1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemcy ograniczają dofinansowanie

26 lutego 2012

Niemcy wycofują się powoli z niczym nie ograniczonego dofinansowywania alternatywnych źródeł energii. Co się za tym kryje? Czy rząd zmienił zdanie?

Zdjęcie: AP

Katastrofa w japońskiej elektrowni atomowej Fukushima 1 raptownie zmieniła o 180 stopni niemiecką politykę energetyczną. Rząd zdecydował o zamknięciu wszystkich elektrowni tego typu do roku 2022. W tej chwili z sieci wyłączonych jest siedem najstarszych "atomówek". Czy miało to wpływ na dostawy energii w ostatnich, mroźnych tygodniach? Nie, ale głównie dlatego, że było słonecznie i wietrznie.

Zawrót głowy od sukcesów?

Łączna moc wszystkich instalacji fotowoltaicznych w Niemczech wynosi 25 tysięcy megawatów. Tyle samo prądu produkuje 18 typowych elektrowni atomowych. Oznacza to, że alternatywne źródła energii są naprawdę alternatywą wobec ropy, węgla, gazu i atomu, ale na tym kłopoty z energetyką odnawialną się nie kończą. Zwłaszcza fotowoltaika wydaje się być ofiarą dotychczasowych sukcesów. Zakrawa to na paradoks, ale tak jest i problem narasta. 

Minister środowiska, ochrony przyrody i bezpieczeństwa reaktorów Norbert Röttgen stale podkreśla, że niemiecka energetyka odnawialna rozwija się pomyślnie i mimo fali silnych mrozów w ostatnim czasie, w lutym, jak stwierdził, "nie było ani jednego dnia, w którym Niemcy nie mogły dostarczyć nadwyżek energii elektrycznej do krajów z nami sąsiadujących". Przy okazji zwrócił uwagę na stabilne ceny. W miniony czwartek (23.02) cena bazowa na giełdzie energii elektrycznej wynosiła w Niemczech 41 euro, podczas gdy we Francji już 69, a w Szwecji aż 74 euro.

Minister Norbert RöttgenZdjęcie: picture-alliance/dpa

Na pozór wszystko zatem układa się świetnie, ale tylko na pozór. Rząd ma coraz większy problem z fotowoltaikę, która na mocy "Ustawy o nowelizacji prawa o energiach odnawialnych w dziedzinie energii elektrycznej w Niemczech" z 21 lipca 2004 roku, przez 20 lat korzysta z gwarantowanych przez państwo cen, co w praktyce dla producentów i użytkowników ogniw oznacza dotacje, finansowane - dodajmy od razu - przez szeregowych odbiorców energii elektrycznej, zmuszonych do płacenia za nią cen wyższych niż rynkowe, bo obciążonych dodatkiem ekologicznym na rozwój energetyki odnawialnej.

Nowoczesna, przemysłowa instalacja fotowoltaicznaZdjęcie: picture alliance/dpa

W chwili ogłoszenia ustawy miało to sens, bo starano się zachęcić ludzi do inwestowania w ogniwa fotowoltaiczne, będące wtedy nowością przyjmowaną ostrożnie i nieufnie. Dziś sytuacja wygląda inaczej. Ceny ogniw systematycznie spadają. W styczniu roku 2012 ich średnia cena wynosiła około 5,5 dolara USA/wat, a w styczniu tego roku tylko 2,3 dolara USA/wat, a więc w ciągu minionych dziesięciu lat spadła o ponad połowę.

Europa przoduje w świecie w produkcji prądu ze Słońca

Coraz niższe ceny instalacji połączone z wysoką, bo wynoszącą do 24 centów ceną kilowata energii elektrycznej z nich uzyskanej, zachęcają coraz więcej osób do ich nabywania. Przodują w tym rolnicy, bo mają do dyspozycji dużo miejsca na dachach stodół. Coraz częściej przeznaczają też nieużytki pod instalacje solarne.

Początek końca dotacji?

Udział instalacji solarnych w urządzeniach wykorzystujących energie odnawialne wynosi w Niemczech 20 procent. Równocześnie pochłaniają one ponad połowę wszystkich kosztów przewidzianych na wspieranie energetyki alternatywnej tak, jak ujęto to we wspomnianej wyżej ustawie EEG z 2004 roku. Ten stosunek może się zmienić jeszcze bardziej na niekorzyść innych energii odnawialnych.

Dlatego rząd postanowił zmniejszyć dotowanie instalacji fotowoltaicznych. Niezależnie od przyjętego wcześniej ich zmniejszenia o 15 procent od lipca tego roku, od 9 marca ich użytkownicy mogą liczyć maksymalnie na 19,5 centa za kilowatogodzinę. W porównaniu z rokiem 2009 oznacza to spadek cen o połowę za prąd dostarczany do ogólnej sieci energetycznej przez właścicieli takich instalacji. Ten trend ma się utrzymać. Dotacje będą systematycznie malały.

Otwarcie fabryki paneli fotowoltaicznych w SaksoniiZdjęcie: SolarWorld AG

Minister Röttgen zapewnia, że nie oznacza to wycofania się rządu z wspierania fotowoltaiki. Jest ona nadal - jak twierdzi - przyszłościową technologią, doskonale się sprzedającą za granicą. Problem polega na tym, że rozwój tej technologii wyprzedził oczekiwania i może ona zacząć szybciej sama się finansować.

Dotychczasowe dotowanie "na siłę" fotowoltaiki kosztowało - zdaniem ekspertów - około 100 mld euro. Teraz rząd chce kupować tylko 90 procent prądu z takich instalacji po cenach gwarantowanych, a w przypadku małych instalacji nawet mniej, bo 85 procent. O kolejnej nowelizacji ustawy EEG nie ma mowy. Zamiast niej rząd stawia na poprawę efektywności eneergetycznej o 20 procent do roku 2020. Kryje się za tym inwestowanie w nowe, energooszczędne technologie.

Ten program działania budzi automatyczny sprzeciw organizacji ochrony środowiska, takich jak NABU i BUND oraz producentów instalacji fotowoltaicznych, którzy nie chcą dostosować się do twardych reguł walki konkurencyjnej na rynku. Ci pierwsi zarzucają chadecko-liberalnej koalicji rządowej odejście od dotychczasowych priorytetów w polityce energetycznej, a drudzy grożą zwalnianiem pracowników.

Protesty przeciwko obcięciu dotacji na fotowoltaikęZdjęcie: dapd

Sabine Kinkartz / Andrzej Pawlak