Opera o Auschwitz. „Poruszająca"
30 stycznia 2017Choć to opera o zbrodniach popełnionych przez Niemców w Auschwitz, obozu koncentracyjnego na scenie nie zobaczymy. Zamiast tego jest coctailbar i dancefloor w stylu art deco z lat 60-tych. Akcja opery rozgrywa się na luksusowym transatlantyku, na pokładzie którego podróżuje niemieckie małżeństwo – Lisa i Walter. W pewnym momencie kobiecie wydaja się, że rozpoznaje znajomą twarz. To może być Marta, Polka, którą Lisa zna z Auschwitz, gdzie była strażniczką. W mgnieniu oka powraca okrutna przeszłość byłej esesmanki. Strach i obawy paraliżują Lisę i zmuszają do rozliczeń z samą sobą.
Dla reżyserki opery, Gabrieli Rech, "Pasażerka" to przede wszystkim hołd złożony ofiarom Auschwitz. – Nie można zagrać obozu koncentracyjnego. Myślę, że byłoby to nietaktowne w stosunku do osób, które to przeżyły. Chcieliśmy, by bohaterem naszej opery były wspomnienia – tłumaczy.
I tak inscenizacja przeskakuje z jednej płaszczyzny czasowej do drugiej. Siedząc w stylowym barze, Lisa opowiada mężowi o swoich przeżyciach z obozu i o Marcie. Na zasadzie retrospekcji, sceny obozowe wkraczają w teraźniejszość i więźniowie w pasiakach wtapiają się w scenerię statku. A wszystko to, by podkreślić dramat wspomnień byłej "aufseherki". – Ona tak bardzo chce uciec od przeszłości, ale nie może. I to najbardziej ją przeraża – mówi odtwórczyni roli Lisy, Hanna Dóra Sturludóttir.
Rozliczenie z przeszłością
Libretto napisał Aleksander Miedwiediew na podstawie powieści "Pasażerka" Zofii Posmysz, byłej więźniarki Auschwitz. Po raz pierwszy w literaturze obóz koncentracyjny wspomina w niej niemiecka nadzorczyni komanda. Przyczynkiem do napisania powieści było niecodzienne wydarzenie, jakie miało miejsce podczas podróży Zofii Posmysz do Paryża, wiele lat po wojnie.
– Nagle usłyszałam ten wysoki i piskliwy głos. Przeraziłam się, bo był tak łudząco podobny do głosu mojej nadzorczyni Annelise Franz. I od tego momentu zaczęłam się zastanawiać, jakbym się zachowała, gdybyśmy się spotkały – opowiada Zofia Posmysz.
W inscenizacji Gabrieli Reich nie dochodzi jednak do wielkiej konfrontacji między obiema kobietami. Marta staje się bardziej przewodnikiem Lisy po obozowej przeszłości, z którą przyszło jej się zmierzyć. Nie ma w niej jednak krwawej brutalności. Reżyserka nie szokuje okrucieństwem, stawia za to bardziej na gesty i emocje, jak chociażby przejmujący duet Marty i Tadeusza, spotkanego w obozie narzeczonego.
Uczulić na zło
Operę w 1968 roku napisał Mieczysław Weinberg, polski kompozytor pochodzenia żydowskiego. Słychać w niej w pierwszej linii Szostakowicza, kompozytor chętnie odwołuje się też do muzyki jazzowej i folklorystycznej.
Na premierę "Pasażerka" czekała ponad 40 lat, do 2010, kiedy zaprezentowano ją publiczności festiwalu Bregenzer Festispiele w Austrii. Dwa lata temu reżyser Anselm Weber wystawił ją w operze we Frankfurcie nad Menem. Teraz opera powraca w nowej odsłonie na scenie Musiktheather in Revier w Gelsenkichen.
– Dlaczego ten temat jest dzisiaj tak ważny? Współczesne struktury populizmu i dyktatur nie są dalekie od tego, co zaprezentowaliśmy. Chcemy uwrażliwiać na zło i pokazać gdzie się ono kończy, a gdzie zaczyna. Żeby to się już nigdy nie wydarzyło i żebyśmy o tym nie zapomnieli - podsumowuje reżyserka.
"To porywająca opera w poruszającej realizacji" – zachwyca się magazyn internetowy Online Musik Magazine. "Inscenizacja zasługuje na uznanie nie tylko w imię politycznej poprawności, ale przede wszystkim dlatego, że to jest to arcydzieło" – pisze na łamach gazety krytyk Stefan Schmoe. "Wzruszająca bez ckliwości" – przekonuje z kolei internetowe wydanie gazety WAZ.
Anna Macioł