"Polski Żyd stał się największym krytykiem niemieckiej literatury"
18 września 2013Portal n-tv napisał o Reichu-Ranickim: "Polski Żyd stał się największym krytykiem niemieckiej literatury - to tylko jedna z wielu możliwości ujęcia biografii Marcela Reicha-Ranickiego. Lecz światowe dzieje, które on sam przeszedł, są co najmniej tak fascynujące, jak literatura, której poświęcił swoje życie.
Podniesiony palec był jego znakiem markowym, podobnie jak seplenienie, wyrazista gestykulacja i wycyzelowane, często druzgocące słowa. Kiedy podnosił brwi, dla niektórych autorów oznaczało to karę śmierci - przy czym jego wyroki śmierci mogły znakomicie wspierać sprzedaż książek. Marcel Reich-Ranicki potrafił z krytyki literackiej zrobić wydarzenie. Kiedy w programie telewizji ZDF ciętym językiem ale i mądrze deliberował nad najnowszymi produktami literatury, było to i pouczające i zabawne".
Pod tytułem "Nieustraszony" pożegnalny artykuł zamieszcza "Frankfurter Allgemeine Zeitung", z którą Reich-Ranicki związany był przez dziesięciolecia.
"Był synem ojca, któremu nic się nie udało. To łączyło go z Heinem. Podobnie jak odwaga, dowcip i skryta melancholia. Gdyby tak wcześnie nie dotknęła go strata rodzinnego gniazda, być może później nie poradziłby sobie tak dobrze z prześladowaniami. U Heinego i Boernego nauczył się, jak silnym można się stać, posługując się słowem. Chciał się tego nauczyć i to mu się udało. Zachwyt jego czytelników był jego najgroźniejszą bronią. Potrzebna była mu, by się chronić, bo nie ufał historii i używał jej do gloryfikacji literatury, którą kochał".
"Sueddeutsche Zeitung" określa go mianem "Człowieka, który nauczył nas czytać". "Najczęściej czytany, najbardziej obserwowany, ten, którego wszyscy się najbardziej bali. Gwiazda pop krytyki literackiej, która była kontrowersyjną postacią. Kresu dobiegła jego działalność: pełna dramatów, intensywności i pasji. (...)
Reich-Ranicki polaryzował - i zrobił oszałamiającą karierę w kraju, z którego został deportowany w młodości. Zrobił karierę w branży, o której nikt nie sądził, że karierę można tam w ogóle zrobić. Życie Reicha-Ranickiego, także poza krytyką literacką, było przygodą o niewyobrażalnych rozmiarach. Okraszone do tego miłosną historią, tak wzruszającą, że Hollywood by lepszej nie wymyślił".
O stylu pracy Reicha-Ranickiego, jako krytyka literackiego "Sueddeutsche pisze", że była to "Krytyka bez końca". "Jego styl był jasny, zazwyczaj bez obcych wyrazów i ozdobników, za to pełen obrazów. Jego krytyka nie tylko robiła wrażenie w kręgach literackich. Reich-Ranicki w ten sposób szybko robił sobie wśród autorów wielu wrogów. O Martinie Walserze, Peterze Handke czy nawet o Guenterze Grasie nie wypowiadał się zbyt pochlebnie, i ta namacalna krytyka stawała się nierzadko przedmiotem literackich dzieł ( powieść Walsera 'Śmierć krytyka') czy publicystycznych dysput (miażdżąca krytyka nowej książki Grassa w 'Spieglu').
Niektóre z tych waśni, w miarę lat przybywających stronom, zostały potem zażegnane - niektóre jednak nie. Zbyt głębokie były rany ostrej krytyki papieża literatury, zadane autorom, kolegom czy krytykom (...) Z Marcelem Reich-Ranickim odszedł nie tylko najbardziej wpływowy krytyk literacki Niemiec, ocalały z holocaustu, naoczny świadek czasów i jedna z najbardziej kontrowersyjnych osobowości XX wieku - lecz także krytyk niemieckiej duszy. I jednocześnie jeden z jej czołowych przedstawicieli".
Prasowy portal RP-Online pisze o zmarłym, że był "Człowiekiem, który podarował nam naszych ulubionych autorów". "W swych literackich osądach nigdy nie był delikatny; sam kiedyś przyznał, że jest złośliwy. Niektórych autorów niszczył i opublikował nawet zbiór swoich najzabawniejszych, miażdżących krytyk. Odkrywał jednak także autorów, dając ich nam w prezencie. Podać można w tym miejscu Ceesa Nootbooma czy Ullę Hahn. Raz żałował tylko jednego: kiedyś bardzo pomylił się chwaląc pewnego autora".
Spiegel Online podkreśla w pożegnalnym artykule, że "Marcel Reich-Ranicki musiał sobie wywalczyć swoje miejsce w życiu - w ostatnich czasach był najpopularniejszym ze wszystkich krytyków w Niemczech. Zawdzięczał to telewizyjnemu medium, które piętnował jako "idiotyzm". (...) Krytyków literackich było i jest wielu - ale był tylko jeden, który poprzez pełną point krytykę skłaniał szeroką publiczność do zainteresowania się autorami, którzy nie mieli nic wspólnego z listami książkowych bestsellerów. Marcel Reich-Ranicki był - zupełnie nietypowo dla krytyka literackiego - gwiazdą. I to, pomimo, że nic nie robił sobie z mainstreamu, chociaż wielu mu zarzucało, że goni za popularnością. Także jako gwiazda pozostał outsiderem".
Małgorzata Matzke
red.odp.: Alexandra Jarecka