Nie będzie zmiany kursu w Europie
7 maja 2012Mimo, że wybór padł we Francji na Hollande, na płaszczyźnie europejskiej zmieni się na razie niewiele. Socjalista Francois Hollande zapowiedział, że będzie chciał renegocjować europejski pakt fiskalny i odejść od drastycznego kursu oszczędzania, promowanego przez duet "Merkozy".
Jak dotąd nie ma niestety żadnej realistycznej alternatywy do konsolidacji budżetów poprzez ograniczenia wydatków. Hollande szybko sobie to uświadomi. Będzie miał swój pakt wzrostu w postaci załącznika i uzupełnienia do podpisanego już paktu fiskalnego, ale na tym koniec. Kanclerz Merkel i szef eurogrupy Juncker oraz prezes Europejskiego Banku Centralnego Draghi, już zadbali o to.
Nowy prezydent Francji powinien móc zachować twarz, bez konieczności rozsznurowywania gotowego paktu fiskalnego, który został już ratyfikowany przez niektóre państwa.
Małżeństwo tak, ale nie z miłości
Hollande nie zamierza rozpoczynać prezydentury od sporu z Berlinem. Na dłuższą metę dobra współpraca między Niemcami a Francją jest dla Unii Europejskiej nieodzowna. Wiele wskazuje na to, że Merkel i Hollande po kilku miesiącach "obwąchiwania się" przeobrażą się w duet "Merkollande". Nie będzie to małżeństwo z miłości, ale polityczna konieczność.
A jak było z Merkel i Sarkozym?
W przypadku Merkel i Sarkozy'ego też nie było inaczej. Sarkozy chciał rozbić oś z Berlinem i związać się raczej z Hiszpanią. Postawił na Unię Śródziemnomorską, która miała stać się konkurencją dla Unii Europejskiej. Plany się nie powiodły. Jesienią 2010 roku na plaży w Deauville narodził się "Merkozy", czyli zbieżny kurs w polityce szukania rozwiązań w kryzysach zadłużenia i strefy euro. W kampanii wyborczej Sarkozy mówił o Niemczech nawet jako o wzorze do naśladowania.
Niewielkie pole manewru
Nowy socjalistyczny prezydent Francois Hollande też widzi pozytywne aspekty w polityce Niemiec, wskazuje jednak głównie na zdobycze socjalne tego kraju, a nie na wyrównany budżet i hamulec długu publicznego, do czego dąży konserwatywno-liberalna koalicja w Berlinie. Sytuacja gospodarcza w ciągu kilku tygodni zmusi go jednak do narzucenia również Francji kursu oszczędzania.
Nowy prezydent będzie miał niewielkie pole manewru do spełnienia obietnic wyborczych. Deficyt budżetowy wyniósł tam w 2011 roku pięć procent.
W jaki sposób Hollande będzie chciał wyprowadzić Francję z kryzysu, tego jeszcze nie zdradził. Nie będzie miał środków na programy podkręcenia koniunktury i obniżkę podatku VAT. Planowane opodatkowanie bogaczy da niewiele. Bezrobocie we Francji jest wysokie. Nowego prezydenta wyborcy będą oceniali według tego, czy uda mu się je zredukować.
Hollande chciałby "w zasadzie" niezależny Europejski Bank Centralny bardziej włączyć do promowania wzrostu gospodarczego. Ani dla rządu Niemiec, ani też strażników waluty w Bundesbanku nie wchodzi to w grę.
Europa potrzebuje Francji
Francois Hollande jest zapewne świadom, że nie może wpędzić strefy euro i Unii Europejskiej w nowy kryzys. Jeżeli Francja zacznie się chwiać, spowolnieniu ulegną wysiłki na rzecz konsolidacji w Portugalii, Hiszpanii i we Włoszech oraz w innych państwach nękanych kryzysem. A to miałoby fatalne skutki dla euro jako wspólnej waluty.
Jeżeli Grecja nie utworzy po wyborach parlamentarnych zdolnego do działania rządu i popadnie w chaos, być może będzie musiała w końcu opuścić strefę euro. Unia Walutowa mogłaby się jeszcze z tym faktem uporać. Gdyby jednak Francja zaczęła grząźć coraz bardziej w kryzysie zadłużenia, godziny euro byłyby policzone. Jeżeli Hollande nie będzie chciał tego zrozumieć, premier Luksemburga i szef eurogrupy Jean-Claude Juncker, gotów jest udzielić nowemu prezydentowi korepetycji. Hollande, który jeszcze nigdy nie sprawował wysokiej funkcji rządowej, powinien koniecznie skorzystać z tej oferty. To by dobrze zrobiło Europie.
W Niemczech sytuacja gospodarcza jest na razie lepsza niż w pozostałych państwach UE, ale to się może szybko zmienić, bowiem na zakończenie kryzysu przyjdzie nam jeszcze długo czekać.
Bernd Riegert
tłum.: Iwona D. Metzner
red.odp. : A. Rycicka