Życie działaczy Zjednoczenia Polskich Uchodźców, powojennej organizacji niepodległościowej w Niemczech, jest doskonałym materiałem na biografię albo film – mówi dr Łukasz Wolak*.
Szacuje się, że w 1945 roku w czterech strefach okupacyjnych Niemiec znajdowało się ok. 2 mln Polaków. Część z nich pozostała tu na emigracjiZdjęcie: Stiftung Deutsches Historisches Museum
Reklama
Monika Skarżyńska: Interesuje się Pan m. in. polskimi organizacjami emigracyjnymi oraz Polakami w Niemczech po II wojnie światowej. Skąd to zamiłowanie?
Łukasz Wolak*: Zainteresowanie tym zagadnieniem wiąże się z tematem mojej dysertacji doktorskiej. Do poznawania wspomnianego środowiska zachęcił mnie, jeszcze przed rozpoczęciem studiów, prof. Krzysztof Ruchniewicz. Następnie pracowałem nad doktoratem, po ukończeniu którego badałem wielopłaszczyznowo sprawy Polaków w Niemczech po 1945 r.
Po zakończeniu wojny wielu Polaków zostało w Niemczech i trafiło do obozów dla dipisów (ang. displaced persons). Dlaczego? Mieszkanie na ziemi wroga było źródłem rozterek.
Po II wojnie światowej na terenie okupowanych Niemiec znalazły się dwa miliony Polaków. Były to osoby wyzwolone z obozów koncentracyjnych i pracy, robotnicy przymusowi, dzieci poddane przymusowej germanizacji i byli jeńcy wojenni. Alianci i władze wojskowe stworzyły obozy dla dipisów niemal z chwilą wyzwolenia. Zatrzymanie tej społeczności w obozach z jednej strony umożliwiało swobodę przemieszczania wojsk alianckich, z drugiej zaś – szybką „repatriację”. Niestety dipisom trudno było zaakceptować życie za „drutami”. Ponadto, przenoszono ich z miejsca na miejsce, do przeludnionych obozów.
Dyskusja w warszawskim IPN. Pierwszy po prawej dr Łukasz Wolak Zdjęcie: DW/M. Skarzynska
W późniejszych latach dla tych, którzy nie chcieli wrócić do komunistycznej Polski, tworzono osiedla. Obozy dla dipisów zamieniono w obozy dla uchodźców. Jakie panowały w nich warunki, jak traktowano ludzi?
Wiele z obozów nie nadawało się do zamieszkania. Mieszkańcy nie tylko musieli sami zdobywać żywność i odzież, lecz także walczyć z zimnem. W barakach nie było koców, bieżącej wody, łóżek i ogrzewania. W takich warunkach czekali na „repatriację” lub dalszą emigrację. Sytuacja zmieniła się na początku lat 50., gdy państwo niemieckie przejęło zarządzanie obozami dla dipisów od International Refugee Organization (IRO). Władze niemieckie zaczęły szybko budować osiedla dla tej społeczności, która zdecydowała się pozostać w Niemczech Zachodnich.
Organizacją, która budziła nadzieje na poprawę sytuacji polskich uchodźców w RFN, było Zjednoczenie Polskich Uchodźców (ZPU). Jak doszło do jej powstania?
Pierwsze próby scentralizowania działalności organizacyjnej polskich dipisów wiązały się z działalnością konfederacji organizacji polskich dipisów, Zjednoczeniem Polskim w Niemczech. Niestety w 1949 r., po trzech latach aktywności, jej centrala upadła. Niemal dwa lata trwały rozmowy związane z powstaniem nowej organizacji, która miała mieć oddolny charakter i zrzeszać indywidualnych członków. Na wiosnę 1951 r. przystąpiono do budowy terenowych struktur na gruzach Zjednoczenia Polskiego. Dzięki „namaszczeniu” inicjatywy przez Rząd RP na uchodźstwie w Londynie i zaangażowaniu wielu działaczy, w tym mjr. Bolesława Zawalicza-Mowińskiego i dr. Tadeusza Zgaińskiego, udało się w lipcu 1951 r. zwołać pierwsze posiedzenie pierwszej Rady Zjednoczenia Polskich Uchodźców. Organizacja miała charakter niepodległościowy a jej działacze wspierali polskie władze w Londynie.
Sztuka, kultura i codzienność polskich dipisów w Niemczech 1945-1955
"Między nadzieją a niepewnością" - Wystawa w Bochum w LWL-Indistriemuseum
Zdjęcie: P. Polonica
Obozy polskich dipisów w Niemczech
Boże Ciało w 1946 roku w obozie dipisów Hanower Münden. Po II wojnie światowej znalazło się na terenie Niemiec ok. 2 mln Polaków. Zostali tam przywiezieni przemocą na roboty przymusowe i do obozów. W latach 1945-55 ci, którzy nie wracali do Polski z racji utracenia ziem na wschodzie albo z obawy przed komunistami zamieszkali w obozach alianckich. Mieli status dipisów (DPs) – bezpaństwowców.
Zdjęcie: DW/B. Cöllen
Życie towarzyskie w obozach dipisów
Polscy dipisi z wielką energią i pomysłowością organizowali sobie życie codzienne w obozach. Przejmowali w obozach także zadania administracyjne. Po latach spędzonych w niemieckich obozach i na pracach przymusowych bawiono się w kręgu rodziny i znajomych. W niektórych obozach dochodziło do masowego zawierania małżeństw. N zdjęciu muzycy amatorzy w dipisowskim obozie w Haltern w 1947 r.
Zdjęcie: Rektorat der Poln. Kath. Mission in D.
Wielki głód słowa i kultury
Wśród polskich dipisów panował wielki głód słowa i kultury. Od zera organizowano w obozach infrastrukturę kultury i oświaty: szkoły, uczelnie, wydawnictwa i drukarnie, zespoły muzyczne, orkiestry symfoniczne, grupy teatralne, konkursy różnego rodzaju, a także związki zawodowe twórców kultury. Polacy byli wśród dipisów najlepiej zorganizowaną grupą narodową,
Zdjęcie: DW/B. Cöllen
Źycie kulturalne w obozach dipisów
W obozach polskich dipisów zawodowi aktorzy, śpiewacy, muzycy i reżyserzy, ale i amatorzy, organizowali występy we własnych obozach lub podróżowali z występami do innych obozów. Wspierało ich w tym powstałe w strefie brytyjskiej i amerykańskiej Zrzeszenie Artystów Sceny Polskiej (ZASP). ZASP skupiał muzyków, ludzi teatru, aktorów, reżyserów i inne osoby zatrudnione w branży rozrywkowej.
Zdjęcie: DW/B. Cöllen
Raport o działalności kulturalnej
Raport ZASP w strefie brytyjskiej z 1945 r. informował, że działało tam 15 polskich grup, w tym 5 trup teatralnych, 5 varietes, dwie grupy musicalowo-komediowe i trzy orkiestry. W tej działalności rozrywkowej i artystycznej uczestniczyło ogółem ok. 220 polskich dipisów. Działalność tę początkowo dotowali alianci. Potem artyści musieli walczyć z finansowymi trudnościami.
Zdjęcie: DW/B. Cöllen
Edukacja w obozach polskich dipisów
W obozach polskich dipisów nauczanie wzięli w swoje ręce polscy nauczyciele - więźniowie niemieckich obozów. Tworzono szkoły powszechne, gimnazja i licea, Prowadzono kursy dla dorosłych o sztuce, geografii i polskiej historii, kursy jęz. angielskiego i innych jęz. obcych, kursy dokształcające dla nauczycieli. Takie kursy prowadzili oprócz nauczania religii także polscy duchowni.
Zdjęcie: DW/B. Cöllen
Kształcenie zawodowe - kurs dla szwaczek
W obozach dipisów kształcono w wielu zawodach. Popularne były kursy dla kierowców, pracowników w przemyśle metalurgicznym, szwaczek (obóz Hal tern), rolników, kursy w scenografii i fotografii. W 1945 r. w strefie amerykańskiej było 114 szkół, w strefie brytyjskiej 280, we francuskiej 43, a w 1950 na skutek repatriacji i emigracji w strefie amerykańskiej 11, w brytyjskiej 39, we francuskiej 4.
Zdjęcie: Rektorat der Poln. Kath. Mission in D.
Praca z młodzieżą
Wiele uwagi poświęcano w obozach polskich dipisów edukacji dzieci i zajęciom w czasie wolnym. Organizowano harcerstwo nawiązujące do klasycznych tradycji skautingu. Polskie harcerstwo w Niemczech wydawało różne gazety jak „Czarodziejski raj” i „Strażnica”. Zamieszczano tam art. na tematy polityczne, młodzieżowe, patriotyczne i edukacyjne. Były teatry dziecięce, teatry kukiełkowe.
Zdjęcie: DW/B. Cöllen
Karykatury Stanisława Toegla
Cykl karykatur Stanisława Toegla szydzących z polityki reżimu hitlerowskiego i demaskujących ją jak „Hitleriada furiosa” i „Hitleriada makabra”. Powstał on i został wydany w wyd. Antoniego Markiewicza w obozie dla dipisów w Osnabrucku w brytyjskiej strefie okupacyjnej.Toegel wydał kolejne cykle karykatur w wydawnictwie Celle, a w 1948 r. wrócił do Polski
Zdjęcie: DW/B. Cöllen
Józef Szajna też był dipisem
Portret Stefana Sękowskiego. Jego autorem jest scenograf, reżyser, autor scenariuszy, teoretyk teatru, malarz i grafik Józef Szajna. Więzień Auschwitz i Buchenwaldu. Był jednym z mieszkańców Maczkowa, słynnej polskiej enklawy w Emslandzie. „Wreszcie żyliśmy pośród swoich, jakbyśmy byli w Polsce. Był to luksus po długich latach tułaczki” – wspominał swoje dipisowskie życie Józef Szajna.
Zdjęcie: DW/B. Cöllen
Tadeusz Nowakowski - nauczyciel
W słynnym liceum w Maczkowie nauczycielami byli b. znani później Polacy, jak pisarz i publicysta Tadeusz Nowakowski. Tam zaczął pisać w starym, niemieckim dzienniku klasowym swoją powieść o dipisach pt. „Obóz wszystkich świętych”. Na zdjęciu oryginał tego dziennika. Z polskim świadectwem dojrzałości zdobytym w liceum w Maczkowie, można było podjąć studia na całym świecie, np. w Londynie.
Zdjęcie: DW/B. Cöllen
Duszpasterstwo Polaków w Niemczech
W celu zorganizowania życia religijnego dla Polaków przebywających w Niemczech papież Pius XII powołał specjalnego biskupa, który podlegał jurysdykcyjnie bezpośrednio Stolicy Apostolskiej. Został nim bp polowy Wojsk Polskich na Zachodzie Józef Gawlina. W lipcu 1945 roku ustanowił on Kurię Biskupią dla Polaków. Religijną i duchową opieką rodaków zajęli się wtedy polscy księża, więzieni w Dachau.
Zdjęcie: DW/B. Cöllen
Ks. Lubowiecki w Heilbronnie
Kurią Biskupią dla Polaków kierował początkowo ks. Franciszek Jedwabiki, a potem ks. Franciszek Lubowiecki. Na zdjęciu ks. Lubowiecki w Heilbronnie w 1948r. z dipisami z polskiej kompanii wartowniczej. Prawdziwe skarby związane z polskim duszpasterstwie w Niemczech uratował ks. rektor Stanisław Budyń. Archiwum znajduje się w Polskiej Misji Katolickiej w Hanowerze.
Zdjęcie: DW/B. Cöllen
„Słowo Polskie”
Pod opieką Kurii Biskupiej dla Polaków ukazywały się dwa czasopisma katolickie: ”Polska Chrystusowa” wydawane w Darmstadt i „Słowo Polskie” ukazujące się w Reimannie, przemianowane później na „Słowo Katolickie”. W obozach dipisów ukazywały się też pisma o charakterze religijnym i polityczno-społecznym. Ich żywotność była uwarunkowany czasem trwania obozu.
Zdjęcie: DW/B. Cöllen
Od drużyny obozowej do mistrza piłki nożnej
Księga "Dwanaście miesięcy Polaków w Fuldzie" dokumentująca m.in. osiągnięcia Polaków w Sekcji Piłki Nożnej w pierwszym powojennym roku. Sekcja powstała w kwietniu 1945 r. jeszcze przed końcem wojny. Pierwsze drużyny nazywały się "Ruch" i "Cracovia". Mecze organizowano w Fuldzie i innych obozach, gdzie też tworzono drużyny. Zawody sportowe pozwalały zapomnieć o troskach codzienności.
Zdjęcie: Porta Polonica, Bochum
Pielęgnowanie pamięci
Po zakończeniu wojny polscy dipisi dość wcześnie zaczęli się zastanawiać nad sposobami trwałego upamiętnienia ofiar wojny. Zakładano polskie cmentarz, stawiano pomniki. Na zdjęciu delegacja polskich więźniów politycznych podczas poświęcenia cmentarza honorowego we Flossenbürgu 27 października 1946.
Zdjęcie: KZ-Gedenkstätte Flossenburg
Historyczny sztandar PSL
Po wojnie Stanisław Mikołajczyk, polski emigrant urodzony w Herne z Westfalii, premier polskiego rządu emigracyjnego w Londynie podjął próbę odnowienia PSL. Większość aktywistów partii wskutek represji wyemigrowała w 1947 r. z Polski, niektórzy do Niemiec. W 1953 r. w obozie dipisów Wolterdingen powstało pierwsze koło PSL. Znajduje się w Archiwum Polskiej Misji Katolickiej w Hanowerze.
Zdjęcie: DW/B. Cöllen
17 zdjęć1 | 17
Przez organizację przewinęło się ponad 25 tys. osób. Leksykon działaczy Zjednoczenia Polskich Uchodźców w Republice Federalnej Niemiec (1951-1993) Pana autorstwa zawiera biogramy 300 aktywistów. Z czym wiąże się ten dobór nazwisk?
Wiąże się z dostępem do źródeł. Wielu działaczy i członków ZPU nadal pozostaje niezidentyfikowanych.
Jakim kluczem posługiwał się Pan w trakcie pisania Leksykonu?
Zacząłem od wierzchołka organizacji i szczebla centralnego, a skończyłem na najniższych strukturach. O ile działacze szczebla centralnego lub okręgów terenowych mieli za sobą bagaż historii i doświadczeń – więc łatwiej było do nich dotrzeć – o tyle szeregowi członkowie ZPU byli często analfabetami. W związku z tym wielu nie pozostawiło żadnej spuścizny archiwalnej. Nie wszystkie rysy biograficzne udało się w pełni opracować. Wiele z nich wymaga dalszych badań. Życie zasłużonych działaczy takich, jak: Bolesław Zawalicz-Mowiński, pierwszy prezes ZPU, Kazimierz Odrobny (wieloletni prezes ZPU) lub pułkownik Leopold Sanicki, jest doskonałym materiałem na biografię albo film.
Okładka "Leksykonu"
Działacze ZPU wywodzili się z różnych środowisk. Mimo różnic w poglądach aktywnie włączali się w pomoc potrzebującym. Jakie były formy tej działalności?
Władze ZPU pomagały przede wszystkim członkom organizacji. Czasem wspomagano finansowo także osoby z zewnątrz. Do głównych form działalności należały różnego rodzaju pomoc socjalna oraz pomoc prawna w sprawach o odszkodowania wojenne lub w zwykłych czynnościach urzędowych. Innym priorytetem było zorganizowanie polskiego szkolnictwa na terenie całych zachodnich Niemiec. Był to nie tylko przejaw patriotyzmu, lecz także pielęgnowania więzi z językiem polskim i ojczyzną.
Dlaczego ZPU przestało istnieć w 1993 roku?
W zasadzie jego działalność zaczęła wygasać już w 1981 r. po śmierci wieloletniego prezesa Odrobnego. W latach 80. nastąpiło chwilowe ożywienie aktywności ZPU za sprawą emigracji solidarnościowej. Ostatecznie jednak upadek muru berlińskiego, zjednoczenie Niemiec i rozpad bloku wschodniego spowodowały, że polscy uchodźcy zniknęli z politycznej mapy Europy. Od 1985 r. rząd niemiecki przestał formalnie przyznawać Polakom azyl polityczny. Organizacja przestała istnieć w 1990 r., a formalnie dopiero w 1993 r., gdy ostatni prezes ZPU Andrzej Prusiński zdecydował się ją zamknąć ze względu na brak członków i wyczerpanie się formuły polskiego uchodźstwa.
Pracuje Pan nad kontynuacją Leksykonu.
Chciałem, aby dzieje ZPU tworzyły trylogię. Pierwszą publikacją jest Leksykon, który służy poznaniu kluczowych działaczy organizacji. Ważnym elementem książki jest ikonografia obejmująca materiały, które otrzymałem od działaczy i ich bliskich. Rodziny kontaktowały się ze mną za pomocą prowadzonego przeze mnie bloga http://uchodzcywniemczech.pl/. Druga część będzie poświęcona inwigilacji tego środowiska przez aparat bezpieczeństwa PRL.Z kolei na trzeci tom składają się zamknięcie dziejów, powrót do dysertacji doktorskiej i monografia organizacji, czyli opis jej funkcjonowania z uwzględnieniem działalności szkolnej, politycznej i społecznej. Moją idée fixe było przywrócenie pamięci o środowisku polskich uchodźców w RFN i działaczach, o których zapomniano.
*Dr Łukasz Wolak – historyk, dokumentalista i archiwista; autor pracy doktorskiej pt. Dzieje Zjednoczenia Polskich Uchodźców w Republice Federalnej Niemiec w latach 1951-1990.