1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Petersburg: Rada dzielnicy chce oskarżyć Putina

12 września 2022

Deputowani z dzielnicy w Petersburgu, w której wychował się Władimir Putin, protestują przeciwko wojnie w Ukrainie. DW rozmawiała z dwoma z nich na temat ich motywacji i oczekiwań.

Abgeordnete des Rates des Stadtbezirks Smolninskoe in Sankt Petersburg.
Zdjęcie: Nikita Yuferev

Zdrada stanu – takie oskarżenie wobec Władimira Putina wysunęli deputowani rady dzielnicy Smolninskoje w centrum Petersburga. Kilka dni temu przegłosowali złożenie petycji do Dumy Państwowej Federacji Rosyjskiej. Zawiera ona wezwanie do usunięcia prezydenta Rosji z urzędu z powodu jego działań militarnych przeciwko Ukrainie, które w Rosji nie mogą być nazywane wojną, a jedynie „specjalną operacją wojskową”.

Nikita Juferjew od 2019 roku jest członkiem Rady dzielnicy Petersburga. Zaraz na początku ataku na Ukrainę, czyli 24 lutego 2022 roku, wraz z kolegą i posłami różnych ruchów politycznych z innych rad zgłosił na ten sam dzień wiec przeciwko wojnie. Nie dostał jednak pozwolenia od władz.

Później, 2 marca, Juferjew i jego współpracownicy zaprosili mieszkańców Petersburga na otwarte posiedzenie Rady dzielnicy. – Przyszło wiele osób, ale także policja i oddziały specjalne OMON-u. Było dużo hełmów i pojazdów do transportu więźniów, ale panował spokój. Uzgodniliśmy apel do prezydenta Putina o wstrzymanie operacji specjalnej – wspomina w rozmowie z DW. Apel został wysłany na Kreml, ale odpowiedź nigdy nie nadeszła.

W sierpniu Juferjew wysłał do Putina kolejne podanie – tym razem od siebie osobiście – z prośbą o zakończenie operacji specjalnej w Ukrainie ze względów humanitarnych. Tym razem otrzymał odpowiedź z Kremla. Napisano mu, że apel został rozpatrzony, ale Rosja prowadzi „specjalną operację wojskową w celu demilitaryzacji i denazyfikacji Ukrainy”.

Radny jednej z dzielnic w Petersburgu Nikita JuferjewZdjęcie: privat

„Prezydent nie działa w interesie Rosji”

Kolega Juferjewa, Dmitrij Paługa, ostatecznie przedstawił projekt petycji do Dumy Państwowej na posiedzeniu Rady 7 września. Paługa i Juferjew podkreślają, że postępują w ramach prawa i według przewidzianych procedur.

– Do tej pory nie było precedensu, by skazać kogoś za to, że odwołał się do organu państwowego. Co więcej, rosyjskie prawo wyraźnie tego zabrania – podkreślił Paługa.

Jak tłumaczy, petycja nie była spontaniczną decyzją. Na pomysł Paługa wpadł, gdy zobaczył w mediach społecznościowych, a nawet na „patriotycznych” kanałach Telegramu, krytykę, według której „prezydent nie działa w interesie Rosji”. Dopiero w lipcu moskiewski poseł Aleksiej Gorinow został skazany na siedem lat więzienia za „rozpowszechnianie fałszywych informacji” o rosyjskiej armii.

– Oczywiście wiemy, że podejmujemy ryzyko, ale uważamy, że to, co robimy, jest teraz właściwe – stwierdza Paługa.

„Znamiona zdrady stanu”

Paługa i Juferjew zamieścili petycję do Dumy Państwowej na Twitterze. Napisali w niej, że zgodnie z rosyjską konstytucją działania prezydenta (Rosji) wykazują znamiona zdrady stanu. Konkretnie mowa jest o czterech punktach: zniszczenie zdolnych do walki jednostek armii rosyjskiej; śmierć i obrażenia młodych i zdolnych do walki obywateli Rosji; szkody w gospodarce rosyjskiej; rozszerzenie NATO wraz z rozpoczęciem wojny w Ukrainie; wyposażenie armii ukraińskiej w nowoczesny zachodni sprzęt, co przeczy „demilitaryzacji” Ukrainy.

– Nie uważamy wprawdzie, że rozszerzenie NATO jest bezpośrednim zagrożeniem dla Rosji, ale staramy się zwracać do różnych grup docelowych z różnymi argumentami, aby przekonać je, że wszystkie te działania należy zakończyć – wyjaśnia Juferjew.

Według niego, połowa z dwudziestu członków Rady, w tym przewodniczący z kremlowskiej partii Jedna Rosja, była nieobecna podczas głosowania nad apelem. Zgodnie z prawem, kworum wynosiło jednak dziesięciu deputowanych. Ostatecznie za przyjęciem petycji do Dumy Państwowej głosowało siedmiu obecnych.

Dmitrij Paługa przedłożyć Radzie dzielnicy petrycję do Dumy PaństwowejZdjęcie: Privat

„Chodzi raczej o apel do Rosjan”

Na pytanie DW, jakiej reakcji on i jego koledzy oczekują na petycję, Nikita Juferjew mówi: – Wszystkie nasze apele nie są właściwie kierowane do tych wpływowych i ważnych adresatów. Wiemy, że albo w ogóle nam nie odpowiedzą, albo napiszą jakieś bzdury. Jest to raczej apel do Rosjan, którzy pozostali w Rosji i którzy są tak samo zaniepokojeni tym, co się dzieje, jak my. Chcemy im pokazać, że jest nas wielu, którzy jesteśmy przeciwni temu, co się dzieje – wyjaśnia.

Podobne zdanie ma Dmitrij Paługa. – Zrobiliśmy to głównie po to, żeby pokazać innym ludziom, którzy nie zgadzają się z tym, co się dzieje w kraju, że są posłowie, którzy też się z tym nie zgadzają. I ci posłowie są gotowi głośno o tym mówić – potwierdza.

To, jak można było się spodziewać, nie pozostało bez konsekwencji. Według Nikity Juferjewa, deputowani otrzymali wezwanie do stawienia się ? Milczeć? – pyta Juferjew. Jest pewien, że znacząca większość ludzi w Rosji nie jest „militarystami”.

– Wszyscy zostaliśmy wychowani przez pokolenia, które przeżyły II wojnę światową. Nasi dziadkowie mówili: „Najważniejsze, żeby nie było wojny”. Mówią o „operacji specjalnej”, ale ludzie zaczynają zdawać sobie sprawę z tego, co się naprawdę dzieje, ile osób umiera. Nasz naród kocha pokój i myślę, że ludzie w Rosji wkrótce odrzucą to, co się teraz dzieje – kończy.

Autorka: Alexandra Ivanova

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>