1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Pastor w domu opieki. Przejmujące doświadczenia

Christoph Strack
2 kwietnia 2021

W czasach pandemii w berlińskim domu opieki „Domizil” pastor ewangelicki Thomas Jeutner jest stale konfrontowany ze śmiercią. Ma to także wpływ na jego stosunek do Wielkiego Piątku.

Pastor ewangelicki Thomas Jeutner jest stałym bywalcem domu opieki "Domizil am Gartenplatz" w Berlinie
Pastor ewangelicki Thomas Jeutner jest stałym bywalcem domu opieki "Domizil am Gartenplatz" w BerlinieZdjęcie: Privat

Thomas Jeutner nie może zapomnieć rozmowy z jednym z wyczerpanych pracowników zakładu opiekuńczego. Chodziło o zagrożenie ze strony koronawirusa i dramatyczną sytuację w ośrodku. „Wiesz, ja nie wierzę w Boga - powiedział młody człowiek. A potem: „Ale modlę się za wszystkich, którzy tu mieszkają, którzy mają COVID-19, żeby przeżyli”. Jeutner wspominając tę rozmowę robi pauzę. −To było w zasadzie wyznanie wiary − mówi.

Thomas Jeutner jest ewangelickim pastorem w dzielnicy Berlin-Mitte. Znana na całym świecie „Kaplica Pojednania” przy pomniku Muru Berlińskiego należy do jego parafii. 60-latek opiekuje się także ludźmi w oddalonym o kilka minut spacerem zakładzie opieki stacjonarnej „Domizil am Gartenplatz”. Ten prywatny dom opieki z 63 łóżkami jest jednym z ponad 15.000 takich placówek w Niemczech. I jest to jeden z tych obiektów, które zostały poważnie dotknięte pandemią koronawirusa w 2020 roku. Tutaj, w tym idylicznym miejscu pośrodku zwykłej dzielnicy mieszkalnej, w ubiegłym roku zmarł więcej niż co drugi mieszkaniec. Covid nie był przyczyną śmierci wszystkich z nich. Ale wszyscy oni ucierpieli z powodu pandemii.

Krótko przed ewakuacją

To masowe umieranie znajduje odzwierciedlenie w codziennych statystykach, ale rzadko ma ludzką twarz. To dramat. − Byliśmy o krok od ewakuacji przez Bundeswehrę − mówi Ute Goede, dyrektorka placówki. Przez wiele tygodni osoby starsze przebywały tylko w swoich pokojach jednoosobowych i tam były otoczone opieką. Zachorował prawie cały personel. Do akcji musieli wkroczyć pracownicy firmy leasingowej.

Także 57-letnia Goede chorowała przez trzy tygodnie na COVID-19. − Nigdy w życiu nie byłam tak chora. To nie były narodziny dziecka − opowiada z młodzieńczą swadą wykształcona pielęgniarka. − Do dziś mam problemy z płucami. Zastanawiam się, czy nadal jestem w stanie wykonywać tę pracę, znosić ten wysiłek − mówi Goede. Wielu pracowników odeszło w zeszłym roku, „nie mogli już tego wytrzymać”.

„Przygniatający smutek”

Goede mówi jednak o więzi, jaka łączy ją z każdym z mieszkańców. Każdy z nich wymaga opieki, ponad połowa z nich cierpi na demencję. Opowiada też o uciążliwej atmosferze podczas wielotygodniowej kwarantanny, o „przygniatającym smutku”, o wielkim zaangażowaniu wszystkich pracowników. −  4 stycznia odbyło się pierwsze szczepienie mieszkańców i personelu − mówi. Od tego czasu sytuacja wróciła do normy i dom jest obecnie uważany za wolny od koronawirusa.

Kilka tygodni później, ośrodek zaprosił mieszkańców na nabożeństwo żałobne w jadalni. Muzyka na wiolonczelę i fortepian, dyrektor odczytał nazwiska 32 osób, pokazał zdjęcia. Chwila wspomnień. Zapalono dwanaście świec na dwanaście miesięcy 2020 roku. W pewnym momencie pastor Jeutner modlił się słowami Psalmu 23: „Choćbym chodził doliną cienia śmierci, zła się nie ulęknę...”. W rozmowie z Deutsche Welle duchowny wspomina, że głosy niektórych starszych mieszkańców, którzy znali wersety psalmu na pamięć i mówili razem z nim, stawały się coraz cichsze. − Wszyscy oni czują na swoich językach, co to znaczy: 'ciemna dolina'. Oni wszyscy wiedzą, co to znaczy− wyjaśnia. Można poczuć, jak bardzo porusza to nawet teologa z jego wszystkimi słowami pociechy i nadziei.

„Niespełnione oczekiwania”

Ewangelicki duchowny przychodził do domu opieki także w 2020 roku, towarzysząc umierającym, błogosławiąc zmarłych. − Wizyta w ośrodku była dla mnie trudniejsza niż zwykle. Niespełnione oczekiwania, które widziałem na twarzach, to mnie przygniatało. Tego się nie da wymazać – wspomina. Przy tym, jak mówi, widział osoby starsze „bardzo cierpliwe, bardzo wytrwałe i tęskniące za gośćmi, za tym, żeby odwiedzili ich najbliżsi.To było najtrudniejsze”. Jeutner opisuje sceny, w których krewni stawali przy dużym oknie domu, by zajrzeć do środka, pomachać; wspomina śpiew grupy przedszkolaków.

Przemyślenia na Wielki Piątek

Ale wciąż na nowo wraca do śmierci. Werset psalmu o dolinie ciemności jest jednym z tekstów, którymi Kościoły upamiętniają cierpienie i śmierć Jezusa. Pastor powraca do tego tematu w kontekście Wielkiego Piątku. Bardzo porusza go samotność ludzi, samotność umierających. I wraca do słów Jezusa w Pasji: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił”. – Z koronawirusem często łączy się odchodzenie w samotności. To bardzo ciemna, mroczna myśl wielkopiątkowa – mówi Jeutner.

I opisuje troskę opiekunów o zapewnienie mieszkańcom ośrodka godności i szacunku: „To nie jest praca przy monitorze komputera, to jest spotkanie człowieka z człowiekiem. Opiekunowie spędzają życie zajmując się innymi ludźmi”. Może Jezus byłby dziś pielęgniarzem geriatrycznym na oddziałach, w zespołach opiekuńczych, mówi Jeutner i patrzy z powątpiewaniem, smutkiem i rosnącym sceptycyzmem na to, jak ludzie żyją w domach opieki. ­– Stamtąd nie ma powrotu, stamtąd nie ma zwolnienia. Towarzyszymy ludziom aż do momentu, gdy wyjdą stamtąd poprzez zakład pogrzebowy – stwierdza duchowny.

Czy w Wielki Piątek w swojej parafii będzie inaczej niż zwykle głosił o śmierci i nadziei? W tym roku pastor Thomas Jeutner nie wygłosi wielkopiątkowego kazania. Ale wierni chcą być obecni w tych dniach. ­– Otworzymy nasze kościoły na rekolekcje w ciszy. A Wielkanoc uczcimy na świeżym powietrzu. Będziemy tam obecni, jako wierzący, mający nadzieję i jako współtowarzysze. A to naprawdę nie wymaga słów. Bycie tam jest bardzo ważne. Będziemy mieli ciche dni ­– zaznacza duchowny ewangelicki. Ciche dni przed Wielkanocą w pandemicznych Niemczech.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>