letni syn zostanie wcielony do armii rosyjskiej. – Dobrze, że mąż i syn właśnie wtedy pracowali w polu. Nie chcę, żeby mi odebrano syna, jest na ich liście – mówi płacząc kobieta.

Okupanci zbierają dane o mieszkańcach

– Sporządzane przez okupantów listy stanowią zagrożenie dla ludności na terytoriach okupowanych – mówi Ołeksij Koszel, szef Komitetu Wyborców Ukrainy. – Tworzą teraz bazy danych, ponieważ nawet po sześciu miesiącach okupacji mają niewiele informacji na temat tego, kto znajduje się na tych terenach – wyjaśnia.

Według niego okupanci zbierali dane także podczas pseudoreferendów, aby ocenić nastroje antyrosyjskie. Chcieli dowiedzieć się, kto ma proukraińską postawę, jakim językiem mówią ludzie i którzy mężczyźni są w wieku poborowym.

Demonstracja siły: żołnierze rosyjscy w okupowanym ChersoniuZdjęcie: AP/dpa/picture alliance

 

Ołeksij Koszel twierdzi, że ludność nie popiera okupantów, dlatego nie powiodło się rozdawanie rosyjskich paszportów i wprowadzenie rubla na okupowanych terytoriach. Pseudoreferenda były organizowane w pośpiechu i często brakowało odpowiedniego do tego personelu. Według przewodniczącego Komitetu Wyborców Ukrainy „głosowanie” miało chaotyczny przebieg. Ponadto okupanci uciekali się do wszelkich możliwych metod fałszerstwa.

„Wysoka” frekwencja w pustych miastach

Rosyjscy okupanci wyznaczyli pięć dni na tak zwane „głosowanie”. Już po trzech dniach „Republiki Ludowe Doniecka i Ługańska” odnotowały rekordową frekwencję sięgającą 87 procent, z ponad milionem uczestników.

– Te doniesienia są idiotyczne i nierealistyczne, ponieważ większość mieszkańców już dawno opuściła okupowane terytoria – pisze na Telegramie szef ługańskiej administracji wojskowej Serhij Hajdaj. Stwierdza także, iż ​​okupanci zgłaszali wręcz 50-procentową frekwencję w zniszczonych i prawie całkowicie opustoszałych miastach wschodniej Ukrainy, takich jak Łisiczańsk, Siewierodonieck i Rubiżne. – Wyniki zostały sfałszowane – stwierdził Serhij Hajdaj.

O tym, jak przebiegło to pseudoreferendum na południu Ukrainy, opowiada Hanna z Chersonia. Według niej, okupanci chcieli stworzyć propagandowy obrazy prorosyjskiej ludności. Ale wszystko potoczyło się inaczej.

– Od ósmej rano w tak zwanych lokalach wyborczych grano sowieckie piosenki i organizatorzy czekali na wyborców z rosyjskimi żołnierzami. Ale ani nie przyszli wyborcy, ani też nie ustawiały się kolejki. O dziesiątej lokale zamknięto i zaczęto chodzić po domach. Ale nikt nie otworzył drzwi – ​​mówi Hanna.

Ani śladu tajnego głosowania: „referendum” w okupowanym ŁugańskuZdjęcie: Privat

 

Okupantom nie udało się też skłonić ludzi do „głosowania” obietnicami pomocy humanitarnej. – Przyszli tylko ludzie po siedemdziesiątce, którzy pragnęli powrotu Związku Radzieckiego. Młodzi i ludzie w średnim wieku zignorowali ten cyrk – opowiada Hanna. Zapewnia, że ​​mimo terroru i prześladowań w mieście są nadal ludzie nastawieni proukraińsko. Czekają na wyzwolenie przez swoją armię.

82-letnia mieszkanka wsi położonej niedaleko Chersonia nie dała się jednak przekonać. Opowiada, że przyszli do niej uzbrojeni mężczyźni i chcieli, aby głosowała „za przyłączeniem do Rosji”. Ona jednak odmówiła. – Powiedzieli mi: ‘Babciu, możesz dostać 10.000 rubli (około 180 euro), a także paczki żywnościowe. Musisz tylko głosować na Rosję'. Nie potrzebuję ani Rosji, ani jałmużny! W lutym zabili mojego wnuka na froncie – mówi przez łzy ta kobieta.

Łapanki na ulicach

Szef chersońskiej regionalnej administracji wojskowej Jarosław Januszewicz twierdzi, że ​​podczas pseudoreferendów wojska rosyjskie wywierały presję i groziły ludziom. – Kolaboranci w towarzystwie uzbrojonych okupantów łapią ludzi na ulicy i groźbami zmuszają ich do głosowania – pisze Januszewicz na Telegramie.

Potwierdzają to mieszkańcy tzw. „Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej”. Mówią, że np. w okupowanym Ługańsku „lokale wyborcze” ustawiano na podwórkach domów mieszkalnych lub przy wejściach na targowiska. – Podjechał autobus, obok ustawiono przezroczystą urnę wyborczą. Nie było śladu tajnego głosowania. Ludzie wypełniali karty na kolanach – mówi jedna z mieszkanek Ługańska. Według niej pracownicy instytucji miejskich byli zmuszani do kilkukrotnego „głosowania” w różnych miejscach.

Do „głosowania” zmuszano nawet ciężko chorych: pseudoreferendum w okupowanym BerdiańskuZdjęcie: AFP/Getty Images

 

– Powiedziano nam, że im więcej razy jedna i ta sama osoba głosuje, tym lepiej – mówi kobieta, która pracuje w placówce oświatowej w Ługańsku. Opowiada, że wszyscy pracownicy zostali poproszeni o zabranie kopii dowodów osobistych od studentów, którzy opuścili miasto. Mieli głosować zamiast nich, a ponieważ w miejscu, w którym odbywało się „głosowanie”, nie było gotowych list wyborców, nie było z tym trudności – opowiada kobieta. Każdemu, kto odmówił wzięcia udziału, grożono utratą zarobków i zwolnieniem z pracy.

„Referendum” ma na celu izolację mieszkańców

Według Komitetu Wyborców Ukrainy i ukraińskiej organizacji pozarządowej Opora rosyjscy okupanci wykorzystywali do tych pseudoreferendów jedynie listy, na których znajdowały się osoby, które dobrowolnie przyjęły rosyjską pomoc, osobiście pobierały emerytury z poczty lub opłacały podatki lokalne jako przedsiębiorcy. Wykorzystywano także listy wyborców wykradzione z archiwów.

Szefowa Opory Olga Ajwazowska podkreśla, że ​​Rosja dokonała fałszerstw na okupowanych terytoriach Ukrainy. – Nie może być mowy o swobodnym i legalnym wyrażaniu woli. Przy pomocy tych pseudoreferendów, przeprowadzanych pod lufami karabinów, Rosja chce szantażować zachodnich partnerów Ukrainy – mówi.

Olga Ajwazowska uważa, że pierwszymi, którzy ucierpią z powodu tego „głosowania”, będą mieszkańcy okupowanych terytoriów. Rosja całkowicie ich odizoluje i przeprowadzi totalną mobilizację. Wmusi im paszporty rosyjskie i jeszcze bardziej zaostrzy stosowany wobec nich terror.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>