Polacy i Niemcy są skazani na sukces wzajemnych relacji
9 grudnia 2010Polsko-niemieckie stosunki są stale wystawiane na próbę, zauważa Frank Elbe, były ambadador RFN w Polsce. „Bardzo świadomie nazywam nasze relacje sprawdzianem, któremu ciągle jesteśmy poddawani. Wielu Niemców, ale i Polaków, wciąż uważa, że w naszych relacjach tak naprawdę nie ma postępów. Ja zaś twierdzę, że nasze stosunki wzajemne są czymś w rodzaju nigdy nie kończącego się egzaminu, i że nie jest to wcale powód do rozpaczy. Wierzę w to, że Polacy i Niemcy są skazani na sukces.
Wolatywny papier wartościowy Polska-Niemcy
Polacy i Niemcy są „niesłychanie mocno spleceni ze sobą. I te związki to trudna materia”, mówi niemieci dyplomata. „Relacje polsko-niemieckie można porównać z bardzo wolatywnymi papierami wartościowymi, które są przedmiotem obrotu na giełdzie. Ich dzienne notowania rzadko odzwierciedlają rzeczywistą wartość firmy, w tym przypadku: stan naszych, wzajemnych stosunków. A to dlatego, że, mamy do czynienia z emocjami, uprzedzeniami i nadziejami. Ale jeśli prześledzimy rozwój naszego dialogu na przestrzeni lat, to stwierdzimy, że wartość „papierów wartościowych Polska-Niemcy” stale rośnie. Dzięki naszym wspólnym zabiegom tworzy się hossa i zapowiada się, jak mówią na giełdzie, byczy finał” - twierdzi Frank Elbe.
Układ między Polską a NRF o podstawach normalizacji stosunków wzajemnych dał początek zbliżeniu między obydwoma krajami. Proces normalizacji stosunków dyplomatycznych miał się zakończyć wymianą ambasadorów i podwyższeniem rangi przedstawicielstw dyplomatycznych, czyli ustanowieniem ambasad. Frank Elbe był jednym z pierwszych pracowników Ambasady NRF w Warszawie (1972-1986). „To była cezura w moim życiu, ponieważ musiałem podjąć ważną, osobistą decyzję. Byłem młodym adwokatem, który z uwagą śledził początki Ostpolitik rządu Brandta i Scheela. Dlaczego? Jestem potomkiem rodziny, która przesiedliła się do Niemiec z krajów bałtyckich i uznawałem za anomalię, że Europa zatraciła swój dawny charakter kosmopolityczny. Po podpisaniu Układu Warszawskiego poczułem się nagle zafascynowany możliwością pracy w Polsce jako dyplomata należący do pierwszej grupu, która wprowadziła się do nowoustanowionej Ambasady NRF w Warszawie. Do tej pory było to tylko przedstwicielstwo handlowe. Zawitałem do Warszawy kilka dni przed przyjazdem ambasadora Hansa Helmutha Ruete (1972-1985). Byłem wtedy małym, nic nie znaczącym urzędnikiem niemieckiej dyplomacji.”
W drodze do wolnej Polski i zjednoczenia Niemiec
Frank Elbe kierował w latach 1987-1992 gabinetem ministra spraw zagranicznych Hansa-Dietricha Genschera. Jego doświadczenia i kontakty z pracy w Polsce torowały drogę do polsko-niemieckiego zbliżenia „To był fascynujący okres”, wspomina dzisiaj. „Wtedy zapadły ważne decyzje odnośnie polityki rozbrojeniowej, zaszły wielkie zmiany między Wschodem a Zachodem, upadł mur beliński, odbyły się negocjacje „dwa plus cztery”, oraz rozmowy o polsko-niemieckim Traktacie o przyjaznej współpracy i dobrym sąsiedztwie i o uznaniu granicy”, wylicza. Frank Elbe brał czynny udział w tych rozmowach, jako negocjator. Czy wtedy rozumiano, jak ważne było dla Polski ostateczne uznanie granicy? - pytam go. „Sądzę, że wszyscy to rozumieli”, odpowiada. „Rozumiał to zarówno minister spraw zagranicznych, jak i kanclerz. Kanclerz był wtedy w trudnej sytuacji, ponieważ w swojej frakcji musiał się postawić małej grupie sceptyków”. Ale nigdy nie było wątpliwości, twierdzi Frank Elbe, że także kanclerz Kohl, był świadomy wagi tej kwestii, i wiedział, że to będzie conditio sine equa non zgody mocarstw alianckich na zjednoczenie Niemiec.”
Pierwsza rozmowa Genschera ze Skubiszewskim
Frank Elbe był świadkiem pierwszej rozmowy telefonicznej Hansa-Friedricha Genschera z Krzysztofem Skubiszewskim w sprawie uchodńców z NRD, którzy szukali schronienia także na terenie Ambasady NRF w Warszawie. „To było pierwszego dnia urzędowania Skubiszewskiego”, wspomina. „Przykładaliśmy duże znaczenie do tego, że Polska otrzymała demokratycznie wybrany rząd. Genscher zapytał mnie, czy znam Skubiszewskiego. Powiedziałem mu: tak, znam, i że po raz pierwszy spotkałem go w 1976 roku. Genscher wtedy był ciekaw, co o nim sądzę? Powiedziałem, że to jest nadzwyczajny człowiek. I wtedy minister zapytał, czy znam Skubiszewskiego na tyle dobrze, żeby do niego zadzwonić? Odpowiedziałem twierdząco, więc popoprosił, żebym natychmiast połączył go ze Skubiszewskim. Zadzwoniłem, złożyłem mu życzenia i przekazałem słuchawkę. I to był ich pierwszy kontakt. Już wtedy obaj rozmawiali o problemach, jakie mieliśmy w związku z napływem uchodźców z NRD do naszych placówek dyplomatycznych w innych krajach. Skubiszewski wtedy przyrzekł, że Polska zapewni im godne warunki schronienia m.in. w placówkach kościelnych”. Dzisiaj Frank Elbe mówi, że Krzysztof Skubiszewski był wielkim przyjacielem Niemiec. „Był wielkim intelektualistą. „Podziwiałem jego pełne godności i wyważone wystąpienia. Krzysztof Skubiszewski był też nieprzekupny”.
Ambasador w Polsce przed akcesją do UE
Frank Elbe obserwował, jako ambasador RFN w Polsce w latach 1999-2003, proces akcesji Polski do Unii Europejskiej. „To był bardzo fascynujący okres, ponieważ w centrum debaty toczonej wówczas w Polsce na temat przystąpienia Polski do Unii znajdoway się Niemcy”, mówi. Niemiecki dyplomata wspomina ambiwalentne emocje: strach przed tym, że Niemcy sięgną po dawną własność, a jednocześnie nadzieje, które wiązano z Niemcami. „W tamtym okresie zapraszano mnie na spotkania, na których spierano się na ten temat. Ale potem stało się coś, co wywarło na mnie duże wrażenie. Zaraz po szyczcie UE w Kopenhadze w 2002 roku, kiedy ogłoszono zakończenie negocjacji akcesyjnych z Polską, zaproszono mnie na Uniwersytet Poznański. Całe audytorium było wypełnione po brzegi. Studenci siedzieli na korytarzu. Moje wystąpienie emitowano do sąsiedniej sali. Skąd to zainteresowanie? Otóż z decyzją o członkostwie Polski w UE polscy studenci wiązali nadzieje dla ich własnej kariery zawodowej. Nagle polskie członkostwo w UE stało się interesujące. To były miłe zaskoczenia, coś, czego się nie spodziewałem, kiedy na początku w 2003 roku miałem wystąpić na poznańskiej uczelni”, mówi.
Więcej empatii, spontaniczności i entuzjazmu
Stosunki polsko-niemieckie już nikogo nie doprowadzają do rozpaczy, jak dawniej. Ale jest coś, co niemieckiego dyplomatę martwi. „Martwi mnie, że tak naprawdę się jeszcze dobrze nie znamy. Myślę o naszych społeczeństwach. Potrzebujemy we wzajemnych stosunkach więcej empatii, więcej entuzjazmu i mniej skrępowania. Problemów czasów współczesnych, nie uda nam się rozwiązać doświadczeniami z przeszłości, ani rytuałami pojednania, ani też organizowanymi za państwowe pieniądze wycieczkami na cmentarze czy do miejsc pamięci”, twierdzi Frank Elbe. Jego zdaniem, większy efekt wywoła spontaniczny udział w jakiejś wielkiej imprezie sportowej, muzycznej, niż skrępowanie, jakie towarzyszy okazjonalnym spotkaniom. Młodzi Polacy poznali w czasie mundialu w Berlinie w 2006 roku zupełnie inne Niemcy, zauważa niemiecki dyplomata. Wskazuje też na udział 60 tys młodych Polaków w Paradzie Miłości w Berlinie.
„Na bazie takich doświadczeń rodzi się nowa dynamika naszych wzajemnych relacji”, mówi i życzy sobie, żeby było ich więcej. „Ja należę do pokolenia skrępowanego ciągle winą naszych ojców. Stosunek niemieckiego i polskiego osiemnastolatka do siebie jest dzisiaj zupełnie inny. Traktują się i rozmawiają ze sobą w sposób naturalny”, odnotowuje.
Frank Elbe wie, że wielu ludzi z Polski i Niemiec uwzględnia kraj sąsiedzki w swoich planach życiowych i zawodowych. I to jest, w jego opinii, o wiele ważniejsze niż „jakiekolwiek wydarzenia państwowe służące upamiętnieniu jakiegoś wydarzenia. To też jest ważne, szczególnie z tego względu, żeby nie powtórzyły się błędy przeszłości. Ale o naszych losach zadecyduje nasza gotowość do spontanicznych działań, do empatii, do zrozumienia wzajemnych intencji, do wspólnych przedsięwzięć”.
Zmiany następują tam, gdzie ludzie współpracują
Sukcesem Europy są jej regiony, mówi Frank Elbe, zapytany, gdzie widzi możliwości współpracy Polski i Niemiec w Europie. Regiony, twierdzi niemiecki dyplomata, „stwarzają bardzo inteligentne możliwości współpracy międzynarodowej”. A Polska i Niemcy leżą w obszarze nowych regionów środkowoeuropejskich, które zamieszkuje ogółem 120 mln mieszkańców. A to znaczy, jak mówi, że każdy powinien rozumieć, że „to jest nasza szansa, bo połączenie potencjałów gospodarczych i intelektualnych, będzie wspomagać rozwój dobrobytu w tych regionach”.
Frank Elbe uważa, że jeśli Polacy i Niemcy to zrozumieją, „automatycznie staną się sobie bliscy”. Teraz, kiedy jest w drodze między Polską a Niemcami jako przedsiębiorca, spotyka w wielkich hotelach w Warszawie ludzi, którzy rozmawiają o biznesie. „Wszyscy oni kierują się zdrowym rozsądkiem i wiedzą fachową. I ci ludzie więcej zdziałają, niż jakiekolwiek spory polityczne. Tam, gdzie ludzie się spotykają, gdzie współpracują jako przedsiębiorcy, gdzie chcą ze sobą handlować, tam następują zmiany”, zaznacza.
Frank Elbe, kiedy przebywa w Polsce zawodowo, spotyka też przyjaciół, wieloletnich przyjaciół, podkreśla, „których życie emocjonalne jest o wiele bogatsze niż nasze. Moje emocje też ożywają w Polsce. W Niemczech tych wzlotów uczuć jest dość mało. Bardzo kocham serdeczność, spontaniczność, gościnność, czułość, zadumę oraz ironię i humor moich polskich przyjaciół” przyznaje.
Jedno małe odznaczenie wśród wielkich orderów
Frank Elbe został dwukrotnie odznaczony za wkład w kształtowanie stosunków Polski z Niemcami: Krzyżem Komandorskim oraz Krzyżem Oficerskim. Lecz najbliższy sercu jest mu Złoty Medal za Zasługi dla Unii Ofiar Nazizmu, jaki otrzymał po zakończeniu negocjacji o odszkodowania za prace przymusowe „Bardzo mnie to poruszyło, że w ogóle pomyślano o tym, żeby mi przyznać to odznaczenie, bo przecież coż ja zrobiłem” mówi.
Z Frankiem Elbe rozmawiała Barbara Cöllen
Red.odp.: Andrzej Pawlak