Na najważniejszym berlińskim festiwalu kulinarnym Berlin Food Week nie zabrakło polskich akcentów.
Reklama
Jednym z ciekawszych wydarzeń tegorocznej edycji była wielka kolacja „KüchenSpiele“ w Kaufhaus Jandorf prezentująca najbardziej nowatorskie zjawiska gastronomiczne w Berlinie. Do udziału zaproszeni zostali m.in. organizatorzy klubu kolacyjnego Purgal & Kelm, założyciel wędzarni Glut & Späne Landräucherei, kucharze z foodtracku Bunsmobile i szefowa ciastkarni Patisseriemanufaktur. Wieczór w formule tzw. food clashu polegał na przygotowaniu wspólnie wykwintnych pięciu dań dla ponad 150 gości, a całość poprowadziła znana z niemieckiej telewizji kucharka Felicitas Then. Flavia Borawska, reprezentująca Polish Thursday Dinners, podała puree z kalafiora i drożdży, z dodatkiem tymianku oraz z salsefią, piklowanymi ziarnami gorczycy, ogórkiem kiszonym i liściem kwiatu kalafiora. – W tym daniu było wiele ciekawych smaków, a przede wszystkim czuć było w nim Polskę – tłumaczy Julia Bosski. – Chociaż wiele osób wciąż myśli o naszym kraju stereotypami i prezenterka dziwiła się, dlaczego nie podałyśmy mięsa – dodaje. Założycielka popularnego klubu kolacyjnego Polish Thursday Dinners podkreśla, że jej działalność ma na celu walkę z tego typu stereotypami i pokazanie prawdziwej różnorodności polskiej kuchni.
Żywieniowa rewolucja
W listopadzie 2017 mijają cztery lata od pierwszej „polskiej kolacji czwartkowej” w Berlinie. Julia wspomina tamto wydarzenie jako amatorskie i stresujące, ale koniec końców bardzo udane. Chętni do udziału w domowej uczcie zgłosili się na Facebooku, a przyciągnęło ich typowo polskie menu złożone z żurku, pierogów, ogórków, gruszek w occie, do tego jeszcze nalewka domowej roboty i szarlotka. – Miałam wtedy 21 lat, razem z moim przyjacielem Donaldem byliśmy jeszcze dzieciakami i chcieliśmy zrobić coś fajnego – wspomina. – Przez pierwszy rok organizowaliśmy kolacje głównie dla znajomych. Jednak szybko zwróciliśmy na siebie uwagę, bo była to pierwsza taka polska inicjatywa po Klubie Polskich Nieudaczników – wyjaśnia.
Z czasem Polish Thursday Dinners zaczęły odbywać się z większą regularnością, średnio dwa razy w miesiącu, w różnych miejscach, od prywatnych mieszkań przez wynajęte restauracje po eleganckie galerie. Poszerzyło się również grono uczestników o Berlińczyków różnej narodowości i turystów z całego świata. Największy przełom nastąpił w ubiegłym roku po artykule na wpływowym blogu "Freunde von Freunden" oraz dzięki tekstom w prasie w związku z jubileuszem 25-lecia traktatu o współpracy polsko-niemieckiej.
Polska gastronomia w Berlinie
Polskie smaki w Berlinie
Berlin ma cały szereg przyczółków polskich smaków, które odwiedziła Agnieszka Hreczuk.
Zdjęcie: DW/A. Hreczuk
LODZIARNIA OAK&ICE
Lodziarnię Oak&Ice w Prenzlauer Berg założyli dwa lata temu Kinga i Stanisław Halamoda. Bez doświadczenia w gastronomii, ale kochający lody. Brakowało im w Berlinie lokalu, gdzie dobre lody można zjeść nawet w zimie. Stworzyli własny. Strzał w dziesiątkę. Oak&Ice dostrzegły niemieckie media, międzynarodowe portale podróżnicze i blogerzy kulinarni. Z powodu lodów i wystroju.
Zdjęcie: DW/A. Hreczuk
Nietuzinkowa oferta
W ofercie jest 10 smaków mlecznych i 10 wegańskich. Nie tylko truskawkowy, pistacjowy czy mango, ale i niekonwencjonalne, jak buraczano-jabłkowy, czekoladowy z gorgonzolą czy kaszy gryczanej. Lody sprowadzają z Opola, z rodzinnej manufaktury. Do ich produkcji nie są używane barwniki sztuczne ani pasty, a zamiast cukru stosowany ksylitol.
Zdjęcie: DW/A. Hreczuk
Czekoladowy hit
Hitem są autorskie lody z ciemnej czekolady, bez mleka i cukru. W tegorocznym plebiscycie organizowanym przez Markthalle Neun, modną halę targową, wygrały tytuł najlepszego smaku. Na podium znajdują sie też lody karmelowe, z orzeszkami i sola himalajską, i lody o smaku... koziego sera i oscypkowe. Oba smaki robione są z twarogu koziego lub krowio-owczego, oczywiście z Polski.
Zdjęcie: DW/A. Hreczuk
też na wynos
Oak&Ice lody sprzedaje nie tylko w swoim lokalu, ale i dostarcza je do berlińskich restauracji, hoteli czy kawiarni, zwłaszcza tych, oferujących diety niskowęglowodanowe. Niedawno przygotowywała lody dla amerykańskiej ambasady, w ramach corocznego amerykańsko-niemieckiego festynu w Berlinie. Smaki - oczywiście - typowo amerykańskie: śliwkowy i orzechów włoskich.
Zdjęcie: DW/A. Hreczuk
CAFE KATULKI
"Cafe Katulki" w Neukölln są wspólną inicjatywą Polki, Justyny Gierlach, terapeutki rodzinnej, i Włoszki, Ireny Salvatori. Irena studiowała historię w Krakowie i zna polski. To jej spodobało się słowo "Katulki", które przeczytała w powieści Tomasza Rozyckiego "12 stacji". Niejasne określenie czegoś, co powstawało z resztek, po zrobieniu przez babcie autora pierogów. Pasowało do nowej kafejki.
Zdjęcie: DW/A. Hreczuk
Wyraźny polski akcent
Kawiarnia miała być polsko-włoska, ale przez klientów kojarzona jest jako polska. Nic dziwnego: Polskie są ciasta, kompot, kanapki ("Polska" to twaróg i... śledź), nawet wystrój, bolesławicka ceramika, specjalnie zaprojektowana dla "Katulek" i... najlepsza polska muzyka rozrywkowa z płyt.
Zdjęcie: DW/R. Romaniec
Najmniej tu ....Polaków
Justyna przygotowuje gołąbki, pierogi, proziaki - chleb z Podkarpacia. Ale symbolem "Katulek" pozostają ciasta. Hitem jest szarlotka, z polskich jabłek i sernik. Ten ostatni z nutką włoską: ze zmieszanego quarku, ricotty i mascarpone. Justyna zaznacza: jeżeli wchodzi Niemiec, to wiemy, że wybierze albo szarlotkę, albo sernik. Pojawiają się tu też Izraelczycy, Włosi, Francuzi. I najmniej Polaków.
Zdjęcie: DW/A. Hreczuk
TAK TAK DELI
"Tak, tak" powtarza Karol Kasierski zawsze przez telefon. Więc kiedy dwa lata temu postanowił otworzyć polskie bistro w Mitte, nazwa już była: "Tak tak Deli". Lokal ma być czymś pomiędzy restauracją a bistro, z jasnym odwołaniem do polskiej, "babcinej" kuchni, tłumaczy Kasierski, z wykształcenia marketingowiec. Dwa stoły, pierogi podgrzewane na parze i przygotowywane do podania na oczach gości.
Zdjęcie: DW/A. Hreczuk
Nieśmiertelne dania
Pierogi, bigos, żurek i barszcz: typowo polska kuchnia. Może nie do końca. Obok klasycznych pierogów z mięsem czy ruskich, "Tak tak" stawia na własne kreacje: ze szpinakiem i kaszą gryczaną, z burakami, kozim serem i chrzanem czy indykiem i fetą. Do tego topione masło, śmietana i cebulka. Pomysł własny, wykonanie w Polsce i z polskich produktów. Hitem są ruskie, mięsne, i z burakami.
Zdjęcie: DW/A. Hreczuk
Rodzinne biesiady
Na pierogi i żurek przychodzą pracownicy pobliskich biur i turyści, których w Mitte sporo. Ale spora grupa gości to berlińczycy z polskimi korzeniami, nawet w drugim czy trzecim pokoleniu. "W weekendy przyjeżdżają całe rodziny, dziadkowie, czy nawet pradziadkowie, którzy chcą wnukom pokazać, jak jada się w Polsce", mówi Kasierski.
Zdjęcie: DW/A. Hreczuk
BONA
Bona to Włoszka, która wzbogaciła polską kuchnię. Bona jest też patronką bistro w Neukölln, założonego przez trójkę polskich architektów i włoskiego agenta nieruchomości, znudzonych pracą za biurkiem. "Śniadaniownia z polskim chlebem własnego wyrobu i włoską kawą, takie było założenie", mówi Łukasz Gierszewski. Lokal wystrojem przypomina wiejska chatę.
Zdjęcie: DW/A. Hreczuk
Eko-asortyment
Przychodzą głównie młodzi: Niemcy, Włosi, Polacy, Turcy, Izraelczycy. Większość to stali klienci. Na początku przychodziło sporo Polaków, pytając o "Tyskie"", mówi Gierszewski. "Ale to nie nasz kierunek". Chcą promować polskie smaki na miarę możliwości lokalowych i według własnych upodobań. Są więc polskie ekologiczne lemoniady owocowe i ziołowe, miód i - oczywiście - kwas chlebowy.
Zdjęcie: DW/A. Hreczuk
Zdrowy od podstaw
Pełnoziarnisty zaczyn to symbol "Bony". Chleb żytni i orkiszowy wypiekany jest na miejscu, metodą domową. "Trudne to nie jest, ale wymaga czasu", mów Łukasz. "Chleb rośnie 10 godzin". Powstają z niego kanapki i tosty: najpopularniejsza Bona Tower (wieża tostowa), kompozycje z humusem buraczanym (tost Bona Rosa) czy pastą oberżynową (tost Bona Baba). Ulubionym chlebem jest żytni z orzechami.
Zdjęcie: DW/A. Hreczuk
ZAPIEKANKI
W latach 80. po zapiekanki sprzedawane z przyczep kempingowych, ustawiały się w Polsce kolejki. Robert Szeremeta (zapiekanki pamięta) i Emil Krasowski (pamiętać nie może, bo urodził się w 1990 roku) postanowili podbić zapiekankami Berlin. Zamiast przyczepy Niewiadów - czarno-biały foodtruck z własnym piecem. Nazwa prosta: "Zapiekanki". "Niemcy mówią: capiekanki", śmieją się właściciele.
Zdjęcie: DW/A. Hreczuk
Nowa tradycja
Bazą jest bułka, pieczarki i ser. Do tego prażona cebulka, chili, kukurydza, keczup czy majonez. Reszta to kreacja autorska. Hitami są "Polka" i "Włoszka". "Polka" posypana jest twarogiem z przyprawami, ogórkiem i szczypiorkiem."Włoszka" jest z mozzarellą, rukolą i pomidorami. "Polki" kupują najczęściej Niemcy i cudzoziemcy, przekonani, że to najbardziej tradycyjna polska zapiekanka.
Zdjęcie: DW/A. Hreczuk
Modny snack
Sprzedają na targach i placach Berlina, każdego dnia gdzie indziej. Dostali się na Street Food auf Achse - modne targi foodtruckowe w Kuturbrauerei. W Berlinie nie mają konkurencji, inaczej, niż ci, który postawili na pierogi. Pracownicy biur w przerwie lunchowej, berlińczycy, celowo poszukujący nowych smaków - ale i Polacy, którzy pamiętają zapiekanki z czasów młodości i mają do nich sentyment.
Zdjęcie: DW/A. Hreczuk
16 zdjęć1 | 16
W Berlinie działa od lat co najmniej kilka barów z polskim jedzeniem oraz sklepów z produktami spożywczymi z Polski. Sukces przedsięwzięcia Julii Bosski związany jest jednak bardziej z napływem od początku dekady zupełnie nowej emigracji. – Kiedy przyjechałam do Berlina 7 lat temu, byłam strasznie zgorzkniała i negatywnie nastawiona do Polski. Nie chciałam mieć nic wspólnego z tym krajem i z tą mentalnością – wspomina – jednak wkrótce zaczęłam sobie uświadamiać pewne sprawy i pomyślałam, dlaczego negować moją tożsamość? Jest wiele świetnych rzeczy z polskiej kultury i kuchni, które mogę promować – dodaje.
Jako przykłady podobnej działalności młodych Berlińczyków z Polski wskazuje popularne foodtracki "Pan Kowalski" oraz „hipsterski” bar "Tak Tak", gdzie można kupić pierogi o wielu zaskakujących smakach. Oprócz tego w lodziarni "Oak and Ice" w dzielicy Prenzlauer Berg sprzedawane są polskie lody, a w kawiarni "Bona Kollektiv" na Neukölln miód i lemoniada. Jednocześnie w ostatnich latach wiele zmieniło się również w podejściu do jedzenia w Polsce, dokąd dotarła moda na tzw. street food, czyli dania podawane na szybko, ale przygotowywane ze świeżych składników czy targi żywności, na których można kupić lokalne produkty oraz warzywa i owoce z ekologicznych upraw.
Mieszanka smaków
Od ubiegłego roku Julia interesuje się głównie „nową falą polskiej kuchni” i stawia sobie za cel promowanie utalentowanych szefów kuchni oraz rozwijanie stylu „Polish fusion”. – Przeczytałam niedawno na święta tekst Macieja Nowickiego, szefa kuchni Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie, o tym, że majonez i kiełbasa stały się u nas popularne dopiero w okresie PRL – tłumaczy. – Kiedyś Polska była na mapie od Bałtyku do Odessy i docierały do nas wpływy z różnych stron świata. Kuchnia była również różnorodna w zależności od regionu. Podczas obiadów czwartkowych staram się, żeby goście pytali o Polskę, o naszą kulturę i historię. Jedzenie jest czymś, co wszyscy lubią, więc łatwiej jest zwrócić uwagę na te tematy poprzez jedzenie – zapewnia.
W najbliższych miesiącach Julia planuje dalszą wymianę między szefami kuchni z Berlina i Warszawy, a w przyszłym roku chciałaby dalej promować polską kuchnię w Anglii i w Stanach Zjednoczonych.