Polski film w Berlinie
15 kwietnia 2011Program jak zwykle jest nadzwyczaj bogaty. Prezentowane będą filmy fabularne, wśród nich najlepsze produkcje minionego roku: „Zero” Pawła Borowskiego, „Dom zły” Wojciecha Smarzowskiego, „Wenecja” Jana Jakuba Kolskiego, czy kontrowersyjny debiut fabularny Pawła Sali „Matka Teresa od kotów”. Kto przespał tegoroczne Berlinale, może to nadrobić oglądając obecne na nim „Made in Poland” Przemysława Wojcieszka i „Jutro będzie lepiej” Doroty Kędzierzawskiej.
Stałą pozycją festiwalu FilmPolska są cieszące się dużym zainteresowaniem publiczności filmy dokumentalne i krótkometrażowe, także filmy eksperymentalne, animowane, szkolne i archiwalne. W ciągu 7 festiwalowych dni publiczność ma okazję poznać „całą gamę polskiej twórczości filmowej”, mówi Tomasz Dąbrowski, dyrektor Instytutu Polskiego w Berlinie.
Ukłon w stronę niemieckich kinomanów
Niemiecki widz przyzwyczajony jest do dubbingu. Dla wielu kinomanów przeszkodą polskiego festiwalu była więc konieczność ogromnej koncentracji podczas oglądania filmów – mówionych po polsku, z napisami po angielsku. W tym roku organizator festiwalu, Instytutut Polski w Berlinie, przygotował siedem filmów z niemieckim tłumaczeniem.
Od lat ukłonem w stronę niemieckich widzów jest też wybór miejsc, w których prezentowane są filmy. Są to prestiżowe kina, takie jak kino Hackesche Höfe w obleganym przez turystów kompleksie architektoniczno-gastronomiczno-kulturowym o tej samej nazwie. Także znane wśród kinomanów studyjne Kant Kino, KSK, czy Arsenał i kino Muzeum Filmowego w Poczdamie.
Dotarcie do szerokiej publiczności
Festiwal organizowany przez Instytut Polski od 2006 roku cieszy się coraz większą renomą. Mimo to polski film jest obecny w Niemczech tylko „marginesowo”, uważa Kirsten Niehuus, dyrektorka patronującego festiwalowi Medienboards Berlin-Brandenburg. Nawet twórcy światowej klasy, jak Andrzej Wajda czy Krzysztof Kieślowski, szerokiej publiczności nie są znani. Sytuację tę miał zmienić powołany do życia w 2005 roku polsko-niemiecki Fundusz Co-Developmentowy. Utworzyły go Polski Instytut Sztuki Filmowej, Medienboard Berlin-Brandenburg i Mitteldeutsche Medienfoerderung, a miał on umożliwić polskim i niemieckim koproducentom podjęcie współpracy już w fazie rozwoju projektu. Niestety, jak mówi Kirsten Niehuus, wykorzystywany jest on w minimalnym stopniu. Powodem są głównie ciągle jeszcze istniejące przeszkody biurokratyczne.
Nie jest to sytuacja tylko polskiego filmu, podkreśla Kirsten Niehuus. Trudności w przebiciu się, zwłaszcza w najbardziej masowym medium, w telewizji, mają też inne europejskie filmy. Dobrą wiadomością jest w tej sytuacji fakt, że festiwal zostawia po sobie ślady. Jak poinformował jego kurator, Kornel Miglus, na ekrany niemieckich kin wejdzie tej wiosny pokazywany w ubiegłym roku na festiwalu film Katarzyny Rosłaniec „Galerianki”.
Kompendium wiedzy
W obszernym programie tegorocznego festiwalu FilmPolska znajduje się też prezentowana w kinie Niemieckiego Muzeum Historycznego retrospektywa „Dekalogu” Krzysztofa Kieślowskiego. Specjalnym gościem dorocznej sekcji „polska sztuka obrazu filmowego” będzie operator Paweł Edelman, twórca zdjęć do tak wybitnych filmów jak „Pianista”, czy „Katyń”. Do studentów szkół filmowych, ale też wszystkich zainteresowanych pracą z drugiej strony ekranu, kierowane są warsztaty filmowe. Poprowadzi je nominowany do Oskara 2010 Bartek Konopka, twórca m.in. fenomenalnego „Królika po berlińsku”.
Festiwalowi towarzyszy wystawa polskiego plakatu filmowego, prezentowana w galerii plakatu „Pigasus”. Festiwalowa strona w internecie oferuje natomiast oprócz programu festiwalu, obszerne, niemieckojęzyczne kompendium wiedzy o polskiej kinematografii.
Elżbieta Stasik
red. odp.: Andrzej Paprzyca