1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Protesty przeciw odkrywkom

27 stycznia 2012

Tysiące mieszkańców polskiej i niemieckiej strony Nysy Łużyckiej niezmiennie protestują przeciw odkrywkom węgla brunatnego. Brandenburgia i Polska trwają przy swoich planach budowy nowych kopalni.

Dwujęzyczny opór
Dwujęzyczny opórZdjęcie: DW

Tylko w styczniu mieszkańcy zagrożonych odkrywkami niemieckich gmin protestowali już dwukrotnie – podczas wielkiej demonstracji na Łużycach (22.01) i podczas dorocznego, piątego już z kolei marszu gwiaździstego, organizowanego od 2007 r., od chwili przedstawienia przez premiera Brandenburgii Matthiasa Platzka (SPD) planów budowy nowych odkrywek. I tak jak już od lat, także w tych demonstracjach uczestniczyli mieszkańcy polskich gmin – Brodów, Gubina i Lubina, najbardziej dotkniętych planami budowy nowych kopalni. Też po raz kolejny przyjechali aktywiści z Nadrenii Północnej - Westfalii, gdzie również mowa jest o nowych odkrywkach. W Poczdamie, przed siedzibą rządu Brandenburgii pikietę zorganizowali ekolodzy z Greenpeace.

2030 w Niemczech                                                         

Protesty w Niemczech dotyczą planów budowy przez koncern energetyczny Vattenfall nowej kopalni odkrywkowej Jaenschwalde na Łużycach. Plany te zawarte są w przedstawionej na początku stycznia przez rząd Brandenburgii „Strategii Energetycznej 2030”. Ten sam dokument przewiduje, że emisja dwutlenku węgla (CO2) w Brandenburgii może zostać zredukowana w latach 1990-2030 o 72 proc. a nie, jak mówiono dotąd, o 75 procent. „Próba przedstawienia wiarygodnej koncepcji polityki energetycznej i ochrony środowiska spaliła na panewce”, podsumował Greenpeace. Ekolodzy, inicjatywy obywatelskie i przedstawiciele Kościołów krytykują, że rząd zignorował ich zastrzeżenia i uwagi, nie zostały też opublikowane wszystkie dane koncepcji, co utrudnia publiczną dyskusję na ten temat. Rząd Brandenburgii ma przyjąć Strategię Energetyczną 2030 w najbliższych tygodniach.

Wydobycie węgla brunatnego potrzebuje przestrzeniZdjęcie: AP

2030 w Polsce

Także w Polsce docelowym jest rok 2030. Plany budowy nowych kopalni węgla brunatnego uwzględnia Koncepcja Przestrzennego Zagospodarowania Kraju 2030 (KPZK). Dokument ten, jako dokument planistyczny najwyższego szczebla musi zostać uwzględniony w wojewódzkich planach zagospodarowania przestrzennego. Zgodnie z nimi nowe kopalnie miałyby powstać w Bełchatowie w województwie łódzkim, na Dolnym Śląsku pod Legnicą i w województwie lubuskim m.in. w gminach Brody i Gubin. Już w 2009 r., w referendum przeprowadzonym na tych terenach mieszkańcy opowiedzieli się przeciw tym zamierzeniom. Z początkowo lokalnych inicjatyw powstała ogólnopolska koalicja „Rozwój TAK – Odkrywki NIE”, którą oprócz szeregu polskich samorządów, organizacji i inicjatyw, wspierają też ekolodzy z Niemiec i Czech. W liście otwartym wystosowanym latem ub.r. do premiera i marszałka Sejmu koalicja protestowała, że KPZK ignoruje setki poprawek i zastrzeżeń zgłoszonych w trakcie konsultacji społecznych i otwiera drogę wdrożeniu w życie planów budowy nowych kopalni. W grudniu 2011 rząd przyjął KPZK a w nim zapis ochrony złóż węgla brunatnego m.in. w okolicach Lubina, Brodów i Gubina. Dla zwolenników dalszej eksploatacji węgla brunatnego, to sukces. Dla przeciwników, porażka. W praktyce ochrona złóż oznacza bowiem zablokowanie na lata wszystkich innych inwestycji, nie związanych z przemysłem wydobywczym i energetycznym, a w przyszłości masowe wywłaszczenia, ostrzega koalicja „Rozwój TAK – Odkrywki NIE”.

Przyjdą koparki, domy stracą tysiące ludziZdjęcie: picture-alliance/ ZB

Raz już byliśmy wysiedlani

Mieszkańcy i w Polsce, i w Niemczech nie chcą być ignorowani. Dlatego protestują. Przeciw błędnym, ich zdaniem, rozumieniu przez ich rządy ochrony środowiska, i przeciw zagrożeniu ich własnej przyszłości. Bo przyjdą koparki, domy stracą tysiące ludzi. „Jesteśmy z kresów. Przeżyliśmy już wysiedlenia i nie chcemy następnych”, argumentuje Jerzy Szumlański, przewodniczący rady gminy Lubin. W gminie Gubin, tuż przy polsko-niemieckiej granicy, wysiedleniami jest zagrożonych 16 wsi, wśród nich Węglin i Wielotowo, gdzie żyją Barbara Zaroda i Dorota Szewior. Obydwie aktywnie wspierają protesty: „Jeżeli będziemy mogły cokolwiek zrobić, to będziemy próbowały, zawsze”, podkreślają. Tym bardziej, że są alternatywy: „Wody termalne. W naszym województwie, w Brandenburgii są przecież największe zasoby”, stwierdza Dorota Szewior. Energiczna blondynka mieszka w Wielotowie w poniemieckim domu z 1923 roku: „Uważam, że mój dom ma duszę, jak każdy inny dom. Ale historię naszego piszemy razem, z tymi Niemcami, Polakami, którzy mieszkali w nim przede mną. Tej przeszłości nie można ot tak wykopać”.

Alternatywą mogłaby być energia geotermalna. Pod Poczdamem do końca 2015 r. trwa faza eksperymentalnaZdjęcie: DW

Po drugiej stronie Nysy Łużyckiej, mieszkańcy gminy Schenkendoebern będą mogli zachować swoje domy, ale za cenę życia na wyspie – między rozdzielonymi tylko rzeką i kilkusetmetrowym pasem ziemi odkrywkami w Niemczech i w Polsce.

Nieo dalej na poludnie, już na północy Saksonii, wysiedleniami dotknięci są przede wszystkim Serbołużyczanie. „Im więcej będzie miał Vattenfall, tym mniej będzie nas. Aż zupełnie znikniemy”, sucho stwierdza ponad 70-letnia Serbołużyczanka z Weisswasser na jednej z demonstracji w Cottbus.

Sukces czy porażka?

Pierwszy efekt protesty przyniosły. W grudniu ub.r. Vattenfall ogłosił rezygnację z planów wdrażania w Niemczech kontrowersyjnej technologii wychwytywania i geologicznego składowania dwutlenku węgla (Carbon Capture and Storage - CCS). „Musimy niestety stwierdzić, że w Republice Federalnej nie ma w tej chwili wystarczającej woli, która umożliwiłaby wprowadzenie w życie wytycznych UE i zrealizowanie modelowego projektu CCS”, stwierdził szef Vattenfall Niemcy Tuomo Hatakka. „To gorzki cios dla inowacji, ochrony klimatu i niemieckiej gospodarki”.

Elżbieta Stasik

red. odp.: Bartosz Dudek

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej