1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Pokój w Irlandii. Zatarta granica, której zagraża brexit

10 maja 2018

Czy brexit zatrzyma wyburzanie „murów pokoju”, które nadal dzielą protestantów i katolików w Irlandii Płn.? – Gdy wróci granica, mogą i wrócić Kłopoty – słychać na ulicach Newry, gdzie konflikt zabił ponad 50 ludzi.

Irland | Graffiti auf der "peace wall" in Belfast
Mam nadzieję, że to wkrótce upadnie" - głosi napis na na jednym z "murów pokoju" w Belfaście, który wzniesiono w 1969 r.Zdjęcie: DW/T. Bielecki

„Kłopotami”, czyli „the Troubles” nazywają w Irlandii konflikt trwający od końca lat 60. do połowy lat 90. ubiegłego wieku, w którym zginęło ponad 3,5 tysiąca osób, w tym ponad połowa cywili. Szansę na trwały pokój przyniosło dopiero porozumienie wielkopiątkowe podpisane w Belfaście w 1998 r. Pogodziło aspiracje wielu katolików do zjednoczenia z Republiką Irlandii oraz przeciwnych temu protestantów m.in. poprzez scedowanie przez Londyn na Belfast bardzo wielu uprawnień w polityce wewnętrznej oraz przyznanie każdemu mieszkańcowi Irlandii Płn. prawa do obywatelstwa irlandzkiego, brytyjskiego bądź obu. Ewentualna zmiana przynależności państwowej Irlandii Płn. musi być pokojowa i zgodna z wolą większości (obecnie katolicy to mniejszość).

Ciaran Shannon (1.z l.) na tle ogrodzenia w Alexandra ParkZdjęcie: DW/T. Bielecki

Sąsiedzka niechęć

– Tam, w tamtym rogu protestanci pogonili mnie, gdy miałem 12 lat. Ponownie przyszedłem do tego parku dopiero w 2011 r. – opowiada 58-letni Ciaran Shannon współodpowiedzialny za żmudne „otwieranie” Alexandra Park w Belfaście dla obu, protestanckich i katolickich, społeczności. Dzieląca ten park „granica” długo była wyznaczona tylko strachem, ale w 1994 r. postawiono tam – wysokie miejscami na trzy metry – ogrodzenie dzielące park na część z dojazdem od strony dzielnicy protestanckiej, a drugą – od strony katolickiej. W Belfaście prawie wszystkie mieszkania komunalne są nadal zasiedlane wedle podziału narodowo-religijnego. Do teraz zdarza się, że w takich kwartałach rzadcy „intruzi” (protestanci wśród katolików i odwrotnie) są wykurzani przykrymi zaczepkami, bojkotem czy też sąsiedzkimi złośliwościami.

Przejście w ogrodzeniu w Alexandra Park przebito dopiero w 2011 r. dzięki Shannonowi oraz innym społecznikom wywodzącym się z obu skonfliktowanych społeczności. – To droga krok po kroczku. Ogrodzenie było oznaką strachu, a brama powoli stawała się oznaką nowej normalności. Najpierw otwieraliśmy już przez parę godzin i to nie codziennie. Ludzie z obu stron zaczęli przechodzić przez nią coraz częściej i częściej. Stawała się potrzebna. Teraz otwarta jest zawsze – tłumaczy Shannon.

Brama w ogrodzeniu w Alexandra Park, które oddziala katolicka i protestancką część parkuZdjęcie: DW/T. Bielecki

Tragiczne doświadczenia

Jednak w całej Irlandii Płn. nadal stoi około 60 „murów pokoju” (42 w Belfaście), czyli - liczących łącznie ponad 30 km - barier między katolikami i protestantami. W przeszłości miały bronić przed wypadami wrogich bojówek, ale pomimo pokoju ich burzenie idzie bardzo powoli. Organizacje pozarządowe chciałby ich całkowitego usunięcia już w przyszłej dekadzie. Jednak choć 65 proc. mieszkańców z dzielnic przy „murach” chce ich usunięcia „za życia swych dzieci i wnuków”, to tylko 18 proc. chciałoby ich zburzenia już teraz. Nadal nie ufają, że w ich okolicy już zawsze będzie bezpiecznie.

– W czasie „Kłopotów” mieszkałem z rodzicami w dzielnicy robotniczej. Widziałem na własne oczy zamachy, śmierć, bomby. A moja żona w ogóle nie ma takich wspomnień, choć mieszkała o milę dalej, ale w domach klasy średniej. Do dzisiaj za murami żyje głównie uboższa część społeczeństwa – tłumaczy Brian McKee z Houben Centre, czyli kawiarni i świetlicy w Belfaście.

Nie znają imion kolegów

Houben Centre ma dwa wejścia – od strony protestanckiej i katolickiej, choć w tych spokojniejszych czasach to bardziej symbol niż potrzeba. W Irlandii Płn. tylko 7 proc. szkół uczy jednocześnie protestanckie i katolickie dzieci, ale taka edukacyjna separacja nie byłby tak ryzykowna, gdyby nie brak kontaktów między szkołami i poza szkołą. – Nie znają imion rówieśników, nie rozmawiają. Chcemy, by młodzież i dorośli przychodzili do nas, by najpierw chociaż posiedzieć przy stojących obok siebie stolikach. Trudno o trwały pokój bez wzajemnego poznania, pojednania – mówią ochotnicy z Houben Centre.

Porzucony posterunek graniczny między Irlandią i Irlandią Płn.Zdjęcie: DW/T. Bielecki

Czy boją się brexitu? – Podejście zwykłych ludzi to „brexit to zajęcie polityków”, „co to nas obchodzi”, „kto to zrozumie”. To się zmieni, gdy pojawią się jakieś kwestie praktyczne – tłumaczą działacze z Houben Centre. Dzięki porozumieniu wielkopiątkowemu tak bardzo zatarła się granica między Irlandią i Irlandią Płn., że zwłaszcza młodsi przestali to doceniać. I dlatego w brexicie jeszcze nie widzą „zagrożeń praktycznych”. Rolnicy prowadzą zwierzęta na targ za niewidoczną granicę, karetki pogotowia w razie nagłej potrzeby jeżdżą na drugą stronę, północnoirlandzkie firmy sprzedaży swych towarów w Dublinie nawet nie nazywają „eksportem”. Większość przedsiębiorców wciąż nie przygotowuje się na brexit, a część nawet nie wierzy w „realny” rozwód Londynu z Unią.

Podzielony rynek

Sęk w tym, że zatarta granica jest teraz możliwa wyłącznie dzięki wspólnemu rynkowi UE. Wprawdzie po brexicie nie zostaną przywrócone kontrole paszportowe, ale jest ryzyko pojawienia się kontroli celnych na drogach między Dublinem i Belfastem. A nawet gdyby Brytyjczycy zdecydowali się na unię celną z Unią, to i tak pozostałby problem kontroli m.in. wymogów sanitarnych dla towarów wwożonych do Unii. Londyn obiecał Brukseli, że w Irlandii nie odrodzi się taka „twarda granica”, ale rząd Theresy May wciąż nie ma pomysłu, jak tego dokonać bez pozostawienia Irlandii Płn. pod rządami wielu norm wspólnego rynku UE. Tyle, że o takim specjalnym powiązaniu w UE (czyli o „oddaleniu się” od reszty Wlk. Brytanii) nie chcą słyszeć protestanccy politycy z Belfastu.

Znakiem mijanej granicy są reklamy sztucznych ogni. Wskutek ich zakazu mieszkańcy Irlandii jeżdżą je kupować do Irlandii Płn, gdzie się dozwoloneZdjęcie: DW/T. Bielecki

Czy kontrole celne mogą naprawdę zagrozić pokojowi? – Zapewne nie teraz, ale za 10-15 lat. Jakakolwiek infrastruktura graniczna będzie radykalizować młodych. Tereny leżące przy granicy to nie jest społecznikowski Alexandra Park. Tam niemało rodzin ma ojców, dziadków, wujków z tradycjami walki o zjednoczenie z Irlandią. Z przeszłością w brytyjskich więzieniach. Z pamięcią o brytyjskiej dyskryminacji – mówi ekspertka od przemocy politycznej z Belfastu (zastrzega anonimowość). A zradykalizowani młodzi mogą zachwiać pokojem, który – mimo pracy społeczników jak z Alexandra Park lub Houben Centre – w Irlandii Płn. łączy dwie społeczności żyjące nadal tak bardzo oddzielnie.

Czy granica celna naprawdę może być groźna? – Dla powstrzymania przemytu będą potrzebne kontrole i patrole. A jeśli się pojawią, zaczną znów mobilizować grupy paramilitarne. To znów sprowadzi na nas przemoc – mówi John Lynch pracujący w sklepie z odzieżą z miasteczka Newry zdominowanego przez katolików. – Kontrole? Powrót jakiejkolwiek granicy to strach przed powrotem do Kłopotów – powtarza kilkoro przechodniów w centrum miasteczka.

 

Irlandia Północna. Rolnicy boją się przywrócenia granicy

02:30

This browser does not support the video element.