1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Po masakrze w Newtown. Czy niemieckie szkoły są bezpieczne?

Małgorzata Matzke19 grudnia 2012

Do tragedii, takich jak w Newtown, dochodzi nie tylko w USA. Po podobnych incydentach w RFN, jakie miały miejsce Erfurcie (2002) i w Winnenden (2009), postulowano zaostrzenie środków ostrożności. Pomysłów nie brakowało.

The faces of some of the victims of the Sandy Hook Elementary School shooting are displayed on roses at a makeshift memorial in Newtown, Connecticut December 17, 2012. Cautious educators and police locked down schools at the first hint of trouble on Monday as nervous parents sent their kids back to school for the first time since the massacre at Sandy Hook Elementary School in Newtown, Connecticut. REUTERS/Joshua Lott (UNITED STATES - Tags: CRIME LAW EDUCATION TPX IMAGES OF THE DAY)
Zdjęcie: Reuters

Kiedy w Niemczech doszło do ataków szaleńców na szkoły, rozgorzała dyskusja o tym, jak można zapobiegać takim tragediom. Eksperci zalecali na przykład, by stworzyć system ostrzegawczy w szkołach: specjalne gongi czy komunikaty nadawane przez radiowęzeł miały ostrzegać przed niebezpieczeństwem. Nauczyciele i uczniowie mieli być odpowiednio przeszkoleni, co robić w takich sytuacjach.

Specjaliści od systemów zabezpieczeniowych zalecali instalację zamków, które automatycznie ryglowałyby od wewnątrz klasy szkolne. Ile z tych postulatów zostało zrealizowanych?

W Winnenden Tim K. zabił 15 osób i targnął się na swoje życieZdjęcie: picture-alliance/dpa

Pomysłów jest wiele, tylko pieniędzy brak

Z założenia nikt nie chciał przekształcać szkół w warowne twierdze. Politycy i organizacje zawodowe nauczycieli są przeciwni instalowaniu w szkołach kamer monitorujących wejścia, korytarze i klasy. Nie chcą kontroli wszystkich uczniów przy wejściu ani wykrywaczy metalu.

Po tragedii w Winnenden eksperci doszli do wniosku, że w kwestii bezpieczeństwa szkół w grę nie wchodzi jedno konkretne rozwiązanie tylko cały pakiet przedsięwzięć minimalizujący zagrożenie. Ryzyka, że gdzieś może dojść do kolejnego ataku szaleńca nie da się bowiem żadnym sposobem całkowicie wykluczyć.

Kiedy przeanalizuje się to, co zostało do tej pory wdrożone, zorientować się można, że dobrych pomysłów nie brakuje. Lecz cała sprawa rozbija się, jak zawsze, o pieniądze.

Eksperci podkreślają, jak dużą rolę odgrywa prewencja psychologiczna i psycholodzy szkolni, których jest zdecydowanie za mało. Przeciętnie w RFN jeden psycholog przypada na 9300 uczniów. Czasami na wizytę u psychologa szkolnego w sprawie ucznia wymagającego specjalnej troski szkoły muszą czekać miesiącami.

Grupy kryzysowe

We władzach oświatowych i w samych szkołach powołano tzw. grupy kryzysowe, które wkraczają do akcji kiedy osoby trzecie są świadkami np. pogróżek na boisku szkolnym czy w internecie. Działalność tych zespołów uzależniona jest w dużym stopniu od współdziałania i uwrażliwienia uczniów, nauczycieli i rodziców, którzy mogą podzielić się swoimi obserwacjami.

Zespoły te organizowane są na płaszczyźnie landowej, bowiem za oświatę odpowiadają w RFN kraje związkowe.

W Badenii-Wirtembergii, landzie, gdzie leży Winnenden, powołanie takich grup kryzysowych jest obowiązkiem każdej szkoły. W Hamburgu, Berlinie i Bremie liczba psychologów szkolnych jest dostateczna. Natomiast w innych landach jest już gorzej: w najliczebniejszej ludnościowo Nadrenii Północnej - Westfalii, w Dolnej Saksonii, Saksonii i Szlezwiku-Holsztynie.

Tragedie w Erfurcie i Winnenden stały się impulsem do prewencyjnych działańZdjęcie: AP

W każdym z landów po tragicznych doświadczeniach w Erfurcie i Winnenden stworzono plany działań na wypadek zagrożenia. Nauczyciele i uczniowie wiedzą, jak zachowywać się w wypadku ataku szaleńca. Pod ręką są zawsze listy ważnych telefonów. Zdaniem związku zawodowego nauczycieli przydałyby się jeszcze dodatkowo treningi dla nauczycieli, aby przygotować ich lepiej na odparcie zagrożenia.

Prewencja i czujność

Niewiele zmieniło się natomiast w niemieckich szkołach w zakresie technicznych środków bezpieczeństwa. Tylko nieliczne szkoły zostały wyposażone w systemy alarmowe i automatyczne zamki czy urządzenia do monitoringu. Wszystko rozbija się o pieniądze, i na paradoks zakrawa fakt, że takie "uzbrojenie" otrzymują szkoły, w których już doszło do groźnych incydentów – ma to raczej znaczenie psychologiczne niż prewencyjne.

Obywatelska inicjatywa, która zawiązała się po ataku w Winnenden krytykuje brak standardów bezpieczeństwa, które obowiązywałyby w całym kraju. Zrzeszenie psychologów szkolnych uważa natomiast, że od przedsięwzięć technicznych ważniejsza jest prewencja psychologiczna. Chodzi o uczulenie młodzieży i nauczycieli na zachowania uczniów budzące niepewność czy podejrzenia. Wtedy ważna jest możliwość kontaktu z kimś zaufanym z grupy kryzysowej, najlepiej ze szkolnym psychologiem. - Uczniowie muszą mieć uczucie, że ich spostrzeżenia są brane na serio i że wywołują konkretną reakcję, a nie są traktowane jak donosicielstwo - podkreśla Stefan Drewes ze Zrzeszenia Niemieckich Psychologów.

dpa / Małgorzata Matzke

red. odp.: Bartosz Dudek

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej