1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Polsko-niemieckie pojednanie - geopolityczny cud

11 lipca 2011

Przed laty byli związani z polską opozycją demokratyczną. Dziś, w większości, należą do establishmentu zjednoczonych Niemiec. Opozycjoniści z czasów NRD na rozwój stosunków polsko-niemieckich patrzą jak na cud.

Zdjęcie: picture-alliance/dpa

Po to pojęcie sięgnął były premier Jan Krzysztof Bielecki, przed 20 laty sygnatariusz Traktatu o Dobrym Sąsiedztwie i Przyjaznej Współpracy. Na jednym ze spotkań z okazji tej rocznicy mówił o cudzie geopolitycznym w relacjach dwustronnych. "Doskonała diagnoza!" - skomentował Wolfgang Templin, zapytany przez DW, czy podziela opinię eks-premiera. "Nawet nie śmieliśmy marzyć, że to tak dobrze pójdzie."

Templin, jeden z wrogów publicznych w państwie Honeckera, był współzałożycielem Inicjatywy Wolność i Prawa Człowieka, utworzonej w rezultacie przemyśleń grupy przyjaciół, krytycznych wobec reżimu, ale też - pod wpływem istniejącego już wcześniej w PRL związku „Wolność i Pokój”. Kontakty z tą organizacją przypieczętowały kres kariery akademickiej Templina i pociągnęły za sobą liczne represje wobec młodego filozofa.

Tu są chłopcy z tamtych lat

Wolfgang Templin: kontakty wytrzymały próbę czasuZdjęcie: Michal Jaranowski

Kontakty z Polską wytrzymały próbę czasu i rewolucyjnej dynamiki po roku 1989. Zapewne jest to jedno ze źródeł owych cudownych zmian geopolitycznych. Od ubiegłego roku Wolfgang Templin kieruje Biurem Fundacji im. Heinricha Boella w Warszawie. To właśnie z jego inicjatywy spotkali się tu niedawno dawni opozycjoniści z NRD i PRL oraz ich przyjaciele z „małej” RFN. Był wśród nich Markus Meckel, do niedawna poseł SPD do Bundestagu. W ostatnich wyborach utracił jednakże mandat na rzecz rywalki z Lewicy. Meckel to przedstawiciel najbardziej wiarygodnej – w polskich oczach – opozycji enerdowskiej, a więc skupionej wokół Kościoła ewangelickiego. Jak powiedział jeden z polskich uczestników spotkania, pozostałą opozycję traktowano z lekkim przymrużeniem oka.

Meckel wyleciał ze szkoły państwowej w 1968 roku, gdy, jako uczeń klasy dziesiątej, wypowiedział się krytycznie o interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji. Miało to poważny wpływ na jego drogę życiową. Przygarnięty przez liceum kościelne, po maturze zdecydował się studiować teologię i wreszcie został pastorem. Pastorami było wielu nowych polityków u schyłku NRD, późniejszych posłów do Bundestagu ze wschodnich Niemiec. Wśród nich nie brakowało też dzieci duchownych luterańskich. Takim dzieckiem jest córka pastora, Angela Merkel.

Pastor i córka pastora spotkali się w ostatnim, zarazem jedynym demokratycznym, rządzie NRD. Zbliżał się czas gaszenia świateł w socjalistycznym państwie niemieckim. Meckel miał tekę ministra spraw zagranicznych, a Merkel pełniła funkcję zastępcy rzecznika gabinetu.

Sporo miodu, mało dziegciu

Markus Meckel (z lewej) jako minister spraw zagranicznych NRD (Bonn, 24.04.1990)Zdjęcie: picture alliance/ dpa

Ówczesna różnica pozycji brała się stąd, że Markus Meckel był współzałożycielem - niedługo przed upadkiem muru – Socjaldemokratycznej Partii NRD, zaś Angela Merkel związała się – po upadku muru – z mniejszą, polityczną organizacją o nazwie Demokratyczny Przełom. Wkrótce wchłonęła ją CDU Helmuta Kohla, odkrywcy talentów politycznych pani doktor nauk fizycznych z Berlina Wschodniego. A enerdowscy socjaldemokraci znaleźli się w szeregach SPD Willy Brandta.

Co wnosi do stosunków niemiecko – polskich i jak je ocenia Angela Merkel, powszechnie wiadomo. Nawet przeciwnicy polityczni dostrzegają jej sympatię i zrozumienie dla spraw polskich. Niektórzy mówią, że wynika to ze wspólnych doświadczeń ustrojowych, inni dopatrują się korzeni… rodzinnych. Dziadek pani Merkel po kądzieli był mianowicie Polakiem, pochodził z Elbląga. No i słyszało się, że następny kanclerz będzie już pewnie – zgodnie z duchem czasu – chłodnym menedżerem polityki.

Polskie afiliacje Meckela biorą się z nadziei, jakie dla niego i podobnie myślących mieszkańców NRD, czyli wyraźnej mniejszości, stanowiły wydarzenia lat 1980-81 na Wybrzeżu. Potem przyszedł czas beznadziei, który w Polsce znamionował stan wojenny, a w NRD wydalanie krytyków reżimu na zachód. Ale nadzieja znów przyszła z Polski – wraz Okrągłym Stołem i rządem Tadeusza Mazowieckiego. Po przełomie, Meckel przez lata posłowania w Bundestagu, przewodniczył niemiecko-polskiej grupie parlamentarnej i wspierał działalność stowarzyszeń niemiecko-polskich. Jego zdaniem na nadspodziewanie pozytywny rozwój stosunków wpłynęła sieć różnorakich powiązań – gospodarczych, instytucjonalnych, społecznych, zwłaszcza młodzieżowych – w efekcie coraz szerszego otwierania granic. Polska dobrze odnalazła się w Unii Europejskiej, a jej ramy ułatwiły zbliżenie. Sporym mankamentem jest natomiast brak wspólnej, najlepiej europejskiej polityki socjalnej.

No i te tąpnięcia, jak wówczas, gdy Erika Steinbach forsuje swe przedsięwzięcia, albo, jak to było pod rządami PiS, gdy wiało chłodem. Ale i tak w beczce miodu transodrzańskiego znalazło się niewiele dziegciu.

Michał Jaranowski, DW, Warszawa

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej