1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Wyniki wyborów w USA to sygnał ostrzegawczy dla Niemiec

Deutschland Thorsten Benner, Direktor des Global Public Policy Institute (GPPi) in Berlin
Thorsten Benner
14 listopada 2022

Pomimo dobrego wyniku Demokratów w wyborach midterm w USA, jedno nie ulega wątpliwości. W przyszłości nie będzie już więcej Joe Bidena, który niczym dobry dziadek zadba o nasze bezpieczeństwo – uważa Thorsten Benner.

Rozładunek amerykańskiego sprzętu wojskowego w niemieckiej bazie wojskowej w WiesbadenZdjęcie: Sgt. Stephen P. Perez/U.S. Army/UPI Photo/Newscom/picture alliance

Z pewnością Demokraci poradzili sobie w wyborach znacznie lepiej, niż się spodziewano. Osiągnęli najlepszy wynik ze wszystkich partii prezydenckich w wyborach midterm, licząc od 2002 r. Wówczas, po atakach terrorystycznych na World Trade Center, Amerykanie zjednoczyli się wokół flagi narodowej i rządzącej Partii Republikańskiej.

Biorąc pod uwagę szybującą w górę inflację i historycznie niskie notowania samego prezydenta USA Joe Bidena, wyniki wyborów są godne uwagi. Pokazują bowiem, że narracja o spolaryzowanym amerykańskim elektoracie nie do końca odpowiada rzeczywistości.

Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest „zmęczone centrum”. Jak pokazują badania organizacji More in Common, wyborcy centrowi nie są tak widoczni i głośni, jak siły skrajne. Natomiast to właśnie ich głosy były kluczowe dla wyników wyborów połówkowych.

Donald Trump i kandydaci Republikanów nie wydają się być atrakcyjną alternatywą dla wielu przedstawicieli „zmęczonego środka”, nawet jeśli nie przekłada się to na popularność prezydenta Bidena. Inne badania, również przeprowadzone przez More in Common, sugerują, że znaczna część tej grupy społecznej po prostu tęskni za bardziej umiarkowanymi kandydatami z obu partii.

Thorsten Benner jest dyrektorem berlińskiego Global Public Policy Institute (GPPi)Zdjęcie: Mathias Erfurt/GGPi

O ile jednak po wyborach midterm Demokraci mogą odetchnąć z ulgą, o tyle ryzyko dysfunkcjonalności demokracji w USA powinno nadal dawać do myślenia. Przede wszystkim tym krajom, które polegają na USA w kwestii swojego bezpieczeństwa. A już zwłaszcza Niemcom.

Wytrzymała amerykańska demokracja?

Niebezpieczeństwo poważnego załamania demokracji w USA jest trwałe. Nie zniknie, nawet jeśli Donald Trump przegra starcie o nominację do startu w wyborach prezydenckich w 2024 r. Przecież większość kandydatów Partii Republikańskiej jak dotąd nie zdystansowała się wyraźnie od próby zamachu stanu podjętej przez zwolenników Trumpa 6 stycznia 2021 r. Republikanie nie potrafią również odciąć się od wielu teorii spiskowych. A te poddają w wątpliwość legalność wyborów prezydenckich w 2020 r. Dlatego amerykańska demokracja znajduje się w strefie zagrożenia. I nie ma co liczyć, że wyjdzie z niej w przewidywalnej przyszłości.

Sojusznicy USA w Europie nie mogą wpłynąć na stan amerykańskiej demokracji czy wynik wyborów. Mogą i powinni skupić się na tym, na co mają wpływ, a mianowicie na inwestowaniu we własne możliwości. Należy przygotować się na przyszłość, w której Stany Zjednoczone nie będą już gwarantem bezpieczeństwa Europy.

Największym błędem, jaki Niemcy mogłyby teraz popełnić, byłoby traktowanie amerykańskiego wsparcia wojskowego dla Ukrainy pod rządami Bidena jako czegoś oczywistego. Wręcz przeciwnie, Niemcy powinny być wdzięczne za to, jak kompetentnie rząd i Kongres USA koordynują zarówno wsparcie dla Ukrainy, jak i jedność i zaangażowanie Europejczyków.

Ostatni transatlantycki polityk?

Patrząc w przyszłość, Berlin powinien traktować politykę Bidena raczej jako wyjątek niż regułę. Obecny prezydent prawdopodobnie przejdzie do historii jako ostatni prawdziwie transatlantycki gospodarz Białego Domu. W przyszłości Niemcy powinny spodziewać się znacznie mniejszego zaangażowania USA w zapewnienie środków dla europejskiego bezpieczeństwa, nawet jeśli w Waszyngtonie dalej rządzić będą umiarkowani i demokratyczni politycy.

USA chcą skupić się na regionie Azji i Pacyfiku. Tam, z perspektywy USA, największym wyzwaniem są Chiny. Waszyngton oczekuje więc, że Europejczycy zwrócą większą uwagę na potrzeby własnego bezpieczeństwa.

Jeremy Shapiro, ekspert Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych, przewiduje, że w najbliższym czasie wzrośnie presja USA na Europejczyków, aby ponosili oni znacznie większą część kosztów wspierania Ukrainy. Prognoza ta odnosi się do korzystnego dla Europy scenariusza, w którym Donald Trump nie zostanie ponownie wybrany na prezydenta USA.

Rosja pozostaje zagrożeniem

Po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę obawiano się, że Rosja szybko przejmie kontrolę nad Ukrainą, a ofiarą ataku padną także inne kraje europejskie. To skłoniło Niemcy do podjęcia decyzji o zwiększeniu wydatków na wojsko i bezpieczeństwo. W tym kontekście kanclerz Olaf Scholz wygłosił w lutym br. przemówienie na temat epokowej zmiany i ogłosił przeznaczenie dodatkowych 100 mld euro na wzmocnienie niemieckiej armii.

W międzyczasie strach nieco opadł, głównie dzięki sukcesom militarnym Ukrainy. Jednak pomimo wielkich strat rosyjskiej armii, zarówno w sprzęcie, jak i w ludziach, Niemcy nie powinny lekceważyć przyszłych zagrożeń ze strony Rosji, bez względu na obecne mizerne wyniki rosyjskiego wojska.

Niemcy muszą być w stanie stanąć na własnych nogach w zakresie polityki bezpieczeństwa. W przyszłości nie będzie już Joe Bidena, który niczym dobry dziadek zadba o nasze bezpieczeństwo.

Nowe systemy obrony przeciwlotniczej wzmacniają siły zbrojne Ukrainy

02:31

This browser does not support the video element.