Paczki dla głodujących Ukraińców
22 grudnia 2015W sercu strefy zaporowej, kilka kilometrów od granicy z terenami opanowanymi przez prorosyjskich separatystów leży ukraińskie miasto Switłodarsk. Kopalniane szyby i hałdy to pozostałości dynamicznego niegdyś w tym regionie przemysłu wydobywczego. Przez ostatnie osiemnaście miesięcy toczyły się tu walki prorosyjskich separatystów z ukraińskimi wojskami rządowymi. Wiele kopalń zostało zniszczonych, tysiące ludzi jest bez pracy.
Przed Pałacem Kultury, pochodzącym jeszcze z czasów sowieckich, ustawiła się długa kolejka. Emerytki w grubych paltach i czapkach albo okutane w chusty czekają przed gmachem, gdzie mieści się rządowe centrum pomocy humanitarnej. W kolejce cierpliwie czeka także 50-letnia Wera Michajłowa Kopejnika. Jej mąż i synowie pracowali kiedyś na kopalni, teraz są bezrobotni.
- Ja dostaję 37 euro miesięcznie, ale jak wyżyć ma z tego cała rodzina? Gdzie moi synowie i mój mąż mogą znaleźć pracę, kiedy wszystkie kopalnie są zniszczone? Jesteśmy niepotrzebni – mówi z rezygnacją kobieta.
Talony i żywność
Pięć milionów Ukraińców zdanych jest na pomoc humanitarną zarówno na obszarach administrowanych przez Kijów jak i w regionach kontrolowanych przez separatystów. Jak podaje Generalna Dyrekcja ds Pomocy Humanitarnej i Ochrony Cywilnej KE (ECHO) na pomoc żywnościową na Ukrainie zkazanach jest 1,3 mln ludzi. Światowy Program Żywnościowy ONZ (WFP) i jego partnerzy działają w tym regionie, by udzielić wsparcia ludziom, którzy musieli opuścić swoje domy, a także innym mieszkańcom regionu.
Przez minione 12 miesięcy WFP zaopatrzył już w ten sposób 200 tys. osób a planuje udzielić pomocy 500 tys. - W regionach, które nie są kontrolowane przez rząd, wydajemy artykuły spożywcze w formie paczek żywnościowych - wyjaśnia rzeczniczka WFP Deborah Nguyen. - Natomiast na obszarach kontrolowanych przez rząd wydajemy talony, które można realizować w sklepach, ponieważ tam funkcjonuje jeszcze system finansowy.
Szczególnie ciężka jest sytuacja z Zagłębiu Donieckim kontrolowanym przez separatystów. Ubiegłej zimy rząd Ukrainy odciął tam dostęp do wszystkich instytucji finansowych niepodlegających rządowi. Od tego czasu ludzie nie mogą np. podejmować emerytur w banku. Ani banki ani bankomaty nie wydają ukraińskiej waluty. Rosyjski rubel wszedł do obiegu jako nowa waluta. Innym utrudnieniem jest to, że ceny na tym obszarze są dwu- czy nawet trzykrotnie wyższe niż gdzie indziej na Ukrainie.
Paczka paczce nierówna
Obok WFP i innych organizacji pozarządowych pomoc żywnościową rozdziela także ukraiński miliarder Rinat Achmetow poprzez swoją fundację na rzecz rozwoju Ukrainy. Lecz paczka paczce nierówna, twierdzi Larisa Kobzarenko z organizacji ADRA Ukraina
- Porównaliśmy nasze paczki z tymi wydawanymi przez fundację Achmetowa - opowiada Larisa z organizacji będącej lokalnym partnerem WFP. Produkty spożywcze w paczce fundacji Achmetowa kosztują razem około 5 euro. Wszystko jest bardzo tanie, przeważnie jest to muesli. W paczce nie ma kaszy gryczanej, ryżu, fasoli ani mięsa. Nasze paczki mają wartość około 38 euro – zaznacza.
Wyzwanie dla organizacji pomocowych
Pomimo takich różnic ludzie są szczęśliwi, że otrzymują w ogóle jakąkolwiek pomoc. W konsekwencji konfliktu ukraińskiego swoje domostwa opuściło 2,3 mln Ukraińców. Paczki żywnościowe i talony to dla wielu z nich jedyna deska ratunku. Wielkim wyzwaniem dla organizacji pomocowych było jednak dotarcie do tych najbardziej potrzebujących.
W lipcu separatyści zatrzymywali konwoje organizacji pomocy humanitarnej. Ich działaczom kazano opuścić obszary kontrolowane przez separatystów i musieli oni ubiegać się o nowe akredytacje, opowiada rzeczniczka WFP Nguyen.
Taka sytuacja to jedna z częstych przeszkód, z jakimi spotykają się w swojej pracy organizacje pomocowe. Wraz z nadchodzącą zimą separatyści udzielili zezwolenia na działalność humanitarną na ich obszarze organizacjom partnerskim WFP: People In Need, ADRA i Mercy Corps. Po długim i żmudnym procesie rejestracji mogą one teraz nieść pomoc w tym regionie.
Rodzina mieszka w oborze
Jednak paczki nie docierają do każdego. Ludzie, którzy w dalszym ciągu mieszkają w swoich zniszczonych domach nie mają np. prawa do pomocy humanitarnej. W myśl ukraińskiej ustawy pomoc ta przeznaczona jest tylko dla tak zwanych wewnętrznych uchodźców. Ci, którzy nie mają miejsca, do którego mogliby uciec i nie mają pieniędzy na inne mieszkanie, są w potrzasku. Nie mogą się ani wyprowadzić do lepszego locum ani wystąpić o pomoc humanitarną.
Larisa Kobzarenko z organizacji ADRA na obszarze administrowanym przez kijowski rząd ostatnio natknęła się na 5-osobową rodzinę, której dom został zniszczony. Teraz rodzina mieszka w oborze. Ponieważ nie są wygnańcami, nie otrzymują żadnej pomocy. Ale ich sytuacja była tak beznadziejna, że Kobzarenko zwróciła się do WFP prosząc, by w przypadku tej rodziny zrobili wyjątek.
Filip Warwick, Switłodarsk / Małgorzata Matzke